Reprezentacja Polski wygrała z Armenią 2:1. Prawie cały mecz nasi gracze nie potrafili przełamać defensywy rywali. Ostatecznie udało się nam to w 95. minucie meczu! Sam Hitchcock nie powstydziłby się takiego zakończenia.
Faworytami trzeciego meczu fazy grupowej eliminacji mistrzostw Świata w Rosji była Polska. Armenia zajmowała ostatnie miejsce miejsce w grupie, a my chcieliśmy tę grupę wygrać. Przebieg meczu na Stadionie Narodowym nieco nas zaskoczył…
Spodziewaliśmy się, że to nasza drużyna będzie posiadała piłkę i to ona będzie monotonnie konstruowała ataki. Tak rzeczywiście było, lecz skuteczność zawodziła dzisiaj na całej linii. W niektórych sytuacjach zawodził również sędzia. W pierwszej połowie groźny strzał Teodorczyka ręką blokował zawodnik gości, ale arbiter nie dostrzegł tego przewinienia. Wspomniany już Łukasz Teodorczyk zastępował kontuzjowanego Arka Milika. Gracz Anderlechtu miał kilka okazji, ale za każdym razem brakowało mu kilku centymetrów do szczęścia. Bardzo aktywny był również nasz kapitan – Robert Lewandowski, który również mógł do przerwy strzelić bramkę. Jednak w najlepszej swojej okazji został zablokowany przez stopera Armenii, który wybijał piłkę już z linii bramkowej. Trzeba pochwalić naszych rywali, bo przez cały mecz konsekwentnie i sumiennie broniła. Całą drużyną blisko siebie przesuwali, co niesamowicie utrudniało ataki gospodarzom.
W drugiej połowie obraz gry wyglądał bardzo podobnie. Głęboko cofnięta Armenia kąsała nas drobnymi kontratakami. W końcu jednak przyszło przełamanie! Dośrodkowanie Jakuba Błaszczykowskiego było na tyle groźne, że pogubiony Mkojan, który krył Lewandowskiego pod naciskiem napastnika Bayernu, skierował futbolówkę do własnej bramki. Wydawałoby się, że worek z golami właśnie się otworzył, ale piłka bywa nieprzewidywalna… Niestety, dekoncentracja sprawia, że kilka minut później Armenia wyrównuje. Wszystko zaczęło się od głupiego faulu Rybusa. Rywale mieli rzut wolny, który Pizzeli bije na tyle dobrze i mocno, że futbolówka (prawdopodobnie) minimalnie muśnięta przez kolegę z zespołu wpadła do siatki. Nawet cudowna okazja Zielińskiego, kiedy to gracz Napoli pięknie pograł z „Lewym”, nie przyniosła pożądanego efektu. Na boisku pojawił się Kamil Wilczek, który mógł rozwiązać sprawę. Napastnik reprezentacji Polski dostał genialnie podanie, ale z trudnej pozycji nie trafia czysto w piłkę. Do 94. minuty biliśmy głową w mur, nic nam nie wychodziło, a mało to, Armenia mogła wygrać ten mecz 2:1. 2:1 wygraliśmy jednak my! W doliczonym czasie gry napastnik Armenii, zmarnował wyśmienitą okazję. Piłkarz gości dostał prostopadłe podanie i pędził na bramkę zupełnie sam, ale w najważniejszym momencie strzela obok bramki. Chwilę później, bo w 95. minucie, ostatniej akcji meczu, Błaszczykowski dośrodkowywał z rzutu wolnego w pole karne,a tam Robert Lewandowski pięknym strzałem głową kieruje piłkę do bramki reprezentacji Armenii. Wygrywamy to!
Nie ma co ukrywać, nie możemy być zadowoleni z gry, ale biorąc pod uwagę przebieg meczu jest to wynik cudowny. My na dzisiejszą wygraną po prostu nie zasługiwaliśmy, przecież to rywale mogli zgarnąć te 3. punkty, ale tak się na całe szczęście nie stało. Ratuje nas niezastąpiony Robert Lewandowski.
Bramki: Mkojan (48. – sam.), Lewandowski (90.), Pizzelli (51.)
Polska: Fabiański – Błaszczykowski, Glik, Cionek, Jędrzejczyk (34. Wszołek) – Grosicki (70. Kapustka), Krychowiak, Zieliński, Rybus – Lewandowski, Teodorczyk (85. Wilczek)
Armenia: Beglarian – Minasian, Harojan, Mkojan, Andonian, Hajrapetian – Howhannisian (60. Ozbiliz), Muradian (35. Woskanian), Grigorian, Manojan – Pizzelli (85. Hakobian)