Podbeskidzie Bielsko-Biało wygrało na własnym boisku 1-0 z Górnikiem Łęczna w meczu przedostatniej kolejki T-mobile Ekstraklasy. Gola na wagę trzech punktów zdobył Bartłomiej Konieczny w doliczonym czasie gry.
W sezonie zasadniczym, łącznie w obu spotkaniach tych drużyn padła tylko jedna bramka. Już przed pierwszym gwizdkiem sędziego można się więc było spodziewać, że cios zadany przez jedną z drużyn może być nokautujący.
Równo o 20.30 Marcin Borski użył gwizdka po raz pierwszy, a oba zespoły ruszyły do zażartej walki, która miała zapewnić im byt w kolejnym sezonie T-mobile ekstraklasy. W pierwszych minutach co chwila gościliśmy pod bramkami strzeżonymi przez Zajaca i Pruska, ale brakowała zakończenia akcji groźnym strzałem.
Mecz pomiędzy dwoma ekipami toczył się w szybkim tempie, jednak zawodnikom zdecydowanie brakowało precyzji. Pierwszą na prawdę groźną sytuację wykreowali gospodarze, którzy po doskonałej wrzutce Chmiela już szaleli z radości, jednak z najbliższej odległości spudłował Adu. Do końca pierwszej połowy, żaden z zawodników nie doczekał się już żadnej 100-procentowej okazji. Podbeskidzie miało kilka stałych fragmentów gry, ale niewiele z nich wynikało. Po 45 minutach na tablicy wyników widniał rezultat 0-0, który nie mógł w pełni uszczęśliwić żadnej z drużyn. Pewne, więc było, że po niezłej pierwszej połowie, w drugiej będzie jeszcze ciekawiej.
Tętno fanów z Bielska drastycznie podskoczyło w 54. minucie, kiedy to niepewnie po niegroźnie wyglądającym strzale z dystansu interweniował Richard Zajac. Na ich szczęście ,,wyplucie” piłki przez słowackiego golkipera nie miało złych konsekwencji i cały czas utrzymywał się bezbramkowy remis. Zawiedzeni musieli być Ci, którzy spodziewali się wyjątkowo brutalnego widowiska. Spotkanie nie obfitowało w mrożące krew w żyłach wślizgi, czego najlepszym przykładem jest to, że pierwsza żółta kartka została pokazana dopiero po godzinie gry.
W 79 minucie wreszcie na swoją wymarzoną okazję doczekali się Górnicy. Wyśmienicie z lewej strony dośrodkował Mraz, w polu karnym czekał już dobrze ustawiony Hasani, jednak centra w ostatniej chwili została zablokowana przez obrońców Górali. Przez najbliższe minuty gra była rwana, trenerzy dokonywali zmian, a zawodnicy byli ,,obdarowywani” żółtymi kartonikami. Wszystko się jednak zmieniło o 180 stopni w 92 minucie meczu.
Wrzutka w pole karne zawodników z Łęcznej, taka sama jak dziesiątki poprzednich, które nie przynosiły żadnych rezultatów. Tym razem jednak do piłki dopadł Konieczny, który sprytnie się odwrócił w stronę bramki i przy ogromnym zamieszaniu posłał piłkę do bramki. Prusak nie miał żadnych szans na obronę, a zawodnicy i zgromadzeni w liczbie 3783 kibice mogli szaleć z radości. Stało się bowiem jasne, że nikt już im nie odbierze ekstraklasy na kolejny sezon. Po dwóch minutach sędzia zakończył spotkanie, a Bartłomiej Konieczny ponownie znalazł się w uściskach kolegów z zespołu.
Podbeskidzie zgromadziło na swoim koncie 27 punktów i jest już pewne utrzymania. Zawodnicy z Łęcznej mają o trzy oczka mniej, tyle samo co przedostatni Zawisza i do końca będą drżeć o ligowy byt. W ostatniej kolejce zmierzą się na własnym boisku z pewnym spadku GKS-em Bełchatów. Podbeskidzie na zakończenie rozgrywek wybierze się do Kielc.