Pierwszym krokiem w karierze samodzielnego szkoleniowca dla Mariusza Rumaka był Lech Poznań, który prowadził przez ponad dwa lata. Dziś 39-latek miał okazję po raz kolejny pojawić się na stadionie przy Bułgarskiej, już jako opiekun Śląska Wrocław, lecz nie będzie to dla niego miłe wspomnienie.
Gospodarze objęli powadzenie w 17. minucie. Za linię obrony Śląska zagrał Maciej Makuszewski, a do piłki dopadł Darko Jevtić. Szwajcar przedarł się z futbolówką w pole karne, przełożył ją sobie na lewą nogę i pokonał Ľuboša Kamenára, dając “Kolejorzowi” prowadzenie. Słowacki bramkarz gości ie dał się jednak zaskoczyć w ostatniej akcji pierwszej połowy, kiedy to po kontrze Lecha i odegraniu Dawida Kownackiego, strzał oddał Radosław Majewski.
Mimo szybkiej, płynnej gry obu ekip, ponad 15 tysięcy kibiców zgromadzonych na trybunach, nie uświadczyło wielu sytuacji bramkowych. Przełomem okazało się wprowadzenie do gry Marcina Robaka. Snajper Lecha wszedł z ławki za Kownackiego w 63. minucie, a już 180 sekund później cieszył się ze strzelonej bramki. Drugą asystę zanotował Maciej Makuszewski, który z prawego skrzydła podał do doświadczonego snajpera gospodarzy, a ten miał sporo miejsca i zdecydował się na strzał z linii pola karnego, co okazało się idealnym rozwiązaniem i powiększyło przewagę poznaniaków.
Chwilę później Śląsk miał doskonałą sytuację, by zdobyć kontaktowego gola. Sito Riera przedarł się przez zasieki obronne Lecha i dograł do Mariusza Idzika. Wprowadzony w 55. minucie za Kamila Bilińskiego 19-latek nie wykorzystał jednak swojej szansy, a piłka po jego strzale trafiła zaledwie w słupek. Nie minęły dwie minuty, a Śląsk groźnie zaatakował po raz drugi. Tym razem Riera wziął sprawy w swoje ręce, jednak po jego uderzeniu z 16. metra skuteczną paradą popisał się Matus Putnocký. Niewykorzystane sytuacje zemściły się już w 73. minucie, kiedy Lasza Dwali zagrał ręką w polu karnym i sędzia wskazał na “wapno”. Z jedenastu metrów nie pomylił się Marcin Robak, czym ustalił wynik meczu na 3:0.