Ponad cztery tysiące kibiców zgromadzonych na Stadionie Miejskim we Wrocławiu nie było dziś rozpieszczanych przez piłkarzy miejscowego Śląska i Sandecji Nowy Sącz. Kluby podzieliły się punktami, stwarzając niewielkie zagrożenie pod bramkami rywali.
Po raz pierwszy Michał Gliwa musiał interweniować w 24. minucie, kiedy to Piotr Celeban oddał strzał głową po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Piłka leciała jednak wprost w ręce golkipera beniaminka i nie miała prawa przysporzyć mu problemów. Wysilić musiał się natomiast Jakub Słowik w ostatnich sekundach pierwszej połowy. Wychodzący z kontratakiem Tomasz Brzyski zagrał do Aleksandara Koleva, a ten zmusił bramkarza WKS-u do interwencji. W pierwszych 45 minutach nie oglądaliśmy wielu groźnych sytuacji, lecz na uwagę zasługuje agresywna gra obu drużyn. Sędzia Mariusz Złotek musiał pokazać każdej ze stron pojedynku po cztery żółte kartki.
W 71. minucie bohaterem wrocławian mógł zostać Marcin Robak, lecz czujność zachował Gliwa, który obronił groźny strzał w kierunku bliższego słupka. Goli w tym starciu nie obejrzeliśmy, co oznacza, że Sandecja co najmniej do przyszłego weekendu nadal będzie okupowała ostatnie miejsce w tabeli. Śląsk jest natomiast 11.
Lotto Ekstraklasa – 26. kolejka
Śląsk Wrocław – Sandecja Nowy Sącz 0:0