O wczorajszym meczu Gryfa Wejherowo z Lechią Gdańsk mówi cała piłkarska Polska. Nie sam mecz był jednak najistotniejszy, a to co działo się na trybunach. Głos w tej sprawie zabrał w rozmowie z “Super Expressem” gracz gości, Flavio Paixao.
Portugalczyk nie krył zdenerwowania zaistniałą sytuacją, mając zarazem pretensje do arbitra tego meczu, że po całym zajściu gra została kontynuowana. – Nie chcieliśmy grać dalej. No jak mieliśmy chcieć grać w takich warunkach? Tam nie było policji, nie było ochrony. Nie czuliśmy się w żaden sposób bezpiecznie, jak mieliśmy myśleć o grze? Powiedziałem sędziemu, że przecież za 5, 10 czy 15 minut znów ktoś, również on, może znaleźć się na celowniku i że w końcu mogą kogoś trafić. My nie chcieliśmy grać, ale sędzia chyba nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, z tego jak blisko byliśmy niewyobrażalnego dramatu.
27’ meczu Gryf Wejherowo – Lechia Gdansk. Czy raca musi trafić w Zawodnika (w tym przypadku Zlatana Alomerovica) aby mecz został przerwany? Milimetry i doszłoby do tragedi… :/ pic.twitter.com/Yxr0VLexFQ
— Janusz Melaniuk (@JanuszMelaniuk) September 24, 2019
Zawodnik, który w maju sięgnął ze swoim klubem po trofeum liczy, że kibice, którzy strzelali w stronę Zlatana Alomerovicia rakietnicami, zostaną surowo ukarani. Przyznał również, że wynik spotkania zszedł wówczas na drugi plan. – Tak to bywa, gdy gra się z zespołem z niższej ligi. Czasem brakuje koncentracji, człowiek liczy na łatwe zwycięstwo. To dla nas nauczka na przyszłość. Ale, jak mówiłem, dziś piłka nie była najważniejsza. Dziś na tym stadionie mogło dojść do tragedii i to jest przerażające. Oczekuję stanowczych działań w tej sprawie – podsumował zawodnik klubu z Gdańska.