Bardzo długo szykowałem się do tego tekstu. Z natury jestem optymistą i wiele mogę wytrzymać upokorzeń. Realizm przez cały czas jednak mówi co innego. Z formą Lechii jest jak ze zgubionymi kluczami do mieszkania. Chcesz wejść, bo piździ na zewnątrz. Nie możesz jednak znaleźć upragnionego przedmiotu. Gdy gubimy klucze. Często zadajemy sobie pytanie. „Gdzie do cholery je wsadziłem?”. Tak samo należy sobie zadać pytanie. Kiedy do cholery Lechia zaczęła popełniać błędy?
Winnych obecnej sytuacji jest wielu. Zaczęło się jednak od zatrudnienia anonimowego trenera z zagranicy. Teraz co niektórzy piszą, że z Tondelą awansuję na najwyższy szczebel Portugalskiej piłki. Pamiętajcie jednak, że Quim Machado ligę Portugalską zna jak własną kieszeń. Polskiej Ekstraklasy nie znał wcale, a jedyny jego wyjazd na Węgry zakończył się podobnie jak i w Lechii szybciutkim zwolnieniem.
Od tego momentu zaczął się problem Lechii. Po pierwsze Machado aplikujący lekkie treningi podczas przygotowania do sezonu. Po drugie dziennikarze wyrzucający Lechię jako trzecią siłę Ekstraklasy. Były podstawy ku temu. Bo skład jest naprawdę mocny na papierze. No właśnie, na papierze. Przypomina mi się scena rozmowy docenta z budowlańcem z serialu Alternatywy 4
„A wie Pan… Na papierze to i rogów jelenia, ale i szczura Pan nie powiesisz”.
Z jednej strony pompowany balon w który sam wierzyłem, ale tylko przy boku dobrego trenera, którego w tym sezonie w Lechii jak dotąd nie było. Z drugiej strony metody szkoleniowe do których trener Machado miał prawo, lecz dały beznadziejny efekt. Weszło opublikowało na początku września bieżącego roku wywiad z Tomaszem Dawidowskim. Jest tam taki fragment mocno obrazujący sytuację w Lechii.
„My, Polacy, nie jesteśmy przygotowani fizycznie już od podstaw. Byłem praktycznie na każdych zajęciach trenera Moniza i widziałem, że chłopaki nie wytrzymują obciążeń. Co tydzień łapali kontuzje. Pytam dziś 16-letniego chłopaka – mniejsza z tym, o jaki klub chodzi – czy ćwiczą na siłowni. Nie. Macie treningi biegowe? Nie. A potem wchodzi 18-latek i co?”
No i co? Przepraszam za wyrażenie. Wychodzi na to, że jedno wielkie gówno. Machado przygotowywał zespół Lechii, jakby miał jedenastkę z Barcelony. Nie docenił ligi. Wpajał atak pozycyjny przy kilkunastu nowych zawodnikach, a przecież wiadomo było, że mówią w innych językach. Zgrać się muszą ze sobą na boisku. Jak się to miało skończyć? Fanfarami? Przyjechali do Białegostoku, dostali szybkie dwie bramki i nastało wielkie zdziwienie. Potem gol Wiśniewskiego ze spalonego i dalej przy braku zgrania Lechia indywidualnościami doprowadziła do stanu 2-2. Przypomnieć wam kolejne spotkania?
Podbeskidzie 1-0 (błąd Zajaca, gol kuriozum Makuszewskiego, dalej masa niewykorzystanych sytuacji, czerwona kartka dla Sokołowskiego w 38 minucie, nieuznany gol Borysiuka i dalej po tym golu co się działo? A no Lechia dała atakować Podbeskidziu na własnym boisku, o mało co nie tracąc gola po strzale Pazio)
Piast 3-1 (ten mecz pociągnął swoimi zagraniami Wiśniewski oraz bramkarz i obrońcy Piasta)
Jedynie spotkania z Zawiszą, Cracovią i Legią wyglądały dobrze, a to ostatnie nawet bardzo dobrze. Trzy dobre spotkania na 17 kolejek, ale papier wszystko przyjmie prawda? Mamy do czynienia z papierową drużyną. Na którą pomysłów miało wielu, a żaden nie dochodzi do celu.
Bo jak nazwać wystawianie Friesenbichlera na skrzydle, Pietrowskiego na boku obrony, czy Vranjesa na defensywnym pomocniku? Jak nie sabotażem. Takie pomysły mieli Panowie Machado i Unton. Na koniec ten drugi stwierdził nagle, że nie ma kim grać i został wysłany na urlop.
Z początku modne były wymówki o braku zgrania, potem o braku atmosfery w drużynie. Pojawiały się wymówki, że piłkarze nie dostają pieniędzy na czas. I tak ciągłe wymówki. Teraz okazuję się jednak, że nie gramy o mistrzostwo jak to sugerowali przed sezonem Panowie Łukasik i Borysiuk. Trzeba jednak zmienić plany i walczyć o utrzymanie. No właśnie walczyć, ale jak? Samą agresją której starcza na 30 minut meczu? Niewiele ta Lechia strzela bramek po stałych fragmentach. Niewiele też widzę strzałów celnych, które na prawdę zagrażają bramce.
Popis dany dziś to 66% posiadania piłki, ponad 60 minut grania w przewadze, strata w tym czasie bramki, 6 strzałów na bramkę (w tym jeden, nie w środek bramki), 4 zablokowane strzały, 11 strzałów niecelnych w tym większość daleko ponad lub daleko obok. No ale zobaczmy co nie gra. Bo ja to widzę z gry, jednak nikt z tym nic nie robi do tej pory.
Na 17 spotkań ligowych (Lechia)
21 bramek
257 sytuacji
94 strzałów celnych
101 strzałów niecelnych
62 strzałów zablokowanych
Średnio co 12 sytuacja zamieniana na bramkę
Średnio co 5 celny strzał to bramka
2 bramki samobójcze
3 rzuty karne
16 bramek z gry
Na 17 spotkań ligowych (rywale Lechii)
25 bramek
199 sytuacji
72 strzałów celnych
75 strzałów niecelnych
52 strzałów zablokowanych
Średnio co 8 sytuacja zamieniana na bramkę
Średnio co 3 celny strzał to bramka
1 bramka samobójczy
1 rzut karny
23 bramek z gry
Tutaj wynika jesno. Lechia stwarza wiele więcej sytuacji niż jej rywale. Wiele razy częściej strzela na bramkę. Rzadziej blokuję strzały rywala. Strasznie mało strzela bramek z gry, a jednocześnie przy nie tak częstych atakach rywala traci więcej bramek z gry.
W takim razie jeśli miano podnieść poziom sportowy Lechii. Wyrzucono kilku wartościowych graczy, a zastąpiony ich innymi. Czemu zupełnie inne wyniki z tym niby słabszym składem osiągał trener Moniz?
Na 10 spotkań (Lechia za Moniza)
13 bramek
165 sytuacji
55 strzałów celnych
85 strzałów niecelnych
27 strzałów zablokowanych
Średnio co 13 sytuacja zamieniana na bramkę
Średnio co 4 celny strzał to bramka
4 rzuty karne
9 bramek z gry
Na 10 spotkań (Rywale Lechii za Moniza)
7 bramek
130 sytuacji
45 strzałów celnych
62 strzałów niecelnych
21 strzałów zablokowanych
Średnio co 19 sytuacja jest zamieniana na bramkę
Średnio co 6 celny strzał to bramka
1 rzut karny
6 bramek z gry
Jak widać po liczbach statystyki w obronie są praktycznie dwa razy gorsze niż pod koniec tamtego sezonu. Statystyki w ofensywie są bardzo podobne. Z tym wyjątkiem, że Lechia potrzebuję trochę więcej strzałów celnych, aby pokonać bramkarza rywali. Owszem można to zrzucić na garb zgrania, ale w połowie sezonu?! Moniz zrobił jeden ryzykowny myk na który nie poważył się żaden inny trener w Lechii później. Otóż widząc, że obrona nie jest najmocniejszą stroną Lechii. Grał wtedy często na defensywnym pomocniku Kostrzewa, oraz Dawidowicz który miał wahania formy. Poważył się o przesunięcie gry w stronę ofensywy, co za tym idzie wykorzystywał większą ilość ofensywnych zawodników w grze Lechii. I to nie przy stanie 0-1, 0-2, a od początku spotkania. Mając szybkich skrzydłowych, gra miała być oparta o proste wykorzystywanie wolnej przestrzeni zwłaszcza na bokach boiska. Dodatkowo Lechia stosowała pressing, aby jak najszybciej odbierać piłkę najlepiej w środkowej części boiska. W meczach podwyższonej stawki. Dokładnie to widać w spotkaniu z Lechem wygranym 2-1, piłkarze ofensywni podwajali, a nawet potrajali swoich rywali wracając do obrony i czekając na szybką kontrę.
Oczywiście, zdarzały się błędy. Jednak w porównaniu do dzisiejszej gry była to komunikacja o 3 klasy lepsza.
Dlaczego w takim razie Lechia nie może grać tak teraz? Są nadal szybcy skrzydłowi i piłkarze którzy umieli by wykończyć okazje strzeleckie. Odsyłam jeszcze raz do wypowiedzi Tomasza Dawidowskiego „Byłem praktycznie na każdych zajęciach trenera Moniza i widziałem, że chłopaki nie wytrzymują obciążeń. Co tydzień łapali kontuzje.” Kto teraz łapie kontuzje?
Być może trener Brzęczek zmieni to zimą. Być może jest to fachowiec pierwszego sortu. Tego nie wiem. Życzę mu tego. Na ten moment jednak w Lechii grają pozoranci, a nie piłkarze. Bo nic ponadto nie jest wymagane od nich oprócz postawionego minimum. Może wypada włączyć jakiś trening byłego holenderskiego szkoleniowca, a może zobaczyć parę spotkań pod wodzą jego. Aby zobaczyć parę prostych zależności? Tu się trzeba ocknąć i nie opowiadać głupot, że jesteśmy w ciężkiej sytuacji, że jesteśmy źli na siebie, że będziemy starać się przełamać. „Bo pomału wkurwia to”. Od gadania jeszcze nikt się lepszy czy bogatszy nie stał.
Na dzień dzisiejszy moim zdaniem należy w Lechii potrenować obronę przy stałych fragmentach oraz celność strzałów. Ten drugi element w ostatnich kilku spotkaniach aż woła o pomstę do nieba
Wróciliśmy do minimalizmu. Jeśli na wiosnę Lechia prześpi okres przygotowawczy to niestety jest to główny kandydat do spadku obok Zawiszy w tym sezonie.
fot. lechia.pl
Nono widzę, że nieprzychylnych komentarzy się tutaj nie publikuje 🙂 Bo mój chyba 2 dni czekał na „moderację”. Powtórzę – wstęp pisał chyba gimnazjalista, któremu nieczęsto było po drodze na j. polski. Dziękuję.