Paweł Raczkowski nie poprowadzi żadnego z meczów 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Arbiter, o którym było głośno po kontrowersjach w starciu Lecha Poznań z Pogonią Szczecin, ma się udać do Grecji i poprowadzić hit tamtejszej ligi.
Nazwisko Pawła Raczkowskiego w ostatnich dniach było często wymieniane w mediach. Powodem były jego decyzje w spotkaniu pomiędzy Llechem Poznań i Pogonią Szczecin. Po końcowym gwizdku trener “Kolejorza” John van den Brom pokusił się nawet o tezę, że “jest to najgorszy sędzia w Polsce”.
Kontrowersje po meczu Lech – Pogoń
Najwięcej kontrowersji dotyczyło sytuacji z udziałem Kostasa Triantafyllopoulosa przy stanie 1:0 dla mistrzów Polski. Grek powinien dostać drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, co mogłoby mieć duży wpływ na dalsze losy spotkania.
Ostatecznie pod koniec pierwszej połowy do wyrównania z rzutu karnego doprowadził Kamil Grosicki, natomiast w 63. minucie na 2:1 dla Pogoni podwyższył Alexander Gorgon. 120 sekund później na 2:2 wyrównał Mikael Ishak i właśnie takim wynikiem zakończyło się to spotkanie.
Van den Brom: Z reguły nie chcę mówić o sędziach, ale o tym akurat muszę powiedzieć, to najgorszy sędzia dla Lecha Poznań. Nie pomylił się na naszą niekorzyść po raz pierwszy. Sędzia Raczkowski jest najgorszym sędzią w Polsce. To już bodajże 6-ta jego pomyłka na naszą niekorzyść pic.twitter.com/EYkLD89fiS
— Radosław Laudański (@radek_laudanski) April 2, 2023
Raczkowski posędziuje w Grecji
Paweł Raczkowski nie został wyznaczony do sędziowania meczów w 27. kolejce PKO BP Ekstraklasy. Zdaniem Tomasz Włodarczyk z Meczyków, nie ma to bezpośredniego związku z kontrowersjami, a z faktem, że arbiter uda się do Grecji, gdzie w niedzielę ma poprowadzić starcie AEK-u Ateny z Arisem Saloniki.
Pojedynek ten jest hitem greckiej ligi i może mieć duże znaczenie dla końcowego układu tabeli. Obecnie liderem w grupie mistrzowskiej jest AEK z Damianem Szymańskim w składzie, ale ma tyle samo punktów (66), co drugi Panathinaikos. Aris z kolei zajmuje piąte miejsce z dorobkiem 41 punktów.
Poważny błąd Fabiańskiego. Oglądał straconego gola… ze strzelcem