Pierwsze hitowe starcie na szczycie Ekstraklasy, w rundzie finałowej. Lider podejmował dzisiaj na własnym stadionie Piasta Gliwice. Po bardzo słabym spotkaniu w wykonaniu podopiecznych Piotra Stokowca, goście wygrali po bramkach Parzyszka i Felixa. Skończyło się tylko 0:2. Wymiar kary mógł być jednak wyższy.
Początek spotkania należał do gospodarzy. Piłkarze Lechii kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Próbowali narzucić swój styl gry. Przyjezdni z Gliwic od początku grali bardzo skoncentrowani w obronie, nie dali sobie dmuchać w kaszę. Co ważniejsze: sami przeszli do ataku, gdy tylko dali się “wyszumieć Lechii”. Lider z Gdańska przez pierwsze 45 minut nie potrafił groźnie zagrozić bramce Placha. Podopieczni Waldemara Fornalika rozkręcali się z minuty na minutę. W środku pola bardzo dobrze prezentował się Tom Hateley. To on wypracował najgroźniejsze akcje dla gości. Najpierw po jego podaniu uderzał Parzyszek, następnie Valencia. Piłkarze Piasta w pierwszej połowie oddali łącznie sześć strzałów, z czego tylko dwa celne. Jednak to wystarczyło, aby wyjść na prowadzenie. W 28. minucie meczu Parzyszek uderzył zza pola karnego i plasowanym strzałem w róg bramki pokonał Kuciaka. W Gdańsku zrobiło się 0:1. Gospodarze nie potrafili odpowiedzieć na zapędy gości. Dowodem na ich bezradność w środku pola oraz w poczynaniach ofensywnych, niech będzie fakt, że piłkarze Piotra Stokowca w pierwszej połowie nie oddali nawet celnego strzału na bramkę gości. Do tego schodzili do szatni ze stratą jednego zawodnika. Jarosław Kubicki w przeciągu siedmiu minut zanotował dwie żółte kartki. Lechia stanęła pod ścianą.
W drugiej połowie gospodarze ruszyli odważniej do przodu. Piłkarze z Trójmiasta przeszli na grę trójkę z tył. Gospodarze próbowali dość prostymi środkami przedostać się pod bramkę gości. Dużo było dośrodkowań, dalekich piłek, gdzieś na Sobiecha, którego próbował wspierać Paixao. Piłkarze Stokowca mieli też sporo stałych fragmentów gry, jednak za każdym razem na posterunku był Plach lub defensorzy gości. Piast spokojnie czekał jedynie na swoją okazję do dobicia rywala. Taka sytuacja nadarzyła się po świetnej kontrze. Hateley świetnie rozegrał akcję z Felixem i gdy wydawało się, że wyłoży mu piłkę na pustaka, postanowił zagrać tak, że Hiszpan dopadł piłkę dopiero przy linii końcowej. A mogło być już po meczu.
Lechia nie składała broni. W 75. minucie stuprocentową sytuację miał Mladenovic. Po dośrodkowaniu piłki w pole karne, ta znalazła się pod nogami defensora Lechii. Przyjął dość nieporadnie, a następnie uderzył z piątego metra wprost w interweniującego w parterze, Sedlara. Skończyło się ponownie tylko na rzucie rożnym. Niecałe dwie minuty później Paixao mógł wyrównać. Uderzenie zza pola karnego, znów zostało zablokowane przez obrońców. Kolejny korner. W 80. minucie Michalak wygrał walkę na skrzydle z dwoma rywalami. Wrzucił piłkę idealnie na głowę Paixao, a ten nie trafił z 6 metra. Lechia koncertowo marnowała szansę na dojście do remisu. Gospodarze opierali swoją grę głównie na stałych fragmentach gry i dośrodkowaniach. Po zmianach w obu drużynach, Piast nie forsował już ofensywnej gry po przechwycie. Goście szanowali piłkę do samego końca i przede wszystkim nie popełnili żadnego błędu w defensywie. Z kolei Lechia nie potrafiła przejąć futbolówki i stworzyć jakiegokolwiek zagrożenia. Piast tak jakby od niechcenia przeprowadził ostatnią akcję ofensywną w meczu i strzelił bramkę. Jodłowiec fantastycznie wrzucił piłkę w pole karne, gdzie czekał Felix i zapakował pod poprzeczkę. Defensywny Piast strzela bramkę i definitywnie zamyka to spotkanie w 94 minucie.
Jeżeli ten mecz miał pokazać czy Piasta stać na pościg i utrzymanie miejsca na pudle, co więcej na fotel wicelidera, to właśnie pokazał! Piast szczególnie w drugich 45 minutach grał bardzo wyrachowanie. Zawodnicy gości byli lepiej ustawieni na boisku, grali uważniej, mądrzej w defensywnie. Gdyby mieli trochę więcej zimnej krwi przy kontratakach, to mogłoby się skończyć 0:3 lub wyżej. Lechia zagrała słabe spotkanie. Gospodarze nie mieli dzisiaj żadnych atutów ofensywnych. Niech podsumowaniem spotkania będzie to, że Lechia nie oddała ani JEDNEGO CELNEGO STRZAŁU! I przegrała, ostatecznie 0:2, pierwszy raz u siebie od 4 maja 2018 roku.