Na pierwszy wynik 0:0 w naszej rodzimej ekstraklasie w 2020 roku nie musieliśmy czekać zbyt długo. Takim bowiem rezultatem zakończyło się starcie Korony Kielce z Górnikiem Zabrze. Było sporo walki, kilka dogodnych szans, ale niestety bramek się nie doczekaliśmy. Piłkarze mają więc czego żałować, w końcu oba zespoły są bezpośrednio zaangażowane w walkę o utrzymanie się w lidze.
Patrząc przed spotkaniem na ligową tabelę można było oczekiwać dobrego spotkania i ciężkiej walki z obu stron. W końcu kto wie, czy wynik właśnie tego spotkania nie będzie decydujący na koniec sezonu, kiedy trzy zespoły będą musiały się pożegnać z PKO ekstraklasą. I cóż, na brak okazji w tym meczu narzekać nie można, ale na ich wykończenie już jak najbardziej.
Widać było, że oba zespoły wyszły naładowane energią i pierwszego gwizdka nikt nie chciał odpuszczać walki o piłkę. Więcej konkretów w pierwszej połowie pokazali zawodnicy Górnika, ale wymiernych efektów te starania nie przyniosły.
Po zmianie stron to Korona starała się dojść do głosu i nawet momentami ta sztuka gospodarzom się udawała, ale konkretnego pomysłu na oszukanie defensywy Górnika wciąż brakowało. Najlepszą okazją był chyba ładny strzał Pacindy w 57. minucie, ale świetną interwencją popisał się bramkarz gości. Chwilę później dla odmiany Górnik powinien wyjść na prowadzenie, ale minimalnie pomylił się Jimenez. Hiszpan miał jeszcze jedną dogodną okazję, w samej końcówce spotkania, ale trafił jedynie w poprzeczkę.
Niestety więc bramek w Kielcach nie było dane nam obejrzeć, ale wcale nie był to najgorszy mecz do oglądania. Najlepszy może też nie, ale wynik spokojnie mógł wyglądać znacznie bardziej okazale, patrząc na przebieg meczu. Jednak zabrakło skuteczności i zespoły muszą podzielić się punktami. A walka o utrzymanie trwa w najlepsze.
