W 17. meczu bieżących rozgrywek PKO Ekstraklasa Legia Warszawa rozgromiła Koronę Kielce. W pierwszej części rywalizacji kielczanie byli w miarę równorzędnym rywalem, ale po przerwie opadli z sił i nie mieli argumentów na korzystny wynik.
Warszawianie po porażce ze szczecińską Pogonią mieli zrobić wszystko w celu odkupienia występu w poprzedniej serii spotkań. Naprzeciw Legii stanęli jednak piłkarze Korony, którzy w ostatnim czasie znacząco podnosili kolejnym rywalom poprzeczkę, a trzy starcia poprzedzające potyczkę w stolicy zakończyli bez straty gola.
Korona przyjechała na Łazienkowską z nastawieniem na dobry wynik. Początek spotkania potwierdził niezłą dyspozycję gości z ostatnich spotkań. W 8 min. gry Antolić zgubił futbolówkę, a Djuranovic przejmując bezpańską piłkę postanowił przeegzaminować bramkarza Legii. Majecki popisał się jednak udaną interwencją. W kolejnych minutach meczu minimalnie lepsze wrażenie sprawiali kielczanie. Byli szybsi i dokładniejsi od stołecznych graczy. W 24. min. Legia pokazała rywalom, że trzeba się jej obawiać. Vesović zacentrował na Luquinhasa, a ten w dobrej sytuacji za słabo uderzał na bramkę i Kozioł dał sobie radę z tym zagraniem. Później przednią akcję przeprowadziła Korona, ale Papadopulosowi zabrakło zdecydowania i czekający na odegranie Cebula musiał obejść się smakiem.
W 36. min. solową akcję przeprowadził Luquinhas i będąc na 20. metrze zdecydował się na niesygnalizowany strzał. Piłka wylądowała w długim rogu bramki Kozioła, a warszawiacy objęli prowadzenie 1-0. Po tym golu nastąpiła krótka wymiana piłkarskich ciosów, po czym już w 42. min. Wszołek zaaranżował akcję , a następnie wrzucał piłkę do partnera, gdy ta uderzyła w rękę Marqueza. Sędzia podyktował rzuty karny, zaś Niezgoda nie miał problemu ze zdobyciem gola. W samej końcówce pierwszej części Lewczuk zauważył Jędrzejczyka, który dobrze złożył się do przewrotki. Kozioł w bramce Korony kontrolował jednak to uderzenie. Po ekonomicznej w wykonaniu Legii pierwszej odsłonie, gospodarze prowadzili 2-0.
Po przerwie Korona liczyła na nawiązanie równorzędnej walki, ale Legia zaczęła grać o wiele szybciej. W 56. min. Niezgoda w dynamicznym kontrataku minął już kieleckiego bramkarza, lecz lecącą do pustej bramki futbolówkę wślizgiem wybił Kovacevic. W kolejnych minutach stołeczni piłkarze mieli – głównie po stałych fragmentach gry – następne sytuacje do podwyższenia rezultatu, a bliscy oddania strzału byli Jędrzejczyk i Wszołek. Potem ponownie Jędrzejczyk dokonał próby pognębienia Korony, lecz Kozioł zapobiegł utracie trzeciego gola. Legia w dalszym ciągu nie rezygnowała z efektywnego zwycięstwa. Filmowa akcja dwójkowa pomiędzy Luquinhas i Gwilią, ten drugi wyszedł tempo, przymierzył technicznie przy słupku i w Warszawie gospodarze prowadzili już 3-0.
Korona płaciła słono za spory wydatek energii w pierwszej części, a Legia przejęła w dalszej części gry całkowitą kontrolę sytuacji na boisku. Mnożyły się zagrania otwierające szansę warszawiaków na kolejne gole. Coraz bardziej widoczny był Kante, który w 81. min. obsłużył idealnie Gwillę, ale ten zagapił się i wynik pozostał bez zmian. 6 minut później Martins był bliski pokonania Kozioła, jednak bramkarz z Kielc ostatecznie dał sobie radę. W przeciwieństwie do sytuacji w doliczonym już czasie gry, kiedy silnie kropnął z kąta Vesović, a Kozioł nie utrzymał piłki. Nadbiegający Kante podrzucił piłkę nad leżącym golkiperem Korony i ustalił wynik tego meczu na 4:0.
LEGIA WARSZAWA 4:0 KORONA KIELCE
Luquinhas 36., 44. Niezgoda 44.(kar.), Gwilia 70., Kante 90. (+3)
Legia Warszawa: Majecki – Vesović, Jędrzejczyk, Lewczuk, Karbownik – Martins, Antolić – Wszołek, Luquinhas (75. Rosołek), Novikovas (20. Kante) – Niezgoda (68. Gwilia)
Korona Kielce: Kozioł – Spychała, A. Kovacević, Márquez, Dziwniel – Lioi (61. Pačinda), Gnjatić (22. Radin), Żubrowski, Cebula – Djuranović, Papadopulos (61. Żyro)