W ramach sobotnich spotkań 19. kolejki PKO Ekstraklasy pierwszym pojedynkiem, który mogliśmy obserwować było starcie Rakowa Częstochowa, przeciwko Górnikowi Zabrze. Gospodarze grający w Bełchatowie po raz czwarty z rzędu zdobyli komplet punktów u siebie, wygrywając 2-1.
Zabrzanie, którzy w tym sezonie PKO Ekstraklasy nie wygrali jeszcze żadnego wyjazdowego spotkania, mogli jechać do Bełchatowa z iskierką nadziei na zmianę tej passy w meczu z bezpośrednim sąsiadem z tabeli. Częstochowianie mieli jednak dobrą serię u siebie – trzech wygranych z rzędu.
Górnicy szybko pokazali, że zależy im na przedświątecznym zdobywaniu punktów, i to nie tych przy sklepowych kasach robiąc wigilijne zakupy, ale tych na ekstraklasowych murawach. Trafienie na 1-0 już w piątej minucie zaliczył Jesus Jimenez. Genialnym podaniem, przecinającym całą linię defensywną popisał się w tej akcji Filip Bainović, dogranie do Hiszpana było w zasadzie ładniejsze, niż sam gol. Jimenez popędził z futbolówką i tuż przed interweniującym golkiperem gospodarzy posłał ją obok niego do sieci. Czerwono-Niebiescy momentalnie otrząsnęli się i sami ruszyli po zdobywanie terenu. Początkowo skupiali się oni na dośrodkowaniach, które nie były celne, aż w końcu udało się wyrównać. W 18. minucie na listę strzelców wpisał się Sebastian Musiolik i ten strzał można już oglądać bez końca. Z chirurgiczną precyzją na głowę „dziewiątki” Rakowa wrzucił piłkę Petr Schwarz, a snajper niczym Andrzej Szarmach w meczu z Włochami w 1974 r. przymierzył nie do obrony. W 39. minucie dobrą próbą popisał się też Jarosław Jach, który z rzutu wolnego minimalnie chybił, piłka kręciła się i kręciła, ostatecznie jednak tylko musnęła górną siatkę bramki strzeżonej przez Martina Chudego.
Drugą połowę lepiej zaczęli goście, w 55. minucie mieli wyśmienitą okazję do ponownego prowadzenia, tym razem umiejętności bramkarskie pokazał Jakub Szumski, który dwukrotnie ratował swój zespół. Najpierw wybronił nogą strzał po ziemi Angulo, by po chwili instynktownie „wyjąć” strzał ze zmianą toru lotu piłki po rykoszecie jednego z kolegów z drużyny. Na dziesięć minut przed końcem arbiter Szymon Marciniak dopatrzył się przewinienia w polu karnym po interwencji Martina Chudego. Momentalnie wskazał on na wapno, a jak się po chwili okazało, oprócz faulu bramkarza Górnika piłkę ręką upadając dotknął jeszcze defensor gości, dwa karne w jednym. Egzekutorem ze strony Rakowa okazał się być Petr Schwarz, który do wcześniejszej asysty dołożył gola na 2-1. Strzał w dolny róg bramki, a golkiper nawet nie drgnął i patrzył jak futbolówka wpada do siatki. Ostatnie uderzenie mieli jeszcze Górnicy, a konkretnie Igor Angulo, który efektowną przewrotką chciał zaskoczyć gospodarzy, ale zabrakło celności i to Raków mógł się cieszyć ze zdobycia pełnej puli.