Cracovia od wygranej rozpoczęła zmagania w ramach 13. kolejki PKO Ekstraklasy. Wynik 2-0 padł dzięki trafieniom Cornela Rapy oraz Rafaela Lopesa. Ten drugi asystował też przy pierwszej bramce, a podopieczni Michała Probierza są już o punkt od fotela lidera!
Liderzy ze Szczecina chcieli rozpocząć kolejkę od podtrzymania ich znakomitej formy w meczach wyjazdowych, w których nie przegrali ani razu (4 wygrane, 2 remisy). Pasy zaś by zbliżyć się do Portowców na jeden punkt w tabeli musiały zmienić trwającą 180 minut passę bez wygranej u siebie.
Mimo niestarannej gry po obu stronach pierwsi strzelanie rozpoczęli goście, w 6. minucie z ostrego kąta strzelał Adam Buksa i mimo dużej siły, zabrakło dokładności. Cztery minuty później po wrzutce w pole karne od Sylwestra Lusiusza głową uderzał Pelle van Amersfoort, który miał utrudnione zadanie i głównie przez to był daleki od celnego uderzenia na bramkę Pogoni. W 12. minucie młody zawodnik gości – Sebastian Kowalczyk ustrzelił z dalszej odległości golkipera Cracovii, jednak miał do siebie pretensje, że uderzył tak bezpiecznie, Michal Pesković nie miał żadnych problemów z obroną. Im dalej w las tym senniej, przed końcem pierwszej połowy oprócz gwizdka arbitra Pawła Gila ustrzegł nas jeszcze David Jablonsky, który trzy minuty przed końcem strzelił sytuacyjnie po dośrodkowaniu i z problemami obronił to Dante Stipica. Najlepsza okazja miała jednak miejsce w ostatniej minucie pierwszej części gry, ponownie wykazał się Sebastian Kowalczyk, który uruchomił podaniem na wolne pole Srdjana Spiridonovicia. Interweniował nogami Michal Pesković, czym skierował piłkę na słupek bramki Pasów i uratował swój zespół przed wynikiem 0-1 jeszcze przed zejściem do szatni.
W drugiej połowie Pasy pokazały, że potrafią – nawet z liderem PKO Ekstraklasy. Efekt szatni i zapewne krzyku w niej Michała Probierza rozpoczął się w 55. minucie, kiedy to bliscy objęcia prowadzenia byli właśnie jego podopieczni. Piłka odbita rykoszetem po strzale Filipa Piszczka ominęła nieznacznie bramkę strzeżoną przez Dantego Stipicę. Trzy minuty później było już 1-0 dla teoretycznie słabszej ekipy po pierwszej części, a na listę strzelców wpisał się Cornel Rapa. Prawy obrońca Cracovii strzelił gola swojemu poprzedniemu pracodawcy, a zrobił to po wbiegnięciu w pole karne przeciwnika, zaskoczeniu tam gości i główce na 1:0 po dośrodkowaniu z lewego skrzydła od Rafaela Lopesa. Pasy zaczęły grać i na efekty nie trzeba było czekać długo. W 66. minucie mocno zdenerwował się na kolegów z zespołu bramkarz gospodarzy – Michal Pesković. Nie ma się co dziwić, obrona zaspała w jednej z akcji, po której interweniować musiał właśnie golkiper. Z ostrego kąta strzelał Zvonimir Kozulj. W 71. minucie kolejny gol dla krakowian, na 2-0 strzelił asystent przy pierwszym trafieniu – Rafael Lopes. Ładna wymiana podań Rafaela Lopesa i Filipa Piszczka zakończona potężnym uderzeniem do sieci. Dante Stipica wyłącznie odprowadził piłkę wzrokiem. Teraz to bramkarz gości mógł być wściekły, akcja bramkowa rozpoczęła się od fatalnego błędu na własnej połowie Portowców. Takie zagrania nie przystoją liderowi PKO Ekstraklasy. Trzy minuty później gwóźdź do trumny lidera wbił Jakub Bartkowski, który za zbyt wysokie podniesienie nogi i kopnięcie w głowę Cornela Rapy zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Finalnie to Pasy były w tym pojedynku górą i są już tylko jeden punkt od wskoczenia na pozycję lidera.