Po zaciętym spotkaniu, w którym nie brakowało emocji i nagłych zwrotów akcji, Raków Częstochowa zremisował przed własną publicznością z Legią Warszawa 2:2.
Od pierwszych minut spotkania na murawie przeważali goście. Podopieczni Aleksandara Vukovicia zamknęli Raków na ich połowie, wymieniając wiele podań przed ich polem karnym. Niewiele jednak z tego wynikało, bowiem miejscowi skutecznie rozbijali każdą z ich akcji. W 16. minucie poważny błąd popełnił jednak golkiper Legii, Radosław Majecki i o mało nie przerodziło się to w gola dla Rakowa. W ostatniej chwili sytuację uspokoił jednak Jędrzejczyk i nadal mieliśmy bezbramkowy remis.
Legioniści w dalszym ciągu nieskutecznie atakowali, bijąc głową w mur. Dużo lepszą skutecznością pod bramką rywala wykazali się jednak zawodnicy Marka Papszuna, którzy w 22. minucie za sprawą gola Sebastiana Musiolioka niespodziewanie objęli prowadzenie. Napastnik gospodarzy pokonał Majeckiego uderzeniem głową po dośrodkowaniu Schwarza. Mimo naporu przyjezdnych i kilku groźnych strzałów na bramkę Szumskiego, do przerwy utrzymywało się prowadzenie gospodarzy 1:0.
Po wznowieniu gry po przerwie Legia wzięła się do odrabiania strat. Już w pierwszej minucie drugiej połowy spotkania gola wyrównującego uderzeniem z woleja zdobył Luquinhas. Kibice na stadionie w Bełchatowie nie zdążyli jeszcze ochłonąć po golu na 1:1, a chwilę później zespół z Częstochowy dostał rzut karny po faulu w polu karnym Jędrzejczyka. Do „jedenastki” podszedł Bartl, ale w fatalny sposób przestrzelił, próbując pokonać Majeckiego podcinką. Był to tym samym czwarty zmarnowany karny (na cztery próby!) w obecnej kolejce.
Piłkarze Rakowa nie zwiesili głów po niewykorzystanej okazji na ponowne objęcie prowadzenia, tylko jeszcze intensywniej ruszyli do ataku. Bliski szczęścia najpierw był Jarosław Jach, którego uderzenie głową obronił bramkarz Legii, a następnie Daniel Bartl, który w sytuacji sam na sam z Majeckim trafił wprost w niego. W 74. minucie w polu karnym gospodarzy doszło do sporego zamieszania, w którym najlepiej odnalazł się Jose Kante pokonując głową z niewielkiej odległości Szumskiego.
Podobnie jak w pierwszej połowie, chwilę po zdobyciu gola, Legia sprezentowała rywalowi rzut karny. Tym razem w polu karnym przewinił Luquinhas. Przed szansą na doprowadzenie do wyrównania stanął Schwarz i pewnym strzałem dopiął swego. Niewiele brakowało, a w 79. minucie zespół Marka Papszuna prowadziłby 3:2. Mocne uderzenie Brown Forbesa z trudem zdołał jednak obronić Majecki. W ostatnich minutach bliżej zdobycia decydującej bramki byli Wojskowi, ale dobra postawa w obronie miejscowych pozwoliła im sięgnąć po cenne – z ich punktu widzenia – jedno oczko.
Raków Częstochowa 2:2 Legia Warszawa
22. Musiolik, 79. Schwarz (kar.) – 46. Luquinhas, 74. Kante
Raków Częstochowa: Szumski – Mikołajewski, Kościelny, Jach – Malinowski (46. Szczepański), Babenko, Sapała (C), Bartl (69. Kun) – Tudor, Musiolik, Schwarz (81. Brown Forbes)
Legia Warszawa: Majecki – Vesović, Lewczuk, Jędrzejczyk (C), Karbownik – Martins, Antolić – Wszołek (72. Cholewiak), Kante, Luquinhas – Rosołek (54. Gwilia)
Dziwny mecz, ale remis wydaje się sprawiedliwy