Bliscy sprawienia sporej niespodzianki w pierwszym pojedynku niedzielnej serii spotkań w ramach 19. kolejki PKO Ekstraklasy byli „Rycerze Wiosny”, którzy jeszcze dwie minuty przed końcem remisowali z Piastem Gliwice. Trzy punkty dla gospodarzy uratował w 88. minucie Jorge Felix.
Mocno poranne spotkanie w Gliwicach, które rozpoczęło się o 12:30 zapowiadało się na mecz do jednej bramki, był to w końcu pojedynek czerwonej latarni ligi z jej topowym odpowiednikiem i co ważne, mistrzem poprzedniego sezonu, na ich terenie. To co potem obejrzeliśmy, mocno różniło się od zapowiedzi.
Atak pozycyjny od pierwszego gwizdka arbitra dobrze rozgrywali piłkarze ŁKS-u. W 15. minucie goście byli bliscy otwarcia wyniku, strzelał Pirulo, ale Frantisek Plach był na posterunku. Po czterech minutach ponownie w ataku łodzianie, dwa strzały w jednej akcji. Najpierw płasko sprzed pola karnego uderzał Wolski, co obronił golkiper Piasta, a po chwili dobitka Parzyszka minęła cel. W 25. minucie zrobiło się naprawdę ciekawie, ostatnia drużyna w tabeli wyszła na prowadzenie 1-0, a to dzięki trafieniu Macieja Wolskiego. Nie, nie była to najpiękniejsza bramka w historii ligi, sezonu, a nawet kolejki. Zdradźmy, że nawet nie najpiękniejsza w tym meczu, ale była. Najpierw w pole karne wpadł Pirulo i po sporym zamieszaniu, gdzie piłka odbiła się jeszcze od obrońcy Piasta i ponownie od zawodnika ŁKS-u, finalnie powędrowała ona do Wolskiego, którzy z kilku metrów wślizgiem wpakował ją do siatki. Cztery minuty przed zejściem do szatni wreszcie jakiś zalążek składnej akcji gospodarzy, główkował Dominik Steczyk, wprost w bramkarza.
Druga połowa wyglądała zgoła odwrotnie. Pierwsza akcja, w której Bartłomiej Kalinkowski uderzył minimalnie obok słupka należała jeszcze do łodzian, ale z upływem czasu rozkręcali się gliwiczanie. W 53. minucie na tablicy wyników mieliśmy już 1-1, wpisał się na nią Piotr Parzyszek. Snajper „Piastunków” wykorzystał świetnie dogranie Gerarda Badii na piąty metr i głową umieścił futbolówkę w sieci, uprzedzając wcześniej obrońców. Pięć minut później ponownie „Rycerze Wiosny”, a konkretnie Trąbka, który z dalekiej odległości pomylił się niewiele, mogło być ponowne prowadzenie ŁKS-u. W 85. minucie kibice ryknęli z niedosytu, piłka huknęła tylko w poprzeczkę po strzale Gerarda Badii, odbijając się przed linią bramkową, o bramce mowy być nie mogło, ale gliwiczanie wciąż atakowali, by zdobyć trzy punkty. Udało im się to 180 sekund później, kiedy to Jorge Felix wpakował piłkę do celu, ponownie asystę zaliczył Badia. Hiszpan płasko dograł do swojego rodaka, a ten wślizgiem zrobił to, co do niego należało, dając tym samym zwycięstwo swojej drużynie. Takim też wynikiem zakończył się ten pojedynek w Gliwicach.