Wracająca do wielkiej formy warszawska Legia wygrała zdecydowanie we Wrocławiu ze Śląskiem 3:0, wychodząc na 2. miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy i zrównując się punktami z jej liderem.
Spotkanie wojskowych ekip ścisłej czołówki – Śląska i Legii – we Wrocławiu wyzwoliło mobilizację na boisku i trybunach. Śląsk musiał wygrać by utrzymać pozycję lidera tabeli. Z kolei stołecznemu zespołowi zwycięstwo gwarantowało zrównanie się punktami przodownikiem rozgrywek. Na wrocławski stadion przybyło blisko 32 tysiące kibiców, w tym około 3,5 tysiąca z Warszawy !
Początek spotkania obfitował w ostre wejścia z obu stron. Jednak w 7. min. nieczyste zagranie w wykonaniu Lewczuka miało miejsce w polu karnym, przez co sędzia podyktował „jedenastkę”. Pewny zwykle z takich sytuacjach Pich oddał sygnalizowany strzał, a we wszystkim zorientował się Majecki i z prowadzenia Śląska wyszły nici. Ten moment ewidentnie podciął skrzydła wrocławianom, natomiast stołeczni gracze zyskali więcej pewności. W 13. min. zaczęła się akcja lewą stronę Legii, a potem Luquinhas, Karbownik i Wszołek stworzyli tercet bramkowy z finalizacją na 0-1 w wykonaniu tego ostatniego.
Następnie zawodnicy Śląska zabrali się do bardziej zdecydowanych akcji, ale grając trochę bez przekonania we własne siły łatwego zadania nie mieli. Przewagę w polu utrzymywała warszawska drużyna, która po zwycięskim początku miała kilka minut na złapania oddechu. Z sektorów najwierniejszych sympatyków rozległy się strzały, a zaraz potem dym fajerwerków uniemożliwił kontynuowanie gry. Sędzia zarządził nieprzewidzianą przerwę, która potrwała 10 minut. Kilka minut po powrocie na boisku druga bramka dla Legii wisiała w powietrzu, gdy Gwilla znalazł się w idealnej okazji. Gruzin zbyt długo zwlekał na oddanie strzału i Żivulić zażegnał wejściem niebezpieczeństwo. Kolejne minuty nie były wielkim widowiskiem. Piłkarze Śląska podejmowali ofensywne inicjatywy, a Legia czekała na kontry. Jeszcze w tej części gry było kilka interesujących zagrań z obu stron. Widzowie obserwowali zaczepne akcje, jednak do zmiany stron – poza akcja Kante złapanym na spalonym – nic szczególnego się nie wydarzyło.
W drugiej części gry przytłaczająca większość obecnych na stadionie liczyła na lepszą postawę Śląska, lecz wyraźnie – mimo krótkiej inicjatywy gospodarzy – lepsza była Legia.
W 58. min. dwukrotnie w świetnych sytuacjach uderzał Luquinhas i dwukrotnie kapitalnie interweniował Putinocky. Dwie minuty później Wszołek podał to Gwilii, jednak ten uderzył wysoko nad bramką. W 67. min. Kante oddał silny strzał, lecz lecz nie trafił w światło bramki.
Wreszcie w 73. min. stołeczni gracze rozmontowali wrocławską obronę. Karbownik z Niezgodą zagrali równie szybko co precyzyjnie, a w hokejowym stylu bramkarza okrążył Kante i z ostrego kąta dał dwubramkową przewagę piłkarzom ze stolicy.
W 83. min. nastąpiło ostateczne rozstrzygnięcie meczu. Wszołek z prawej strony pola karnego zacentrował precyzyjnie na głowę Luquinhasa, a ten skonsumował akcję trzecim trafieniem. Legia w bardzo dobrym stylu zdobyła wrocławską twierdzę – była to pierwsza porażka na własnym boisku Śląska od kwietnia bieżącego roku – zwyciężając efektownie 3:0.
ŚLĄSK WROCŁAW 0:3 LEGIA WARSZAWA
Wszołek 14. Kante 73., Luquinhas 83.
Śląsk Wrocław: Putnocky – Dankowski, Puerto, Golla, Stiglec – Živulić, Łabojko (69. Marković) – Pich, Gąska (78. Cholewiak), Płacheta (67. Samiec-Talar) – Expósito.
Legia Warszawa: Majecki – Vesović, Lewczuk, Jędrzejczyk (C), Karbownik – Martins (67. Niezgoda), Antolić – Wszołek, Gwilia (84. Wieteska), Luquinhas – Kante.