Niestety dawno temu jakaś „mądra głowa” wpadła na pomysł podziału punktów. Oznacza to tyle, że pierwsze 30 kolejek jest tylko połowicznie ważne i zwycięzca zgarnia 1.5 a nie 3 oczka. Na domiar złego poza szkodą wygranego, przegrany dostaje zawsze 0 pkt. Nie ujemne, nie kary, ale zawsze zero. Wniosek? Porażka jest warta tyle samo, a zwycięstwo połowicznie uznawane za sukces. To tak jakbyście pracowali w systemie premii. Do 25. dnia miesiąca macie 3000 złotych premii, a tu przychodzi szef, burzy Wasz dorobek i mówi, że macie 1500 zeta i ostatnie 5 dni Wam się będzie liczyć normalnie. Chore, prawda? No dobra, ale przejdźmy do meczów.
Pogoń Szczecin- Ruch Chorzów Podobno to był mecz ekip z grupy mistrzowskiej. Zapewne nie tak sobie to spotkanie wyobrażał każdy kibic. Ruch psim swędem wszedł do TOP 8, podniecał się tym jak wiewiórka na widok orzeszka a tu klops. Jakby grali w grupie spadkowej może byłaby jakaś motywacja, a tak? Utrzymanie pewne, szanse na mistrzostwo zbliżone do tego, że uchodźcy będą walić drzwiami i oknami do Rumunii a nie Niemiec i mieliśmy pojedynek atrakcyjny jak Angela Merkel. 1:1
Legia Warszawa- Lech Poznań Ten mecz już przypominał „grupę mistrzowską”, bowiem sprawa była tu prosta, porażka Legii to sraczka przed Piastem, porażka Lecha to koniec marzeń o obronie tytułu. Mówić ogółem: grał Lech, strzelała Legia. Środek pola miał być decydujący, a tam duet Linetty-Gajos stłamsił legijnych graczy Pazdan-Borysiuk. Niby miał im pomagać Duda, ale prędzej Stoperan pomoże na ból głowy niż Słowak ostatnimi czasy swoją grą. O wyniku meczu nie zadecydowały jednak umiejętności kogokolwiek, a błąd Tetteha, który zamiast podać do najbliższego kolegi to zaczął swoje modły, jakieś czary mary i suma sumarum podarował Legii gola. Arajuuri też wypuścił Prijovica sam na sam z Buricem, ale ten spudłował. Prezent za prezentem, gdyby gracze Kolejorza założyli białe brody to mogli śmiało nazywać się św. Mikołajami. 1:0
Korona Kielce- Śląsk Wrocław Ja serio przed pisaniem felietonu, czyli tego bełkotu, nie mam zamiaru skrytykować bramkarza Śląska. Nie gra mój ulubieniec- Pawełek. I dobrze, bo prędzej Cezary Żak wygra w biegu przez płotki niż pan Mariusz czegoś nie zepsuje, no ale przysłowie „ z kim przestajesz, takim się stajesz” nabrało teraz innego znaczenia. Abramowicz zastąpił jakiś czas temu byłego reprezentanta, a ten szepnął mu przed meczem „weź coś odwal głupiego”. No to odwalił. Podał do rywala. Kolejny ananasek to Kiełb. Prawdopodobnie nie chciało mu się grać bo już na początku drugiej połowy wyjechał z łokcia Diaw’owi i miał bieganie z głowy. Mecz dziwny, aczkolwiek wynik sprawiedliwy. 1:1
Zagłębie Lubin- Lechia Gdańsk To nie było Zagłębie, które przywykliśmy oglądać, ani Lechia która na wyjazdach przeważnie zapomina jak się gra w piłkę. Od pierwszego gwizdka to goście atakowali,a Zagłębie tylko wybijało na pałę przed siebie, byle gdzie aby dalej od bramki. Lechia pokazuje, że drzemią w niej możliwości. Dziś wygrała z niezłym Zagłębiem, choć z taką obroną Zagłębia powalczyłaby nawet kadra ministrantów. W każdym razie było dobrze. 1:2
Piast Gliwice- Cracovia Kraków Wiele osób po tym meczu stwierdziło, że Mak utrzymał swoim trafieniem Piast w walce o mistrzostwo. Gucio prawda, bo to z potencjalnie zespołami spoza podium i w meczach u siebie Piastunki miały szukać zwycięstw. Wiemy już, że z Craxą się nie udało, frajerski remis w ostatniej minucie. Na rozkładzie u siebie silna Lechia, mocna Pogoń i rewelacja wiosny- Zagłębie. Poza tym Piast znów wrócił do poziomu ligowego średniaka, jest wiceliderem tylko dlatego, że reszta ligi to ofermy. Na dobrą sprawę do przewidzenia był taki obrót sprawy. Co więcej jak odejdzie czeski zaciąg to w kolejnym sezonie Piast będzie się bić i o miejsca 9-16. 1:1
Podbeskidzie Bielsko Biała- Termalica Nieciecza Mecz gigantów chciałoby się rzec. Spotkanie idealnie podsumowuje bramka, dająca Termalice wygraną. Przypadek, gol z niczego, generalnie wszystko na farcie. To było spotkanie obfitujące w strach. Strach przed odsłonięciem się, strach przed najzwyklejszym świecie graniem w piłkę. W filmie „Pitbull” padła kwestia: „Nie każdy facet z widłami to Zeus”. Tak samo trzeba powiedzieć tutaj: „nie każdy facet w korkach to piłkarz”. Na poziomie Ekstraklasy bać się zaatakować Podbeskidzie/ Termalikę? Aspirujący na miano dresiarzy mawiają ”JP na 50% bo bardziej się boje” Tu była taka chęć wygrania na takie 50%. 0:1
Jagiellonia Białystok- Górnik Łęczna Pierwsze minuty to ataki gospodarzy na pełnej… mocy. Cisnęli, cisnęli, choć bramki zdobyć nie mogli. Potem Mackiewicz nabrał sędziego a ten wskazał na wapno. Tomasik nie zwykł marnować takich okazji i Jaga objęła prowadzenie, potem Górnik dalej był jak Tody w bajce „Gumisie” a jeszcze Vassiljev pierdyknął z daleka na koniec żeby goście się już nie łudzili. W drugiej części po katastrofalnej pogodzie i grze gości, wyszło słońce. Wówczas zaczęło się tak zwane „ćwielongowanie”. Niedziela… Słońce… Prawie 17:00… Ćwielongiem waliło na kilometr. Dać im polówki, grilla i byłoby ciekawiej niż to co oglądaliśmy. Ale co się dziwić? Jaga swoje zrobiła a Górnik nie miał argumentów i umiejętności. Razem z imiennikiem z Zabrza za rok czeka ich kilka wyjazdów w miejsca taki jak Sosnowiec, Bytów, może Siedlce. 2:0
Wisła Kraków- Górnik Zabrze Pamiętacie serię reklam Sprite? Wisła była Sprite a Górnik pragnienie, a że pragnienie nie ma szans, to wynik był znany. Różnica klasy między zespołami, a bardziej ligami. Górnik w I lidze odnajdzie się na pewno, Wisła nie powinna mieć większych kłopotów by zdominować tę grupę. Gol dla Górnika to zwyczajny prezent od Wisły, klub ten nie zasługuje na grę w Ekstraklasie. 3:1