Nie ma już miejsca na błędy, na pomyłki, na „gorszy dzień”. Liga wkroczyła w stadium, które już nie pozwala na wybryki i każdy mecz trzeba traktować jak finał. Zostało już tylko 6 kolejek i 18 punktów do zdobycia. Niby wszystko jest możliwe, ale znając naszą polską piłką przysłowie będzie aktualne tylko bez słowa „niby”.
Lech Poznań- Piast Gliwice Pierwsi stracili tydzień temu szansę na obronę tytułu, drudzy w ostatniej minucie stracili 2 punkty, niemalże niezbędne aby walczyć z Legią o mistrzostwo. Dwie solidne ekipy, chociaż goście na wiosnę rozczarowują. Obie po niekoniecznie udanej imprezie(ostatnie spotkania) ale obie z dużym kacem (niekorzystne wyniki). Wbrew wszystkim znakom na niebie i ziemi to tym, którym powinno zaleć mniej, ruszyli do ataku, dwa razy dali w łeb Piastowi i wydawało się, że już po jabłkach. Ale druga cześć to zamiana ról. Dwa ciosy gości i Lech na dechach 2:2. Sędzia nie chciał aby gliwiczanie nie daj Boże wygrali ten mecz więc nie mogąc zabrać im gola, zabrał im zawodnika. I to dobrego. Vacek ledwo pierdnął a sędzia już go wyrzuciał z boiska. W mojej ocenie troszkę zbyt pochopnie. Tak się zabija emocje. 2:2
Cracovia Kraków- Zagłębie Lubin Nie było w tym meczu ani walki, ani zaciętości, ani chęci piłkarskiego morderstwa na rywalu. Co prawda to gospodarze wygrali, ale po karnym z tak zwanej… no wiecie. Równie dobrze w tym meczu mógł paść remis, mogło być 0:0 bo prawdę powiedziawszy w defensywie oba kluby grają poprawnie, natomiast z przodu oglądamy obraz nędzy i rozpaczy. Zwłaszcza u gospodarzy, którzy nie przekonują, a to oni najprawdopodobniej zagrają jako polski reprezentant w europejskich pucharach. Zagrają to może wygórowane słowo. Wystąpią brzmi wiarygodniej. Strach pomyśleć, co czeka nas na jesieni, jaki to kolejny potężny klub z Azerbejdżanu, Armenii lub Gruzji spuści nam manto. Poza Legią i Lechem (jak wygra PP) to będzie dramat. O ile krakowianie zagrają w Lidze Europ to w rundach przedwstępnych trafią na potentatów z krajów „gorszych piłkarsko”. Ci „potentaci” będą na poziomie Zagłębia albo i lepsi, a mieliśmy taki przedsmak w tym meczu, gdzie to Zagłębie prowadziło grę. Odszedł Rakels to nie ma z przodu nic. Mówi się o odejściu Kapustki, a to zburzenie ścianki działowej w bloku. Marnie to wygląda choć 3 punkty zostają w Krakowie. 1:0
Lechia Gdańsk- Pogoń Szczecin Gdańsk to chyba jedyne miejsce w Polsce, gdzie cieszą się z podziału punktów. Zakwalifikowanie się do czołowej ósemki ligi rzutem na taśmę a teraz jest to jeden z kandydatów do walki o puchary. Taką Lechię miło się ogląda, kibice na bank będą liczniej przychodzić na stadiony, bo mecz z Zagłębiem (2:1) i teraz z Pogonią pokazał, że ten zespół umie grać w piłkę zarówno efektownie, jak i efektywnie. Krasić jeszcze w grudniu był na aucie kariery. Teraz gra jak z nut. Kovacević pokazał, że umie i odebrać i uderzyć, a nie jak myślano do tej pory, że potrafi tylko trzeć chrzan. Dziś akurat Lechia miała ułatwione zadanie bo chyba najgorszy mecz w lidze dotychczas zagrał Adam Gyurcso, będąc ewidentnie „12” zawodnikiem Pogoni. Albo udawał drzewo od którego piłka tylko potrafi się odbić, albo walił w pomidory na oślep, albo podawał w tylko sobie znanym kierunku, nie zważając na partnerów. Tragicznie grał też Dwalishwili ale ten to chociaż działał w myśl powiedzenia „Chcesz pomóc? Nie wpierdzielaj się”. Zostawił grę w piłkę innym le Pogoń w „9” nie miała szans z „12” Lechii. 2:0
Ruch Chorzów- Legia Warszawa Klub ze stolicy obchodzi w tym roku 100- lecie” I od tych 100 lat Legia nie nauczyła się wykorzystywać potknięć rywali. Piast zremisował zatem wystarczyło wygrać z Ruchem. Tymczasem cud, że jednak Legia nie przegrała, bo powinna gdyby Stępiński i koledzy znali zasady gry, polegające na trafieniu w czworokąt, nie poza niego. Szanse miała też Legia, ale Prijović zamiast trochę pomyśleć to zamykał oczy, walił ile sił w nogach. To samo Hamalainen. Zawodnicy tej klasy nawet po kilku piwach i w garniaku powinni to ładować. Mogło być i 3:3. 0:0
Górnik Łęczna- Wisła Kraków Konsekwencja zespołu z Łęcznej na „zero z przodu” pachnie spadkiem na kilometry. Razem z imiennikiem z Zabrza grają tak słabiutko, że poza kibicami tych drużyn nikomu ich nie szkoda. No może Zabrzan za tradycję i kibiców. Jednakże piłkarsko dwa Górniki przypominają dwie ćmy koło żarówki, które bez celu odbijają się od siebie. O samym meczu niewiele dobrego można rzec, bowiem tylko Wisła grała w piłką a gospodarze wyszli aż 9. defensywnymi zawodnikami. Grając o utrzymanie i na dodatek u siebie. Masakra. Wisła przez długi okres nie mogła się przełamać(weź sforsuj okop i drut kolczasty), ale jak już wpadła pierwsza, to i wpadły też pozostałe dwie. 0:3
Termalica Nieciecza- Korona Kielce Graczom jednej i drugiej ekipy chyba nie bardzo wytłumaczono przed meczem zasady gry w piłkę. To co oglądaliśmy to było jak koszmar. Jak mało smaczny żart. Nie wiadomo było do końca czy piłkarze robią sobie z nas jaja czy oni tak na serio. Dopiero końcówka to troszkę emocji. Cztery setki, żadnego gola. Kalectwo. W sumie mecz bez żadnej stawki. 0:0
Górnik Zabrze- Podbeskidzie Bielsko Biała Górnik zagrał „swoje” a Podbeskidzie jakby miało kloca w gaciach i było po imprezie na mega kacu. Apatia jak po lekach uspokajających, refleks szachisty i wydawało się, że Góralom ktoś każe grać. Gol dla Górnika to swojak strzelony przez Mójtę, który mógł tę piłkę wybić spokojnie poza bramkę, ale pokusa zdobycia bramki była silniejsza. Zabrzan ktoś musi wyręczać, bowiem ich napastnik jest napastnikiem tylko z nazwy, prędzej ja bym coś strzelił niż Kante. 1:0
Śląsk Wrocław- Jagiellonia Białystok Zrozumienie niektórych klubów oraz niektórych piłkarzy jest trudniejsze niczym rozszyfrowanie enigmy. Enigma to przy tym prymitywne urządzenie. Taki Śląsk Wrocław do niedawna dostarczał punktów każdemu, kto ich potrzebował, dziś idzie pewnie na utrzymanie. Abramowicz broni setki, sam na sam, mocne i techniczne strzały rywali a delikatne motyle go przerastają i lądują w siatce. Poza jednym incydentem chłopak grał bardzo dobrze, choć do złudzenia przypomina on byłego gracza Legii Takesure’a Chinyamę. Który z „zerowego kąta” mając 20 metrów do bramki gola strzeli, ale już z 2 metrów do pustaka to nie za bardzo. Sam mecz o niczym nie decydował, zapewne jedni i drudzy w tej lidze zostaną bo są gorsi. 3:1