W piątek i w niedzielę biało-czerwoni rozegrają dwa mecze z najsilniejszą obecnie futsalową reprezentacją na świecie, czyli Brazylią. – To trochę tak, trzymając się wszystkich proporcji, jak Brazylia z otwartych boisk. A może jeszcze większy potentat – mówi Błażej Korczyński, trener naszej futsalowej reprezentacji.
W Brazylii specjalizują się w każdej odmianie piłki. Mimo fantastycznych warunków do gry na świeżym powietrzu, równie dobrze następcy Pelego, Romario czy Ronaldo radzą sobie w hali pod dachem. Na osiem turniejów mistrzostw świata Brazylijczycy wygrali aż pięć, w tym trzy pierwsze. Właściwie w kategoriach rozczarowania mogą traktować jedynie ostatni mundial. W 2016 roku w Kolumbii „Canarinhos” przegrali w 1/16 finału po rzutach karnych z Iranem. To był pierwszy turniej mistrzostw świata, w którym reprezentanci z Kraju Kawy nie stanęli na podium. A ostatni raz w regulaminowym czasie gry na mundialu przegrali w… 2000 roku. W finale w Gwatemali ulegli wtedy Hiszpanii 3:4. To spotkaniem zakończyła serię ich 167 zwycięstw!
Brazylia praktycznie od zawsze zajmuje pierwsze miejsce w rankingu FIFA (Polska jest na 27. pozycji). Nic dziwnego, że przewodzi też w każdej klasyfikacji mistrzostw świata. Dzisiaj jednak w reprezentacji nie ma już większości zawodników, którzy zapracowali na ten sukces. – Nadal jednak jest to bardzo silna drużyna, trzeba na nich uważać właściwie w każdym momencie, nie ma mowy o silniejszych i słabszych elementach w tym zespole – Korczyński nie ukrywa, że nasza reprezentacja musi skupiać się przede wszystkim na sobie. – Mamy swoje założenia, które chcemy realizować. Wynik to sprawa mniej ważna, bo w otwartej grze z Brazylią jesteśmy słabsi. Ważniejsze jest to, co wyniesiemy z tych spotkań – dodaje trener biało-czerwonych.
Wiadomo, że Brazylijczycy w obu spotkaniach z Polską zagrają w składzie krajowym. – To niczego nie zmienia. Trzeba mieć się na baczności przez pełne 40. minut, bo rywal w sekundę potrafi tak zakręcić człowiekiem, że można się pogubić – obrazowo opisuje możliwości pięciokrotnych mistrzów świata Michał Wojciechowski, który jako jedyny z naszej obecnej reprezentacji miał już okazję grać przeciwko „Canarinhos”. Biało-czerwoni rywalizowali dotychczas z Brazylią czterokrotnie. W 2001 roku, przygotowując się do mistrzostw Europy, przegraliśmy 5:12, natomiast sześć lat temu zagraliśmy w Brazylii trzy mecze. Zdobyliśmy w nich dwie bramki.
Dla naszej reprezentacji potyczki z Brazylią będą pierwszymi meczami po mistrzostwach Europy. W Słowenii Polacy nie wyszli z grupy, ale zwłaszcza w spotkaniu z Rosją napsuli dużo krwi utytułowanemu rywalowi. – Mistrzostwa Europy oddały nasze miejsce. Nie jesteśmy w stanie bić się o medale, jesteśmy w gronie dwunastu najlepszych europejskich reprezentacji, teraz trzeba robić maleńkie kroki do przodu – mówi Korczyński, dla którego najbliższe mecze to początek przygotowań przed przyszłorocznymi eliminacjami mistrzostw świata.
Polacy swoich rywali w eliminacjach MŚ 2020 poznają na początku przyszłego roku, jesienią odbędzie się natomiast turniej eliminacyjny. Najbliższe miesiące, począwszy od potyczek z Brazylią, mają służyć konsolidacji drużyny, w której dochodzić będzie do zmian. – Młodzi będą dostawać kolejne szanse – zapewnia popularny „Korek”.
Przykładem tego jest już powołanie Sebastiana Grubalskiego czy Sebastiana Leszczaka. To z pewnością na tych debiutantów będą zwrócone oczy polskich kibiców. Ten pierwszy już od dłuższego czasu określany jest jako wielka nadzieja polskiego futsalu, był przymierzany do gry w piłkarskich klubach, chociażby w Pogoni Szczecin. Leszczak błyszczy ostatnio formą w Futsal Ekstraklasie, kibicom także jest znany z ligowych boisk. – Będę chciał zaistnieć w tej reprezentacji na dłużej. To mój podstawowy cel, jednocześnie spełnienie marzeń – mówi były zawodnik Wisły Kraków, obecnie gracz Clearexu Chorzów. Na początek obaj zostają rzuceni na najgłębszą wodę.
Dzisiejszy mecz odbędzie się w Kurytybie (Brazylia) o godzinie 19:00 czasu polskiego.
Informacja prasowa