Od momentu, gdy stery na ławce trenerskiej Lecha przejął Nenad Bjelica, drużyna poznańskiego Lecha prezentuje dobry futbol, a co najważniejsze skuteczny. Chorwat wprowadził trochę świeżego powietrza do szatni ,,Kolejorza” po kadencji Jana Urbana. Nowe metody treningowe przynoszą efekty i dziś śmiało możemy powiedzieć, że zespół z Wielkopolski to poważny kandydat do walki o mistrzostwo Polski.
Gdyby stworzyć tabelę Lotto Ekstraklasy od dnia, kiedy na Bułgarskiej pojawił się Chorwat, to Lech byłby liderem. 30 punktów w 15 meczach wystarczyłoby do tego miana. Średnia 2 punktów na mecz być może nie rzuca na kolana, lecz wiele zwycięstw poznaniacy odnieśli w efektowny sposób. Wystarczy wspomnieć chociażby wygraną 5-0 w Chorzowie czy 3-0 w Lubinie. No i oczywiście mamy na uwadze także dwa tegoroczne zwycięstwa po 3-0 z Niecieczą oraz Piastem. ,,Kolejorz” jest rozpędzony i nie zamierza zwalniać.
Chorwat zaszczepił w piłkarzach wolę walki i grę do ostatniego gwizdka arbitra. Widać także, iż Bjelicy bardzo zależy na pracy przy Bułgarskiej, gdyż w błyskawicznym wręcz tempie nauczył się języka polskiego w stopniu komunikatywnym. To zdecydowanie ułatwia mu współpracę z wieloma jego podopiecznymi. Były trener m.in. Austrii Wiedeń wziął sobie do serca hasło z transparentu, który kibice Lecha wywiesili na jego inauguracyjnym spotkaniu w roli szkoleniowca ,,Kolejorza”. Jego treść brzmiała następująco: ,,Treneru Bjelice, hocemo borce, a ne zvezdice”(Trenerze Bjelico chcemy wojowników, a nie gwiazdeczki). Powiedział potem, iż przetłumaczył go zawodnikom i dał im jasny sygnał, że tylko piłkarze, którzy wykażą się wysokim zaangażowaniem, będą zwycięzcami.
Swoją dobrą formę z czasów gry w Pogoni Szczecin odnalazł na Bułgarskiej wreszcie Marcin Robak. 9 z 11 trafień w tym sezonie ligowym miało miejsce za kadencji trenera Bjelicy i na dobrą ocenę napastnika Lecha nie wpływa fakt, iż ponad połowa z tych goli została zdobyta z rzutów karnych. Robak po prostu dużo bardziej poświęca się pracy dla zespołu. Pierwsze skrzypce w ekipie ,,Kolejorza” gra Darko Jevtić. Szwajcar jest główną postacią w drugiej linii, chociaż na wiosnę może się to zmienić, gdyż fantastyczne wejście w nią zaliczył Radosław Majewski. Były reprezentant Polski rozegrał kapitalne spotkania przeciwko Bruk-Betowi oraz Piastowi. Takich występów jak najwięcej życzyliby sobie fani zespołu z Poznania.
Obiecująco zapowiada się nowy nabytek Lecha na lewej obronie, czyli Wołodymir Kostevych. Ukrainiec mocno dał się we znaki defensywie Piasta, kiedy to raz po raz nękał ich groźnymi wrzutkami, a jedna z nich zakończyła się asystą przy golu Majewskiego. Kostevych zaliczył w tym meczu najwięcej kontaktów z piłka, bo aż 77. Jak słusznie zauważyli dziennikarze Canal + w programie Liga + Extra – Lech nie ma na problemów na pozycji lewego obrońcy od mniej więcej dziesięciu lat. W przeszłości grali tam tacy gracze jak m.in. Seweryn Gancarczyk, Luis Henriquez czy Tamas Kadar. Ukrainiec moim zdaniem godnie zastąpi tego ostatniego, który przeniósł się tej zimy do Dynama Kijów.
Lech jest na właściwych torach. Rozpędzona poznańska lokomotywa ma przed sobą teraz stacje Szczecin, gdzie ,,Kolejorzowi” nigdy nie grało się łatwo. Powodów do optymizmu przy Bułgarskiej jest, co nie miara, lecz pamiętajmy, iż zespół Nenada Bjelicy wciąż traci 5 punktów do liderującej Lechii. Jednakże droga do mety sezonu 2016/17 jest jeszcze długa i kto wie, być może tytuł mistrzowski z powrotem wróci do Poznania, a mieszkańcy stolicy Wielkopolski znów będą mogli tłumnie zgromadzić się w czerwcu na Placu Mickiewicza.