Poweekendowy Ogień #9: O reformie ligi słów kilka

Aktualizacja: 3 lut 2022, 12:12
17 kwi 2017, 11:44

To już niemal pewne. W najbliższym czasie szykuje nam się kolejna reforma ligi. ESA37 prawdopodobnie przejdzie do historii polskiej piłki i zastąpi ją liga w kształcie 18 zespołów. Ta propozycja już od kilku lat przewija się w dyskusji na temat wizji rozgrywek i ich organizacji. Tylko powstaje pytanie, czy aby na pewno okaże się ona skuteczna?

Obecny system rozgrywek jest dosadnie mówiąc poroniony. Dzielenie punktów to czysta głupota i przez to mamy takie sytuacje, że mistrzem może zostać drużyna, która po 37 meczach zdobędzie mniej punktów, niż inna, bądź zespół może spaść z ligi, mimo że po 37 spotkaniach zgromadzi więcej oczek, niż dwie inne ekipy. Celem reformy ESA37 miało być zwiększenie meczów pomiędzy najlepszymi drużynami w kraju, by zwiększyć atrakcyjność ligi. Tymczasem rok temu w Gliwicach mimo tego, że Piast grał bardzo dobrze i do końca walczył o mistrzostwo, to i tak były spore problemy, by zapełnić stadion, który liczy raptem 10 tysięcy miejsc. Chyba nie tak to miało wyglądać…

Ekstraklasa składająca się z osiemnastu drużyn będzie popierana przez prezesów klubów, gdyż w myśl zasady, że nie obcina się gałęzi, na której się siedzi, zwiększą oni liczbę miejsc w podziale łupów, jakie płyną z tytuły występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wielkim zwolennikiem tego kształtu ligi jest chociażby prezes Lecha Poznań Karol Klimczak, który otwarcie zadeklarował swoje poparcie dla tego pomysłu w wywiadzie dla Radia Merkury w ubiegłym roku.

Tylko czy aby na pewno zwiększy to poziom atrakcyjności naszej ligi? Dzięki tym zmianom do Ekstraklasy mogą dostać się drużyny, które ani organizacyjnie, ani piłkarsko nie wspomogłyby ligi, by zmierzać w tym kierunku. Spójrzmy dzisiaj na I ligę. Tak jak pisałem w #6, do Ekstraklasy nadają się praktycznie tylko trzy drużyny, więc powiększanie jej spowoduje awans drużyn, które mogłyby nie sprostać wymaganiom rozgrywek. Spowoduje to mnóstwo komplikacji i punkty ujemne za m.in. brak płynności finansowej będą na porządku dziennym.

W przypadku naszych klubów, moim zdaniem bardzo dobrym rozwiązaniem byłoby zmniejszenie ilości drużyn w Ekstraklasie do dziesięciu. Najlepsze zespoły w kraju grałyby ze sobą 4 razy, czyli jeszcze częściej, niż teraz, a i liga wyglądałaby normalnie, bez udziwnień. Wiem, że to utopia i najprawdopodobniej takiego kształtu nasze rozgrywki nie przybiorą nigdy, lecz pomarzyć zawsze można.

Mimo licznych wad rozgrywek składających się z 18 drużyn, to i tak jest to lepsze rozwiązanie, niż ESA37. Uprości to zdecydowanie sytuacje i nie spowoduje licznych komplikacji, takich jak obecne. 34 mecze będą także optymalną ilością spotkań w sezonie, a także przez to nie trzeba będzie tak wcześnie zaczynać rozgrywek ligowych. Pierwsza kolejka zapewne odbyłaby się wówczas pod koniec lipca, a nie w jego połowie. Jak zadecydują działacze? Przekonamy się o tym w najbliższych dniach/tygodniach.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA