Remisem 1:1 zakończyło się spotkanie Korony Kielce z gliwickim Piastem. Dzięki temu punktowi goście wrócili na fotel lidera.
Przed spotkaniem ciężko być optymistą w kwestii wiary w dobry wynik gospodarzy. Do Kielc przyjechał wicelider, który na dodatek na wyjazdach radził sobie przyzwoicie. Gospodarze byli tylko 3 punkty nad strefą spadkową i musieli walczyć o dobry rezultat.
Pierwsza cześć spotkania, a właściwie pierwsze minuty pokazały nam iż nie będziemy świadkami dobrego widowiska. Optyczna przewaga należała do gliwiczan, jednak to gospodarze częściej uderzali na bramkę rywali, co więcej Piast nie potrafił bardzo długo oddać strzału by statystycy mogli zaliczyć go jako celny. Pod koniec pierwszej części gra trochę się ożywiła, widzieliśmy sporą liczbę dośrodkowań, jednak nie kończyły się one dobrymi sytuacjami napastników. Gdy już piłkarze obu drużyn myślami byli pod prysznicem Airam Cabrera po raz 11. w tym sezonie zmusił bramkarza rywali do kapitulacji.
Druga odsłona to nieudolna pogoń Piasta za doprowadzeniem do remisu. Najlepiej odzwierciedlał to kompletnie nieudany rzut rożny, wizytówka nieudolności wicelidera. Kolejne minuty to ataki jednych i drugich, z minimalnym wskazaniem na gospodarzy, którzy groźnymi kontrami nękali defensywę gliwiczan. Dopiero po godzinie gry nastąpiła żwawa wymiana ciosów, co wybudzało z delikatnego letargu oglądających ów mecz. W 69. minucie Mateusz Mak wyrównał wynik meczu, przez co Piast do meczu Legii z Lechem znów zasiadł na fotelu lidera. Od tej chwili do głosu doszedł zespół Jaroslawa Latala. Jak dotychczas Piast nie mógł trafić w bramkę, a po zdobytym golu jakby wstąpiła w nich nowa siła. Końcówka była ciekawa jednak więcej bramek już nie oglądaliśmy.
Korona Kielce- Piast Gliwice 1:1 (44’Cabrera/ 69’Mak)