Kibice, którzy przybyli do Gdyni na mecz Arki z Zagłębiem Sosnowiec nie mieli na co narzekać. Dwa zespoły z czołówki I-ligowej tabeli, dużo emocji, bramki… i remis 2:2 w ostatecznym rozrachunku.
Dzisiejszy pojedynek Arki Gdynia z Zagłębiem Sosnowiec był w pewien sposób wyjątkowy. Mecz ten miał bowiem kilka dodatkowych smaczków. Przede wszystkim była to bezpośrednia walka o awans do Ekstraklasy. Przed meczem Arka zajmowała bowiem 2. miejsce w tabeli I ligi, mając jedynie 3 punkty przewagi nad 3. Zagłębiem Sosnowiec.
Ponadto na trybunach mogło lekko iskrzyć – przecież gospodarze otwarcie sympatyzują z Lechem Poznań, natomiast goście… z Legią Warszawa. Szkoda tylko, że w dzisiejszym spektaklu na trybunach uczestniczyć mogło jedynie 9000 osób. Wszystko z powodu pewnej zagwozdki organizacyjnej. Gospodarze zgłosili na ten mecz bowiem tylko taką ilość miejsc. 6000 krzesełek Stadionu Miejskiego pozostało zatem pustych.
Już od pierwszych minut gry z dużym animuszem do ataku ruszyli zawodnicy gospodarzy. Zagłębie Sosnowiec zostało całkowicie zepchnięte do obrony. W 8. minucie jednak goście potrafili ocknąć się i przeprowadzić morderczy kontratak. Po koronkowej wymianie podań, futbolówka dostała się w końcu na prawą stronę – pod nogi Jakuba Araka. Ten zdecydował się na płaskie dośrodkowanie, które wślizgiem chciał przeciąć Krzysztof Sobieraj. Niefortunne ułożenie nogi sprawiło jednak, iż obrońca Arki… zaskakując własnego bramkarza, umieścił piłkę w siatce, dając Zagłębiu prowadzenie.
Po zdobyciu bramki drużyna Zagłębia poczuła się wyraźnie pewniej. W ciągu kolejnych kilkunastu minut obserwować mogliśmy liczne próby dośrodkowań ze strony gości. Pod bramką nie raz było nerwowo. Sytuacji nie umiał uspokoić Konrad Jałocha, który w kilku sytuacjach interweniował bardzo niepewnie.
Dopiero w 24. minucie gospodarze na dobre ruszyli ponownie do ataku. Od razu z bardzo dobrym skutkiem. Mateusz Szwoch dośrodkował do Dariusza Formelli. Tego jednak ubiegł obrońca, wybijając piłkę na rzut rożny.
Pierwotnie wykonanie korneru zakończyło się… ponownym wybiciem futbolówki przez obrońców. Ponowienie jednak wyszło już graczom Arki perfekcyjnie. Piłka dograna płasko na długi słupek, trafiła pod nogi Pawła Abbotta. Ten z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki rywali.
Do końca pierwszej połowy Arka utrzymywała inicjatywę po swojej stronie. Znakomitą okazję na zdobycie bramki miał Dariusz Formella, który po wyłuskaniu futbolówki sam kiwnął dwóch obrońców i uderzył technicznie tuż obok słupka bramki. Świetną szansę miał również Marcin Warcholak. On z kolei popisał się zaskakującym strzałem z dystansu, który jednak z największym trudem został wybroniony przez Wojciecha Fabisiaka.
Od początku drugiej części spotkania Arka ponownie zaatakowała. Widać było wyraźnie, że to gospodarze z dużo większym zaangażowaniem szukają strzelenia bramki, dającej zwycięstwo. W ciągu pierwszych 15 minut po zmianie stron Gdynianie, mimo ofensywnego nastawienia, nie potrafili wypracować sobie sytuacji otwierającej drogę do bramki. Takowa przytrafiła się dopiero w 68. minucie gry Marcusovi da Silvie. Uderzenie Brazylijczyka było bardzo mocne, lecz minimalnie niecelne – piłka po opuszkach palców bramkarza uderzyła tylko w poprzeczkę.
Ponownie niemoc w ataku zemściła się jednak na żółto-niebieskich. W 75. minucie Zagłębie Sosnowiec przeprowadziło kolejny znakomity kontratak. W pole karne Arki wpadł Robert Bartczak. Po przemierzeniu kilku kroków z piłką przy nodze, napastnik Zagłębia minął bramkarza Arki i… został sfaulowany – przynajmniej według sędziego Krzysztofa Jakubika, który zdecydował się na zastosowanie przywileju korzyści. Do piłki błyskawicznie dobiegł, będący notabene na ewidentnym spalonym, Michał Fidziukiewicz, dla którego umieszczenie piłki w siatce pozostało tylko formalnością.
O słuszności bramki przesądza zatem pytanie: czy Bartczak rzeczywiście był faulowany w polu karnym. Jeśli tak – bramka dla Zagłębia była zasłużona, jeśli zaś nie… sędzia dopuścił się dwóch koszmarnych błędów, które ostatecznie złożyły się na bramkę gości.
W ostatnich minutach Arka naciskała, szukając bramki dającej wyrównanie. Najpierw niezwykle blisko był Dariusz Formella, który minimalnie spudłował, po dośrodkowaniu Marcusa da Silvy. Kilka minut później – już w doliczonym czasie gry – Formella był już skuteczniejszy. Piłka spadła tuż pod jego nogi, nie mógł się pomylić. Piłka po jego strzale wpadła do bramki, dając Arce remis 2:2.
Remis oznaczał także cenny punkt, dzięki któremu Arka awansowała na 1. miejsce I-ligowej tabeli. Trzeba jednak brać poprawkę na to, że tyle samo punktów co Gdynianie, mają również piłkarze Wisły Płock, który swój mecz tej kolejki rozegrają jutro – na wyjeździe przeciwko Pogoni Siedlce. Zagłębie Sosnowiec jest zaś w tym momencie 3. ze stratą trzech punktów.
Arka Gdynia – Zagłębie Sosnowiec 2:2 (1:1)
0:1 – 8′ – Krzysztof Sobieraj (sam.)
1:1 – 26′ – Paweł Abbott
1:2 – 76′ – Michał Fidziukiewicz
2:2 – 91′ – Dariusz Formella