Ruchowi Chorzów udało się spłacić kolejną transzę zobowiązań wobec wierzycieli. Ponad 412 tys. złotych. Brzmi jak krok w dobrą stronę. Gorzej, że pieniądze te klub wziął z pożyczki od miasta, a do spłaty jeszcze trochę zostało.
Ruch Chorzów do końca roku musiał zapłacić drugą transzę, wynikającą z układu restrukturyzacyjnego. Wyrobić w terminie się nie udało, bowiem pieniądze przelano dopiero 7 stycznia. Powodem opóźnienia był brak środków do dyspozycji klubu. Ruch został uratowany przez radnych miasta, którzy zdecydowali się pożyczyć zespołowi całą potrzebną kwotę, czyli ponad 412 tys. złotych.
Niebiescy mają czas na spłatę pożyczki od miast do połowy grudnia 2019 roku. Zastawem hipotecznym ma być nieruchomość gruntowa, podobno należąca do przewodniczącego Rady Nadzorczej Ruchu, Zdzisława Bika. Miasto Chorzów jest największym udziałowcem Ruchu. Dlatego też nowo podpisane pożyczki mają być dla klubu bezpieczne i przede wszystkim realne do spłacenia.
Dług wobec miasta to jednak nie jedyny problem. Według raportów giełdowych w ostatnim czasie Ruch wziął kilka pożyczek, o łącznej wartości ponad 1,2 mln złotych. Terminy spłaty są różne, ale w każdym przypadku to kwestia zaledwie kilku miesięcy. A dochodzą jeszcze różne inne zobowiązania i długi…
Trudno ocenić jednoznacznie poczynania chorzowskiego Ruchu. Z jednej strony nareszcie spłacona zostało przynajmniej długów i widać, że zarządowi zależy na dobru i rozwoju klubu. Z drugiej strony zasypywanie jednych zobowiązań drugimi nie brzmi, jak idealne rozwiązanie. Chociaż zawsze lepsze to niż szukanie tajemniczego inwestora w Kambodży, tak jak pewien inny klub.