Sebastian Mila we wczorajszym meczu Górnika Łęczna z Lechią Gdańsk (3:2) dość szybko musiał opuścić plac gry przez kontuzję stawu skokowego.
Lechia Gdańsk pozostanie na 10. miejscu w tabeli przynajmniej do stycznia, a to nie jest szczyt marzeń dla kibiców z Gdańska.
– Nie tak to sobie zakładaliśmy. Zagraliśmy ostatnio dwa dobre mecze ze Śląskiem i Wisłą, mieliśmy dobrą passę, bardzo dobrze nam się trenowało, byliśmy mocno zmotywowani. Atmosfera w drużynie była dobra do tego stopnia, że w szatni rozmawialiśmy, że chcemy jak najszybciej rozegrać spotkanie z Górnikiem. Wyszło jak wyszło. Nie wiem czy pierwsza bramka zdecydowała o tym, że mecz tak się potoczył. Mogliśmy zagrać zdecydowanie lepiej. Zakończył się dla nas ten rok, przed nami dużo pracy i wiele treningów, które musimy poświęcić na poprawienie naszej gry – mówił po meczu Sebastian Mila
W pierwszej połowie kontuzji doznał nie tylko Sebastian Mila, ale także Aleksandar Kovacević.
– Na pewno było przez to mniejsze pole manewru, bo jednak w pierwszej połowie trener musiał dokonać dwóch zmian. Niestety to ograniczyło jego możliwości po przerwie. To był dla nas duży problem. Jestem rozczarowany tym, że musiałem zejść. Czekałem na ten mecz z niecierpliwością. Czułem się ostatnio wyśmienicie i jestem smutny, że przegraliśmy i że doznałem kontuzji. Może czasami tak to wygląda, że chce się aż za bardzo. Po tych dwóch zwycięstwach doprowadziliśmy do takiej sytuacji, że gdybyśmy mogli, to gralibyśmy mecze codziennie. Rzeczywiście to dla nas był fajny okres. Przygotowywaliśmy się maksymalnie do starcia z Górnikiem, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że zwycięstwo pozwoli nam na dalszy marsz w górę tabeli. Nie wyszło tym razem, ale ja dalej wierzę w ten zespół. Po pięciu porażkach z rzędu zdołaliśmy się podnieść i zaczęliśmy grać naprawdę fajną piłkę. To nie jest ostatnie słowo naszej drużyny – mówi piłkarz Lechii.
źródło: sport.pl