Ostatni mecz przy al. Piłsudskiego 138 w Łodzi widzewiacy rozegrali 22 listopada 2014 r. wówczas było to spotkanie na poziomie 1.ligi, a rywalem “czerwono-biało-czerwonych” był zespół GKS-u Katowice. Później prawie dwa i pół roku oczekiwania i tułania się po okolicznych boiskach, które znalazło swój koniec w sobotni wieczór, kiedy Widzew oficjalnie “wprowadził” się do nowego domu.
O tym jak był to upragniony powrót świadczy liczba sprzedanych karnetów, która zatrzymała się na liczbie 15.310, czym został ustanowiony nowy rekord Polski! Bez dwóch zdań był to ewenement na tym poziomie rozgrywkowym o czym rozpisywały się największe europejskie gazety i portale sportowe, m.in.: The Sun, Kicker i Marca. O tym jak wyglądało oficjalne otwarcie stadionu Widzewa zapraszamy na relację prosto z Łodzi…
“Pod stadionem”
W okolicach stadionu pojawiamy się gdzieś ok. 40 minut przed rozpoczęciem ceremonii otwarcia, która zaplanowana jest na godzinę 17.30. Organizatorzy apelowali przez klubową stronę, by pojawić się kilkanaście minut wcześniej pod stadionem w celu jak najbardziej sprawnego dostania się na trybuny. I wydaję się, że naprawdę spora grupa kibiców dostosowała się do tego komunikatu mimo iż tworzą się spore kolejki przed wejściem nie trzeba długo czekać, bo przejście przez bramki przebiega w sprawny sposób.
Sam stadion z zewnątrz robi duże wrażenie. Konstrukcyjnie prosty i tradycyjny, wyróżniający się elewacją trybuny głównej, gdzie szkło i beton architektoniczny wizualnie łączą się z klinkierem nawiązującym do przemysłowej historii miasta Łodzi. Nowy “dom” Widzewa został stworzony za 160 milionów złotych, jest to kwota porównywalna z podobnymi obiektami budowanymi w Krakowie, Lublinie czy Tychach. Będzie z nich jednak największy, bo pomieści aż 18 018 widzów.
Przyjazd zawodników pod stadion wywołuje wielkie poruszenie i emocje wśród kibiców, którzy zaznaczają swoją obecność głośnym dopingiem skandując “Widzew jesteśmy z wami!”, czy “Tylko zwycięstwo! RTS tylko zwycięstwo!”. Sam Przemysław Cecherz przyzna później na konfernecji prasowej, że przed meczowe zgrupowanie w Gutowie Małym miało służyć wyciszeniu i odcięcie zawodników od wszechobecnej presji to po przyjeździe na al. Piłsudskiego nie miało to znaczenia, bo po prostu nie można było od tego uciec.
Bramy stadionu przekraczamy 15 minut przed rozpoczęciem ceremonii otwarcia. Wydawanie akredytacji dla mediów przebiega błyskawicznie, po okazaniu dowodu tożsamości otrzymujemy jednorazowy identyfikator uprawniający nas do dostępu na trybunę prasową i na salę konferencyjną. Do dyspozycji mediów zostało również oddane centrum prasowe, gdzie można napić się czegoś ciepłego, czy podłączyć sprzęt elektroniczny. Ciepłego lokum mogą pozazdrościć nam kibice, ponieważ od rana nad Łodzią zawisły czarne chmury, przelotnie pada, a i temperatura do najwyższych nie należy.
Ceremonia otwarcia
Trybuna prasowa znajduje się na trzecim piętrze stadionu i już podczas drogi na trybunę odczuwamy lekki dreszczyk emocji słysząc jak na stadionie rozbrzmiewa “Serce Łodzi bije właśnie tu!” i trudno nie zgodzić się z tymi słowami bo dawno Łódź nie była świadkiem tak ogromnych rozmiarów wydarzenia, które przyciągnęło by taką rzeszę ludzi. Samo zderzenie ze stadionem z perspektywy trybun robi piorunujące wrażenie i obserwując wchodzących kibiców trudno nie zauważyć wzruszenia i zachwytu na ich twarzach.
Trybuny podczas ceremonii otwarcia wypełniają się w znacznym stopniu, na telebimach przewijają się najważniejsze daty w historii, a patetyczna muzyka wprowadza nastrój wyjątkowości chwili tego wydarzenia – święta futbolu. Chwilę potem prezydent miasta Łodzi Hanna Zdanowska wraz z władzami Widzewa przetnie uroczyście wstęgę i jasno zakomunikuje “Stadion uważam za otwarty” co spotyka się z wyraźnym aplauzem publiczności zgromadzonej na trybunach. Uroczyste otwarcie swoją obecnością uświetniły również ikony Widzewa i polskiej piłki nożnej, obecne były takie osobistości jak Józef Młynarczyk, Marek Citko, Tomasz Łapiński czy Zbigniew Boniek. Ten ostatni w krótkim przemówieniu wyraził nadzieje, że łódzka drużyna za 4-5 lat będzie walczyć o najwyższe cele w Polsce.
Ostatnim akcentem oficjalnej części był pokaz sztucznych ognii, które rozpływały się nad płytą boiska przy al. Piłsudskiego dodając kolorytu i wzniosłości wydarzeniu głośno donosząc całej Łodzi o otwarciu nowego stadionu.
Widzew Łódź – Motor Lubawa
Po części artystycznej nadszedł czas na głównych bohaterów tego wieczoru. Gdy na murawie pojawili się piłkarze w czerwonych koszulkach automatycznie pobudziło to stadion do głośnego zaznaczenia swojej obecności brawami i skandowaniem “RTS! RTS!”. Jednak jak się okazało później była to jedynie próbka możliwości prawie 18-tysięcy gardeł, które jedynie już odliczały do rozpoczęcia spotkania. Wszystko na dobre rozpoczęło się gdy na stadionie rozbrzmiewał “Taniec Eleny”, a na południowej trybunie utworzona kartonada z napisem “Widzew” na czerwono-biało-czerwonym tle przywitała wychodzących piłkarzy.
Nim rozbrzmiał pierwszy gwizdek uhonorowanych zostało dwóch bohaterów tego dnia. Po pierwsze wyróżniono Adriana Budkę, który w zeszłej kolejce zagrał w barwach Widzewa po raz dwusetny. Po drugie sędzia Tomasz Radkiewicz dzisiejszym meczem miał zakończyć swoją przygodę z sędziowaniem. Jak wcześniej wspominał, prowadzenie sobotniego meczu było dla wielkim zaszczytem. Od początku spotkania trybuny żyły własnym życiem bawiąc się w najlepsze i wspierając kochaną drużynę potwierdzają jedynie autentyczność sektorówki na młynie “You’ll never walk alone”. Tuż po pierwszym gwizdku została zaprezentowana jedyna oprawa na trybunie pod zegarem – herb łódzkiego klubu otoczony białymi i czerwonymi flagami, a wszystko uświetnione blaskiem rac. Piłkarze sprostali oczekiwaniom kibiców i w 23 minucie po golu Mateusza Michalskiego objęli prowadzenie, choć styl prezentowany przez podopiecznych Przemysława Cecherza lekko mówiąc nie zachwycał. Widzewiacy nie potrafili zamknąć rywali na ich połowie, brakowało im cierpliwości przy rozgrywaniu piłki. Chwilami sami sobie przeszkadzali. Można było odnieść wrażenie, że wydarzenie, którego byli bohaterami, ich przytłoczyło. Do przerwy, więc gospodarze prowadzili skromnym 1-0. Po zmianie stron niewiele się zmieniło, bo gospodarze grali wolno i przewidywalnie. A jedno bramkowe prowadzenie sprawiało, że wynik wciąż był sprawą otwartą i wprowadzało to nerwowość w poczynaniach piłkarzy, choć chyba nikt tego dnia na stadionie nie wyobrażał sobie innego scenariusza niż zwycięstwo Widzewa. Ku uciesze kibiców spotkanie w ostatnich minutach zakończył Daniel Mąka podwyższając wynik na 2-0. Chwilę później rozbrzmiał ostatni gwizdek sędziego i piłkarze Widzewa mogli świętować swoje pierwsze zwycięstwo na nowym stadionie. Liczą się przede wszystkim trzy punkty, bo styl zdecydowanie dziś nie zachwycił.
Sobotnie wydarzenia zapisały się wielkim zgłoskami na kartach historii łódzkiego klubu i na długo pozostaną w pamięci kibiców. Nam jedynie pozostaje mieć nadzieję na szybką i odpowiedzialną odbudowę marki pod nazwą “Widzew Łódź” i przytoczyć słowa prezesa Bońka “mając taki potencjał i takich kibiców nie możecie Ich zawieść…” skierowanych do władz klubu.
Dla Polski-sport.pl – Piotr Pietrzak