Polscy skoczkowie narciarscy przeżywają gorszy okres! To prawda i nie zmieni tego nawet wielki sukces Dawida Kubackiego na 68. Turnieju Czterech Skoczni.
Pozwolę sobie na kilka słów refleksji dotyczącej podejścia kibiców do tematu polskich skoków narciarskich. Szacunek – to słowo na pewno pojawia się w odniesieniu do naszych mistrzów. Są mistrzami i nikt im tego nie zabierze. Mistrzem był Adam Małysz, byli też inni skaczący przed erą skoczka z wąsem. O nich nie chcę wspominać, bo tamtych czasów nie pamiętam, lecz rzeczywiście jakby trochę się o nich zapomina.
Sytuacja w polskich skokach jest obecnie trudna. Krytykuję, ale kibicuję. Kibicuję, żeby wszystko wróciło do normy, życzę polskim skokom kolejnych sukcesów. Nie odchodzę od tego sportu. Niektórzy uważają, że krytykując jestem kibicem sezonowym. Nic z tych rzeczy, jednak czasami warto spojrzeć prawdzie w oczy.
Tłumaczenie, że on już nic nie musi, on już tyle osiągnął jest nie na miejscu. Irytującym jest powiedzenie – ubierz narty, idź na belkę i sam skacz. Nie jestem skoczkiem i się do tego nie garnąłem. Nie miałem możliwości, ale też nie reprezentuje kraju. Od reprezentanta kraju jakiś wymogów oczekujemy. Problem jednak jest rzeczywiście w tym, że tak jak inne drużyny mogą, tak my nie możemy zastąpić gorzej skaczących zawodników innymi, młodszymi, bo ich po prostu nie mamy.
Kadra A, choć wiekiem już zaawansowana, potrafiła w komplecie przejść przez kwalifikacje do inauguracyjnego konkursu Pucharu Świata w Wiśle. Odnoszę się do zawodów w Polsce, bo to tam nasza krajówka miała okazję zaprezentować się w nie mal komplecie. Do konkursu weszło tylko dwóch zawodników drugiej ekipy. Zarówno Paweł Wąsek, jak i Aleksander Zniszczoł nie zdołali jednak sięgnąć po pucharowe punkty.
Z drugiej jednak strony czym ryzykujemy rezygnując ze Stefana Huli i stawiając na młodszego Wąska. Kiedy on ma poznać smak wyjazdów na Puchar Świata, kiedy w końcu ma coś ruszyć do przodu. Nie startując stoi się w miejscu. Nie mając kontaktu z czołówką, nie wiesz ile musisz jeszcze pracować.
Zobaczmy na reprezentację Niemiec. Stefan Horgnacher zrezygnował z osoby Richarda Freitaga, choć miejscowi kibice mogli by powiedzieć. Daj mu szansę. On już tyle osiągnął, każdy może mieć słabszy okres. Otóż w komentarzach na najpopularniejszym niemieckim serwisie o skokach pojawiały się słowa wsparcia dla popularnego Piątka. Słowa wsparcia, ale nie krytykujące postawy Horngachera, a dotyczące szybkiego powrotu do formy Richarda Freitaga. Można powiedzieć, że niemieccy fani zaakceptowali decyzję Austriaka.
Przykładowo czytamy „Sezon nie jest taki udany. Freund nie wraca, Siegel i Wellinger kontuzjowani, a Freitag ponosi kleskę będąc zupełnie bez formy. Trener może być szczęśliwy, że Geiger jest w dobrej dyspozycji. Nie skupiajmy się na zawodnikach nie będących w formie.”’; „Freitag w ogóle nie powinien był skakać. Byłoby to najbardziej uczciwe.”; „Gdyby Freitag dokończył Turniej Czterech Skoczni, straciłby jeszcze więcej pewności, a tak może w spokoju odnaleźć swoją formę.”.
Sprowadzanie wszystkiego do przeszłości nie wydaje mi się najlepszą opcją. Niech na skocznie idzie Adam Małysz, niech na skocznie wyjdzie Piotr Fijas, bo w przeszłości zdobywali medale. Niech na Euro 2020 wybiegnie drużyna w składzie z Kubą Błaszczykowskim, Pawłem Brożkiem, czy Marcinem Wasilewskim. Skąd krytyka na trenera Brzęczka powołującego swojego siostrzeńca? Wszyscy doceniają Błaszczykowskiego, wszyscy będą chcieć zrobić sobie z nim zdjęcie, wziąć autograf, ale na Euro wyjdzie drużyna aktualnie prezentująca najwyższy poziom.
Krytyka jest więc na miejscu. Nie krytykując akceptujesz złą sytuację, więc nie będziesz z niej wychodził uznając, że przecież jest dobrze. Nic złego się nie dzieje. Otóż dzieje, a najgorsze, że nie widać perspektyw na lepszą przyszłość.
Kończąc chciałbym zauważyć, że Kamil Stoch nie jest już najmłodszym sportowcem. Oczekiwać od niego wielkich sukcesów może nie będziemy, ale z drugiej strony Japończycy też nie stawiają na swoją legendę – Noriakiego Kasaiego. On wciąż skacze, wciąż chce bawić się skokami, ale o starcie w Pucharze Świata decyduje aktualna forma, która ma pozwalać na regularną walkę z najlepszymi.
Paweł Stańczyk