Dziś o godzinie 15:30 Śląsk Wrocław podejmował będącą ostatnio w wysokiej formie Lechię Gdańsk.
Przed meczem wiele mówiło się o słabych wynikach i kryzysie drużyny Tadeusza Pawłowskiego. Impulsem do lepszej postawy miała być między innymi zmiana kapitana drużyny Śląska. Marco Paixao musiał oddać opaskę kapitana Mariuszowi Pawełkowi. Dwie drużyny, dwa bieguny, jedna zgoda. Lechia jechała do Wrocławia podbudowana zwycięstwem z liderem Ekstraklasy. Podczas tego spotkania słyszeliśmy same serdeczne okrzyki kibiców obu drużyn. Na boisku walki nie zabrakło.
Początek meczu był dość wyrównany i nie obfitował w stuprocentowe sytuacje do strzelenia bramki. Aż do 20 minuty. Pietrowski faulował Picha w polu karnym i sędzia wskazał na wapno. Jedenastkę na bramkę zamienił Mateusz Machaj. Bąk wyczuł jego reakcję, lecz nie dosięgnął futbolówki. W 26 minucie świetne podanie Mili powinien był wykorzystać Colak. Napastnik Lechii za długo zwlekał ze strzałem i został zablokowany. Trzy minuty później sam na sam z bramkarzem wyszedł Marco Paixao. Portugalczyk chciał przerzucić bramkarza, lecz piłka minimalnie ominęła bramkę Gdańszczan. Mirko Colak miał jeszcze jedną świetną sytuację – tym razem uderzył na poprzeczką. Minutę po sytuacji Colaka szansę miał Grzelczak, który stanął w oko w oko z Pawełkiem. Bramkarz Śląska świetną interwencją uratował swój zespół od straty bramki. W ostatniej minucie pierwszej połowy Bąk obronił finezyjny strzał Danielewicza w sytuacji 1 na 1. Do przerwy na tablicy wyników widniał rezultat 1:0.
Po zmianie stron goście znacznie przyśpieszyli tempo gry. Na nic to jednak się nie zdało – w 55. minucie z rzutu rożnego bramkę strzelił Piotr Celeban, dla którego było to 20 trafienie w barwach Śląska. Swoje sytuacje mieli Grzelczak oraz Rudnilson, jednak żaden z nich nie był na tyle skuteczny, by umieścić piłkę w siatce. Lechia dążyła do strzelania bramki, Śląsk spokojnie wyczekiwał na kontratak. Taktyka graczy z Wrocławia w pełni się opłaciła, gdyż gospodarze strzelili jeszcze jednego gola – Flavio Paixao świetnie wypuścił na lewym skrzydle Ostrowskiego, który dośrodkował do Marco Paixao, a temu nie pozostało nic innego niż umieścić piłkę w siatce. Nieczysto trafiona piłka wpadła do bramki strzeżonej przez Mateusza Bąka. 3:0. Po tej bramce wszystko było już jasne. Z zawodników Lechii zeszło powietrze, a ostatnie minuty niczego nie zmieniły.
Mecz zakończył się wynikiem 3:0. Ktoś mógłby pomyśleć, że mecz należał do takich, w których jedna drużyna dominowała nad drugą… Nic bardziej mylnego. Patrząc na mecz oraz na statystki rezultat został wypaczony przez brak skuteczności graczy z Pomorza. Śląsk tym samym zamyka usta krytykom (doskonale obrazowała to celebracja Portugalczyka przy trzeciej bramce), a Lechia musi teraz zejść na ziemie i dawać z siebie wszystko, by utrzymać się w grupie mistrzowskiej. Na tą chwilę obie ekipy dzieli 5 punktów.
Na stadionie zasiadło łącznie 11615 widzów.