Śląsk Wrocław we wspaniałym stylu pokonał walczącą o utrzymanie Arkę Gdynia 4:1. Wrocławianie 3 bramki strzelili w przeciągu 8 minut a czwartą dołożyli w 60 minucie. Arka po tym meczu ląduje w strefie spadkowej.
Piątek, godzina 18, prawie 30 stopni – czego chcieć więcej? Kibice we Wrocławiu mimo ostatnich dobrych wyników ich drużyny na własnym stadionie wciąż nie zdecydowali się na wsparcie w większej ilości oglądających na trybunach. Spotkanie o życie wyglądało tak, jak się spodziewaliśmy. Oba zespoły zwyczajnie bały się zaatakować większą ilością zawodników. W 6. minucie było bardzo blisko otwarcia wyniku we Wrocławiu, Augusto uderzył piekielnie mocno ale tuż nad poprzeczką. Bramkarz Arki mimo, że rzucił się do piłki, gdyby ta leciała w światło bramki nie miałby najmniejszych szans na obronę. Arka ewidentnie szukała w polu karnym Rafała Siemaszki, w początkowych minutach nic z tego jednak nie wychodziło a akcje zdobywcy Pucharu Polski kończyły się na defensywie Śląska. Kolejne minuty toczyły się głównie w środkowej strefie boiska, ale tuż po chwili zaatakowali zawodnicy Arki i opłaciło się. Znakomicie z autu wrzucili piłkę w pole karne Arkowcy, po czym do główki wyskoczył Dawid Sołdecki i wyprzedził Mariusza Pawełka stojącego w bramce Śląska Wrocław. Arka wyszła na prowadzenie w 15. minucie meczu. Przez kilka dobrych minut po bramce dla Żółto-Niebieskich wrocławianie nie istnieli, każda ich akcja kończyła się na 30 metrze od bramki Pavelsa Steinborsa. W 30. minucie coś drgnęło w ataku gospodarzy i mieli oni rzut wolny niedaleko bramki gdynian, ale strzał Kamila Dankowskiego zatrzymał się na murze. W 33. minucie we Wrocławiu mieliśmy remis, bramkę strzelił Mariusz Pawelec. Pod bramką Arki było wielkie zamieszanie i już wcześniej z dwóch metrów piłkę do bramki mógł spokojnie wpakować Ryota Morioka. Japończyk nie trafił jednak czystko w piłkę, na szczęście tuż obok był Mariusz Pawelec, który trafił do siatki. Kiedy Żółto-Niebiescy wykłócali się o zagranie ręką Morioki, Śląsk już miał plan na kolejną akcję. Dokładnie dwie minuty później remis był już historią a na prowadzenie wyprowadził wrocławian Robert Pich. Pokaz geniuszu Morioki a dokładniej jego zagranie na dobieg do Picha dało prowadzenie gospodarzom. Napastnik nie miał problemów z pokonaniem Pavelsa Steinborsa w sytuacji sam na sam. Po wyjściu na prowadzenie lekko odpuścili atak gospodarze, teraz to Arka próbowała coś wskórać. W 41. minucie mogliśmy powoli mówić o nokaucie, na 3:1 strzelił Kamil Biliński. Około 30 metrów od własnej bramki zabawę rozpoczął Krzysztof Sobieraj, defensor Arki próbował dryblować ale Biliński nie odpuszczał go na krok i w końcu przejął futbolówkę z którą pobiegł na bramkę Steinborsa a potem spokojnie go pokonał. Minutę przed końcem było jeszcze groźnie pod bramką Mariusza Pawełka, bramkarz Śląska po strzale Dariusza Formelli wypuścił piłkę przed siebie, na szczęście asekurował go kolega z drużyny.
Wraz z gwizdkiem sędziego rozpoczynającym drugą część gry agresywnie do ataku ruszyli goście. Już dwie minuty później mogła być bramka dla Arki, Krzysztof Sobieraj był już w polu karnym Śląska z piłką przy nodze i tylko ofiarna obrona defensorów gospodarzy zapobiegła utracie bramki. Cała drużyna Arki wciąż szukała Siemaszki w polu karnym co nie przynosiło efektów, goście nie zmieniali jednak taktyki. W 60. minucie Śląsk podwyższył prowadzenie na 4:1 i znacznie przybliżył się nie tylko do wygrania tego meczu ale także do utrzymania się w Lotto Ekstraklasie. Damian Zbozień zaliczył stratę na połowie gospodarzy, momentalnie doszedł do piłki Ryota Morioka który zagrał do rozpędzonego Mario Engelsa, Niemiec nie miał problemów i pewnie wykończył akcję strzałem w lewy róg bramki Pavelsa Steinborsa. W 74. minucie powinno być jeszcze 5:1 dla wrocławian, Robert Pich dostrzegł Kamila Bilińskiego, ale napastnik Śląska nieznacznie się pomylił i piłka spadła tuż za poprzeczką. Pięć minut później bramkę, na którą zdecydowanie zasłużył sobie tym występem próbował strzelić Ryota Morioka, jego soczyste uderzenie wylądowało jednak minimalnie obok słupka. Dwie minuty przed końcem spotkania dobrze zagrali ze soba Zwoliński oraz Morioka, Japończyk pogubił się jednak i futbolówkę złapał Steinbors. W 90. minucie próbował strzału z daleka Dariusz Formella, niestety strzał nie mógł zaskoczyć Mariusza Pawełka.
Ostatecznie Śląsk Wrocław bardzo pewnie pokonał Arkę Gdynia 4:1 i znacznie zbliżył się do utrzymania w Lotto Ekstraklasie. W następnej kolejce o to samo powalczy Arka, która jest po tym meczu w strefie spadkowej. Gdynianie zagrają z będącym w podobnej sytuacji Ruchem Chorzów a Śląsk powalczy o kolejne punkty z Cracovią.
Śląsk Wrocław – Arka Gdynia 4:1 (3:1)
Bramki: Dawid Sołdecki 15′, Mariusz Pawelec 33′, Robert Pich 35′, Kamil Biliński 41′, Mario Engels 60′.
Składy:
Śląsk Wrocław: Mariusz Pawełek – Kamil Dankowski, Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Augusto (81′ Mateusz Lewandowski), Aleksandar Kovacević (73′ Ostoja Stjepanović), Łukasz Madej, Mario Engels, Ryota Morioka, Robert Pich, Kamil Biliński (83′ Łukasz Zwoliński).
Arka Gdynia: Pavels Steinbors – Damian Zbozień, Dawid Sołdecki, Krzysztof Sobieraj, Adam Marciniak, Antoni Łukasiewicz, Dominik Hofbauer (46′ Marcus Vinicius da Silva), Yannick Kakoko, Mateusz Szwoch (46′ Michał Nalepa), Dariusz Formella, Rafał Siemaszko (74′ Luka Zarandia).
Żółte kartki: Dominik Hofbauer, Dawid Sołdecki, Adam Marciniak, Michał Nalepa, Krzysztof Sobieraj (Arka) oraz Kamil Dankowski, Ryota Morioka (Śląsk).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).