Trzeba przyznać, że Czesław Michniewicz nie znalazł się w łatwym położeniu po tym, jak objął funkcję trenera reprezentacji Polski. Miał przed sobą nie tylko trudne zadanie związane z barażami do mistrzostw świata w Katarze. Już na pierwszej konferencji prasowej musiał odpowiadać na pytania dotyczące korupcji w polskiej piłce. To temat, przy którym jego nazwisko pada dość często. Choć jak wszyscy dobrze wiemy, nigdy nie otrzymał żadnych zarzutów.
Co Sousa zjednoczył, Michniewicz podzielił
Mało kto potrafił tak zjednoczyć polskich kibiców piłkarskich, jak Paulo Sousa bądź jak kto woli, siwy bajerant. Portugalczyk omamił ładnymi, wyuczonymi słówkami Zbigniewa Bońka, potem piłkarzy, a na końcu kibiców i dziennikarzy. Gdy okazało się, że knuje z Flamenego, z którego już zresztą wyleciał, Polacy jak jeden mąż nie szczędzili mu gorzkich słów. Niech słowa Mateusza Borka — Sousa, chłopie, ty okłamałeś 40 milionów Polaków, ty nas okłamałeś — pozostaną podsumowaniem tego rozdziału narodowej reprezentacji piłki nożnej.
Nowy prezes PZPN Cezary Kulesza stanął wtedy przed trudnym zadaniem znalezienia właściwej osoby do wykonania trudnego zadania – przygotowania drużyny w ekspresowym tempie do baraży o mundial. Sam uważam, że biorąc pod uwagę umiejętności strategiczne i specyfikę „misji Rosja”, która przerodziła się w „misję Szwecja”, to Czesław Michniewicz oprócz Adama Nawałki był najlepszą opcją.
Ostatecznie wybrany został Czesław Michniewicz, co oznaczało pożegnanie się z jednością polskich kibiców. Najlepsi na świecie kibice dość wyraźnie podzielili się na dwa obozy – jeden nie skupiał się na wątpliwej przeszłości trenera, drugi dość wyraźnie komunikował swoje wątpliwości dotyczące powiązań z Ryszardem „Fryzjerem” Forbrichem i jego działań.
Szymon Jadczak skupił dużo uwagi na sprawie selekcjonera
„Pech” selekcjonera polega na tym, że w tym drugim obozie znalazł się przede wszystkim Szymon Jadczak, jeden z najbardziej cenionych dziennikarzy śledczych w kraju. Dziennikarz Wirtualnej Polski już podczas pierwszej konferencji Michniewicza w roli szkoleniowca reprezentacji pytał o mecz Lecha Poznań ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Wtedy też pierwszy raz padła groźba ze strony trenera o zawiadomieniu prokuratury za powielanie nieprawdy na jego temat.
— Inaczej było ze spotkaniem z 22 maja 2004 r. Zostało ono dokładnie opisane w aktach sprawy mafii piłkarskiej. Analiza połączeń pomiędzy Michniewiczem, Forbrichem, działaczami Lecha i Świtu zajmuje w akcie oskarżenia osiem stron. Do tego dołączono analizę graficzną. W sumie Fryzjer przy ustawianiu tego meczu posługiwał się sześcioma różnymi telefonami. Czesław Michniewicz dzwonił lub odbierał połączenia z trzech z nich, dwa z nich służyły Fryzjerowi tylko do działań związanych z ustawianiem meczów.
Powyższy tekst jest fragmentem artykułu Szymona Jadczaka pt. „Czesław Michniewicz, Lech Poznań i ustawione mecze w tle. 27 godzin rozmów z szefem piłkarskiej mafii”, który pojawił się na łamach Wirtualnej Polski i rozpętał medialną burzę. Ten obszerny materiał jest encyklopedycznym zbiorem faktów zebranych na 60 tysiącach stron akt sprawy dotyczącej piłkarskiej mafii. Nawet dziecko po jego przeczytaniu mogłoby zupełnie naturalnie stwierdzić, że ewidentnie jest coś na rzeczy.
Oznacza to, że pytania o niewyraźną przeszłość wobec najważniejszej osoby w PZPN, jak powiedział sam Cezary Kulesza na konferencji prasowej, są jak najbardziej zrozumiałe i na miejscu. Zwłaszcza że reprezentacja Polski w piłce nożnej to dobro narodowe. Niestety Czesław Michniewicz stracił już cierpliwość. I kierując się czystą empatią – nie za bardzo się dziwię. Natomiast to, czy to jest słuszne zagranie, to już zupełnie inna para kaloszy.
Michniewicz oskarża dziennikarza i zatrudnia obrońcę Fryzjera
Skutkiem braku cierpliwości będzie oskarżenie Szymona Jadczaka z art. 212 KK (pomówienie, zniesławienie), które w ciągu maksymalnie kilkunastu dni wpłynie do sądu. Gdy ta informacja obiegła media, momentalnie pojawiło się mnóstwo krytycznych głosów. Głównie dlatego, że zdaniem obserwatorów, w tym wielu prawników, sprawa ta będzie trudna do wygrania dla Michniewicza. I to jest zagrywka, która może zrobić wiele złego. Co ciekawe, nie Szymonowi Jadczakowi, ale Michniewiczowi, PZPN oraz samej reprezentacji.
Selekcjoner wizerunkowo już strasznie cierpi, a zatrudnienie w roli swojego adwokata Piotra Kruszyńskiego ten wizerunek dobija. Taką zagrywką nie daje swoim przeciwnikom oraz orędownikom prawdy nawet chwili wytchnienia. Ba, nawet osoby nastawione neutralnie wytrzeszczają oczy z niedowierzaniem, patrząc na to, co się w tej sprawie dzieje.
Po pierwsze, Kruszyński pod koniec zeszłego roku sam mówił, że zniesławienie powinno zostać zdepenalizowane — Jestem za depenalizacją zniesławienia. Uważam, że kara pozbawienia wolności w takim przypadku to jest przesada. Sądy w ogóle nie powinny się tym zajmować.
Dziennikarz jako oskarżony będzie musiał udowodnić swoją niewinność, bo w sprawach o zniesławienie mamy do czynienia z tzw. odwróconym ciężarem dowodu. To autorowi aktu oskarżenia przysługuje domniemanie dobrego imienia.
— Robert Socha (@Robert_Socha) June 27, 2022
Po drugie, Kruszyński bronił Ryszarda Forbricha, który swego czasu również powtarzał, że jest niewinny. Ciężko nie wpaść w konsternację. Dlaczego mając do wyboru dziesiątki doświadczonych adwokatów, którzy na pewno podjęliby się sprawy, wybór pada akurat na obrońcę Fryzjera?
Adwokat Kruszyński to istotne wzmocnienie
Jedna z pierwszych myśli jest następująca – gdy Kruszyński zajrzy w swoje stare notatki dot. starej sprawy, będzie doskonale zorientowany w tym, co kiedyś zostało i nie zostało powiedziane. Dzięki roli obrońcy Forbricha z pewnością wszedł w posiadanie wielu kluczowych informacji o całej sprawie. Jestem przekonany, że takie lub podobne teorie kłębią się w głowie wielu osób.
Prawnik trenera zdążył już udzielić kilku wywiadów. Odpowiadając na pytania dziennikarzy TVP Sport oraz Weszło zaznaczył, że celem jego oraz jego klienta nie jest to, aby Szymon Jadczak trafił do więzienia. Nie wiadomo nawet czy oskarżyciel będzie wnioskował o jakąś karę. Zwrócił również uwagę na to, że opublikowany artykuł był kropką nad „i”. Pierwsze skrzypce we wniosku skierowanym do sądu mają bowiem odgrywać wpisy dziennikarza na Twitterze.
Kruszyński powiedział również, że będzie namawiał Michniewicza, aby sprawa sądowa była jawna. Każde oskarżenie o zniesławienie z automatu jest niejawne. Jak na razie nie wiadomo, jaka decyzja zostanie podjęta. Jednak jeśli trener nie ma nic do ukrycia, to zdecydowanie powinien skorzystać z rady adwokata.
Prokuratura składa wniosek o kasację wyroku dot. meczu Górnika Polkowice z Lechem Poznań
Kilka dni po publikacji tekstu okazało się, że prokuratura złożyła wniosek o kasację wyroku, który zapadł w sprawie meczu Górnik Polkowice – Lech Poznań z 2004 roku. Wówczas władze Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, który podobnie jak Górnik walczył o utrzymanie, złożyły się na pieniądze dla Lecha, aby ten wygrał swój mecz. Władze z Polkowic też chciały zapłacić, ale nie było ich stać.
Co kasacja oznacza w praktyce? Prokuratura chce, aby sąd jeszcze raz zajął się tą sprawą. Nie trzeba się długo domyślać, że chodzi pewnie o to, aby dokładniej zbadać udział Michniewicza w tym procederze.
Podczas wizyty 1 lutego w Kanale Sportowym u Krzysztofa Stanowskiego, Czesław Michniewicz przedstawiał swoją wersję zdarzeń wokół meczu ze Świtem Nowy Dwór oraz Górnikiem. Jeśli chodzi o mecz z pierwszą z wymienionych drużyn, kwestię nie najmocniejszego składu wyjaśnił problemami z żółtymi kartkami i ewentualnym zawieszeniem w kolejnym meczu, a także kontuzją jednego z piłkarzy.
Sprawę dot. meczu z drużyną Polkowic wyjaśnił tak, jak zeznał w prokuraturze – jego zespół otrzymał premię od Świtu za wygraną z ich bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie. Tego typu praktyki nie są też czymś bardzo nadzwyczajnym, zdarzają się takie sytuacje.
— Miałem potem obawy, czy ktoś nie powie, że dostaliśmy premię nielegalnie. Ale tak jak mówił prawnik, nigdy o nią nie prosiłem, ani nie nalegałem — powiedział Michniewicz.
Do tego należy dodać, że mowa ciała trenera, spokój, jaki w sobie miał, ton głosu oraz ogólny zestaw zachowań w studiu Kanału Sportowego nie wzbudza podejrzeń. Okazuje się, że dla sporej części społeczeństwa śledzącego tę sprawę to za mało. Zwłaszcza po materiale opublikowanym w Wirtualnej Polsce. I nie ma w tym nic dziwnego.
Polacy mają prawo poddawać pod wątpliwość uczciwość Michniewicza, ponieważ okoliczności sprawy nie są dla niego sprzyjające. Ponadto określenia typu „nie wiem”, „nie pamiętam”, „nic nie wiedziałem” brzmią nieprzekonująco biorąc pod uwagę jaką pamięcią niejednokrotnie się wykazywał.
Na czym polega problem Czesława Michniewicza?
Głównodowodzący reprezentacji Polski ewidentnie miał nadzieję, że jego wyjaśnienia przedstawione w rozmowie z Krzysztofem Stanowskim zamkną sprawę. Na początku lutego wyraźnie zaznaczył też, że nie zamierza już więcej poruszać tego tematu. Jego zdaniem wszystko zostało wyjaśnione. Demony przeszłości nie chcą go jednak opuścić. Jest kilka kwestii, które składają się na taki przebieg zdarzeń. Pierwszym z nich jest oczywiście relacja z Ryszardem Forbrichem.
Prokurator naliczył 711 kontaktów telefonicznych pomiędzy tą dwójką, Szymon Jadczak w aktach spraw naliczył ich 591 o łącznej długości ponad 27 godzin. Czesław Michniewicz sam przyznaje, że ich relacje były dobre i zaczęły się już w latach 90. Trener zaznaczył, że z Fryzjerem rozmawiał o wielu różnych sprawach.
I tutaj pojawia się pytanie, czy naprawdę istnieje szansa, że nie wiedział o tym, że jego znajomy steruje meczami, jak w grze komputerowej. Dziś wyjątkowo niefortunnie brzmią słowa byłego sędziego oraz obserwatora PZPN Wita Żelazko wypowiedziane kiedyś w Canal+, gdy był ekspertem tej stacji.
— W Polsce chodzi taka legenda, że Czesio na równi sędziów zna, tak jak Ryszard Forbrich kiedyś — powiedział Żelazko, który został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Oprócz tego musiał zapłacić karę grzywny i zwrócić otrzymaną łapówkę. Sąd uznał, że działał w zorganizowanej grupie przestępczej. Chodzi oczywiście o piłkarską mafię.
Druga sprawa to najpierw brak reakcji na artykuł Szymona Jadczaka, a potem zatrudnienie Piotra Kruszyńskiego i zapowiedź oskarżenia dziennikarza. Kilkadziesiąt godzin po publikacji artykułu na łamach Wirtualnej Polski selekcjoner po raz drugi pojawił się w Kanale Sportowym. Gdy rozpoczęła się transmisja programu na żywo, Krzysztof Stanowski zaznaczył, że nie będzie rozmowy na temat głośnego tekstu.
Z jednej strony rozumiem takie podejście, ponieważ Michniewicz jasno dał do zrozumienia, że więcej na ten temat rozmawiać nie będzie. Natomiast przy sprawie tak dużego kalibru, jeżeli naprawdę nie ma nic do ukrycia, to mimo wszystko należało ten wątek poruszyć.
Tak się jednak nie stało. Zamiast tego niespełna tydzień po emisji programu dowiedzieliśmy się od jego adwokata o zamiarze założenia sprawy sądowej przeciwko Jadczakowi. Tak jak Michniewicz jest świetnym strategiem piłkarskim, tak w tym przypadku na pewno mógł przygotować lepszą taktykę. Chyba że ma jeszcze jakiegoś asa w rękawie.
I ostatnia kwestia – jeśli zawierzyć trenerowi, to po prostu był obecny w złym miejscu i w złym czasie, a to oznaczałoby wyjątkowego pecha.
Reprezentacja oraz PZPN mogą ucierpieć na konflikcie Jadczaka i Michniewicza
Cały szum, który teraz powstał, może wpłynąć wyłącznie negatywnie na sytuację wokół reprezentacji Polski. Światowe media już poruszają temat i opisują Michniewicza jako osobę zaangażowaną w mafię piłkarską. Im będziemy bliżej mundialu, tym głośniej o tej sprawie będą pisać i mówić, zwłaszcza dziennikarze z Meksyku, Argentyny i Arabii Saudyjskiej.
Proszę sobie wyobrazić sytuację, że na konferencji przed najważniejszym meczem z Meksykiem, jak sam zaznacza selekcjoner, padają pytanie związane z korupcją. Nikt tego nie potrzebuje, a już na pewno nie sam Michniewicz i piłkarze. Światowe media obecnie powoli podchwytują ten temat, ale na razie jesteśmy 5 miesięcy od mundialu. Niestety telenowela sądowa, jaka się wkrótce rozpocznie, nie pomoże tego zahamować. Chyba że sprawa będzie niejawna. Ciekawe co wtedy się wydarzy.
Widzę, że zagraniczne media piszą o sprawie Michniewicza. Przetłumaczyłem sobie, ale nie zacytuję, bo od razu bym wszystkie procesy przegrał. Chyba trochę koledzy z Rumunii podkręcili tekst. https://t.co/fV7V0FdOZU
— Szymon Jadczak (@SzJadczak) June 28, 2022
Szymon Jadczak zwrócił uwagę na istotny problem, jakim jest niewyjaśniony wątek Czesława Michniewicza w funkcjonującej niegdyś klice osób nielegalnie sterującą polską piłką. Nie da się też ukryć, że dziennikarz wyraźnie dąży do tego, aby udowodnić selekcjonerowi, że był zaangażowany w ustawianie meczów piłkarskich. W niektórych jego wypowiedziach faktycznie da się wyczuć stawienie tezy, że tak było.
PZPN już boryka się z niezbyt przyjemnymi sytuacjami, jakie wywołał opisywany konflikt. Nowy sponsor strategiczny, firma InPost poprosiła związek o zajęcie stanowiska w tej sprawie.
— Naszym zdaniem na pytania dotyczące własnych współpracowników powinny odpowiedzieć osoby odpowiadające bezpośrednio za komunikację w PZPN. Co jednak nie oznacza, że ta sytuacja nas nie niepokoi, dlatego poprosiliśmy PZPN o zajęcie stanowiska w tej sprawie — przekazał serwisowi Interia.pl Wojciech Kądziołka, rzecznik prasowy InPost. Inni sponsorzy póki co nie zabierają głosu, ale pewne jest, że PZPN nie może być spokojny. Wiele zależy od tego, jak dalej się potoczy cała sprawa.
Czy selekcjoner może wyjść z tego z twarzą?
Cóż, mam wrażenie, że część osób, która wcześniej przymykała oko na przeszłość Czesława Michniewicza, zmieniła swoje spojrzenie. Nawet jeśli początkowo nie przekonał ich artykuł Szymona Jadczaka, to decyzja o zatrudnieniu Piotra Kruszyńskiego już tak. Pod kątem wizerunkowym trenerowi nic już nie pomoże. Przynajmniej do mundialu. Ogromny sukces na mistrzostwach świata mógłby to częściowo zmienić, ale wyłącznie w oczach opinii publicznej. Na pewno nie będziemy go oglądać w reklamach jak Adama Nawałki. Chociaż też nie sądzę, aby mu na tym zależało.
Selekcjoner podczas drugiego spotkania u Krzysztofa Stanowskiego zwrócił uwagę, że w sytuacjach codziennych spotyka się wyłącznie z pozytywnymi reakcjami. Być może dlatego uznał, że pozew będzie właściwym posunięciem i większość stanie po jego stronie. Być może powód był zupełnie inny.
Nie chcę wróżyć, jak zakończy się to wszystko, bo sprawa jest niezwykle skomplikowana i wielowątkowa. Zwłaszcza że nie znamy nawet stanowiska PZPN w tej sprawie. Na ten moment zna je chyba tylko InPost. Kto wie, może popularna firma kurierska zrobi kibicom niespodziankę i dostarczy do każdej skrzynki pocztowej oświadczenie federacji piłkarskiej? Od razu z formularzem ankiety, abyśmy mogli się dowiedzieć, jak procentowo rozkłada się wielkość obu obozów – Michniewicza i Jadczaka.
Jedno jest pewne. Grunt pod nogami PZPN i selekcjonera rozjeżdża się w dwóch przeciwnych kierunkach i sytuacja robi się nieprzyjemna. Wielka szkoda, że tak to wszystko się potoczyło, bo osobiście jestem fanem tego, jak ten trener prowadzi kadrę narodową i wierzę w dobry wynik na mundialu.
Czesław Michniewicz wydał oświadczenie. „Po turnieju będę walczył”