Powoli normalne staje się to, iż oglądając zmagania polskich piłkarzy mamy okazję obejrzeć dobre widowiska, z coraz mniejszą dozą prawdopodobieństwa, że zmarnujemy swój czas. Jeszcze niedawno aby obejrzeć fajny mecz trzeba było zobaczyć z 10 meczów by trafić na ten, który przykułby naszą uwagę. Dziś obejrzymy 3 i mamy niemal 100% pewności, że to będzie dobrze wykorzystane 90 minut naszego życia.
Korona Kielce- Śląsk Wrocław Troszkę ta nasza liga zaskakuje i już mało oglądamy, a przynajmniej rzadziej, zachowań z serii „futbolowe jaja”. Wreszcie można odnotować kilka pozytywów przy grze gości. Gol zdobyty po 3 meczowym poście. Wreszcie drobna poprawa gry i najistotniejsze, czyli brak Mariusza Pawełka w bramce. Małe to pasmo sukcesów, no ale nie od razu Kraków zbudowano. Tak właściwie to pierwszy gol dla Śląska to byle jaki strzał Hołoty, piłka podskoczyła na równej niczym poligon, murawie w Kielcach i gdyby nie to Trela raczej tę piłkę chwyciłby w zęby. Następnie jeszcze raz Śląsk skarcił gospodarzy. Ci jednak w okolicach 60. minuty wreszcie zrozumieli, że grają z drużyną, która przechodzi kryzys i kandyduje do spadku. Włączyli agresor, ambicją przykryli brak piłkarskich umiejętności i starczyło to na doprowadzenie do remisu. Jeszcze słówko o arbitrze. Swojego błędu nie naprawia się kolejnym, jednak pan Gil byłyby chory gdyby był niezauważalny. Musiał błysnąć. 2:2
Piast Gliwice- Podbeskidzie Bielsko Biała Bardzo szkoda, że ten mecz nie zakończył się jak pierwszy- remisem. Oba zespoły pokazały nam futbol w najlepszym wydaniu. Pełny walki, pressingu. Takie mecze chce się oglądać, choć po nazwach klubów spodziewać się można było jakiegoś patetycznego gniota a nie akcji za akcję niczym w Fifie. Podbeskidzie z taką grą spokojnie się utrzyma, Piast niech lepsze momenty ma dłuższe, bo czasami zwyczajnie gracze Latala się zawieszali. 3:2
Jagiellonia Białystok- Górnik Łęczna Niestety statystyki nie oszukamy, tym bardziej rachunku prawdopodobieństwa. Czasami zdarzy nam się trafić pusty orzech laskowy, taki orzeszek dali nam piłkarze z Białegostoku i Łęcznej. Nie oszukujmy się. Spotkanie było kiepskie, każdy kto to oglądał powinien być okrzyknięty bohaterem, który mimo katorg ze strony piłkarzy, pozostał niewzruszony, choć jego życie już pewnie nigdy nie będzie takie samo. Nie ma się co jednak znęcać nad zawodnikami, załóżmy, że ten mecz nie wyszedł całej 22., która biegała po murawie. Mimo iż widowisko było bardzo przeciętne, gol jaki oglądaliśmy był wręcz palce lizać. Jaga zrobiła co musiała. Dopisała sobie 3 pkt. Wstydem byłoby przegrać z Górnikiem Łęczna, na własnym stadionie, który na dodatek prawie 30 minut grał w „10”. 1:0
Cracovia Kraków- Legia Warszawa Mecz okrzyknięty hitem kolejki. Wiemy, że czasem napompowany balonik pęka i jest kiszka, ale nie tym razem. Mecz był fantastyczną reklamą naszej ligi. Wygrać mogli jedni i drudzy, to, że wygrała Legia to efekt błędu Jendriska. W czasie meczu pieklił się trener Cracovii, że gol dla Legii był nieprawidłowy, bo niby Lewczuk wyciął Cetnarskiego. Po pierwsze Lewczuk walczył z Jendriskiem, a nie Cetnarem, a po drugie to Czech bawił się w zwody. A, że nie potrafi, to stracił piłkę i kluczowe podanie zanotował Lewczuk. Poza tym nieudolnym incydentem, mecz stał na wysokim, a nawet bardzo wysokim poziomie. 1:2
Ruch Chorzów- Lech Poznań Kolejne bardzo ważne dla układu tabeli zwycięstwo Kolejorza. Za tydzień z Legią będzie arcyciekawie, ale o meczu z soboty. Lech grał skutecznie, Ruch grał swoje, czyli o klasę za mało na poznaniaków. Bohaterem został Jevtic, który strzelił dwa gole, z czego drugi z cyklu „stadiony świata”, no ale cóż. Raz do roku to i garbaty się wyprostuje, także nie ma co robić z tego wydarzenia. Lech się pnie i może namieszać po podziale. 1:3
Zagłębie Lubin- Pogoń Szczecin Kolejne spotkanie, kolejny fajny meczyk, kolejny przepiękny gol. Nie ma się czego czepić… Ale zaraz! Skuteczność! Piłkarze Zagłębie chcieli pobić rekord świata w ilości strzałów na bramkę rywali. W regulaminie rekordów nie było jednak słowa o tym, że mają to być strzały celne zatem kibice zza bramek mieli strach w oczach, widząc popisy swoich pupili. Co do samego spotkania to najpierw kolejną bramkę zdobył Rafał Murawski, potem piłka prawdopodobnie zeszła Piątkowi, dlatego zdobył cudownego gola, zrywając pajęczynę w bramce Pogoni z ok. 25 metrów. 1:1
Górnik Zabrze- Lechia Gdańsk Ten mecz to był teatr jednego aktora, którym była gdańska Lechia. Jednak nie wywożą kompletu punktów, gdyż najpierw niepotrzebnie sprowokowali rożny, był im tak potrzebny jak rybie ręcznik, no ale pechowiec to i w bananie pestkę znajdzie. I Górnik, który robił za tło nagle zdobył gola. Grając w „10” przeciwko dobrze wyglądającej Lechii. Ewenement na skalę światową niczym cud eucharystyczny w Sokółce. Jednak długo Górnik na farcie nie pojedzie, z czasem wyczerpią limit szczęścia i wtedy powitają pierwszą ligę. 1:1
Termalica Nieciecza- Wisła Kraków Aż 6 goli na zakończenie kolejki wysypało się w Niecieczy. Wisła na ławce z nowym szkoleniowcem, który wreszcie zorientował się, że ma świetny materiał. Wystarczyło tylko kilka pociągnięć nicią. W meczu z beniaminkiem postanowił nie bawić się w jakieś wyszukane taktyki, tylko wystawił 6 armat, które strzeliły mu 4 gole. To pierwsza od 11 meczów wygrana Wisły, jednak jednemu ze swoich znajomych, który jest sympatykiem Wisły już napisałem zdanie brzmiące mniej więcej „ jak Wisła wygra wszystkie mecze do końca rundy zasadniczej, to może być w czołowej ósemce”. Teraz jest mały oddech, bo krakowianie opuścili strefę spadkową, a do 9. Lechii są tylko 4 punkty straty. 2:4