Turniej Czterech Skoczni rządzi się swoimi prawami. W pierwszej serii zmagań konkursowych skoczkowie skaczą w parach. Aby awansować do kolejnej rundy trzeba niekoniecznie uplasować się w najlepszej trzydziestce, a pokonać swojego rywala z pary. My wiemy na kogo trafią reprezentanci Polski.
Już dziś możemy stwierdzić jednoznacznie, że co najmniej jeden z naszych kadrowiczów będzie skakał w finale jutrzejszego konkursu. Co ciekawe, pewnych punktów nie ma jeden z liderów polskiej drużyny, a najsłabiej spisujący się w tym sezonie kadrowicze Michała Doleżala, czyli Jakub Wolny i Stefan Hula, którzy rywalizować będą przeciwko sobie w parze numer 5.
Z numerem 30 ruszy Stefan Hula, a jako rozstawiony pojedzie Jakub Wolny (numer 21).
Wcześniej na rozbiegu pojawi się Maciej Kot i Kamil Stoch, którzy pojadą z numerami 23 i 22. Ich rywalem będzie odpowiednio Viktor Polasek (Czechy) i Mackenzie Boyd-Clowes (Kanada).
Trudne zadanie czeka Dawida Kubackiego, który mimo, że pojedzie z czerwonym numerem oznaczającym miejsce w górnej części kwalifikacji, zmierzy się z Michalem Hayboeckiem, który w przeszłości walczyć o triumf w Turnieju Czterech Skoczni. W 2015 roku zajął 2. miejsce, zaś rok później był 3. Tym razem Hayboeck nie spisuje się tak dobrze, o czym świadczy dość wysoki numer na koszulce. W przeciwieństwie do konkursów Pucharu Świata, wysoki numer na koszulce danego zawodnika oznacza, że jest on słabiej notowanym skoczkiem. Hayboeck z Kubackim zmierzą się w parze numer 13, co oznacza, że Austriak ruszy mając na piersiach napis 38, zaś mistrz świata z Seefeld napis numer 13.
W dziewiątej parze od końca będzie skakał Piotr Żyła. Jego rywalem będzie 42. w kwalifikacjach, Norweg – Anders Haare.
Ciekawie zapowiada się ostatnia para, w której Stefan Kraft zmierzy się ze swoim rodakiem – Gregorem Schlirenzauerem. Obaj Austriacy nie dość, że w trakcie swojej kariery sięgali po Kryształową Kulę, tak triumfowali w TCS.
