Legia Warszawa panowała w całej rywalizacji z Górnikiem w Łęcznej i pewnie pokonała kolejną przeszkodę w 1/8 Totolotek Puchar Polski, zwyciężając 2-0.
Jak było do przewidzenia, przyjazd Legii do Łęcznej wywołał duże zainteresowanie. Rozśpiewane trybuny kibiców gospodarzy miały na celu wyzwolić wśród miejscowych maksymalne pokłady umiejętności, bo o ambicję specjalnie nie trzeba było zabiegać.
Pierwsze pół godziny spotkania górnicy ściśle realizowali taktykę swojej gry w tym spotkaniu. Warszawska drużyna przeważała, lecz nie stworzyła żadnej dogodnej sytuacji do zdobycia gola. Jedyna warta uwagi sytuacja miała miejsce w 29. min., kiedy Wszołek w polu karnym otrzymał prostopadłe podanie, jednak jak cień znalazł się przy nim Baranowski, wybijając na róg. Potem już było trochę błędów w Łęczyńskiej obronie. W odstępie niespełna 2. minut dwukrotnie w wyśmienitych sytuacjach znalazł się Gvilla i w obu przypadkach minimalnie przestrzelił. W 36. min. akcja Legii lewą stroną zakończyła się wstrzeleniem piłki w „piątkę”. Tam Kante, a następnie Wszołek szykowali się do zadania bramkowego ciosu, ale piłka ponownie szczęśliwie minęła słupek Kostrzewskiego. W 40. min. po rzucie rożnym Antolić centrą przelobował niemal całą obronę gospodarzy. Piłka trafiła najpierw w lewy słupek, potem dobijający Gvilla strzelił w prawy i w końcu odczarował bramkę miejscowych strzelając gola na 0-1. Choć to był jeden gol tej połowy, dwie klasy różnicy dzielące oba zespoły były widoczne.
Po przerwie obraz gry się nie zmienił i wciąż w ataku była Legia. Nie udało się stołecznej drużynie podwyższyć wyniku po strzale Luquinhasa, lecz chwilę potem było już 0-2. Kante przyjął ramieniem dalekie podanie z głębi pola w taki sposób, że oszukał trzech obrońców z Łęcznej i bramkarza, a następnie niczym narciarz slalomu giganta na metę wjechał z piłką do pustej bramki Górnika.
W 55 min. w pobliżu bramki obrońcę Górnika przepchnął Wszołek, ale Kostrzewski nogą zagrodził piłce drogę do bramki. Gracze z Lubelszczyzny podjęli stanowczą walkę w defensywie i po raz kolejny goręcej w polu karnym gospodarzy było dopiero po uderzeniu w 70. min. z pierwszej piłki Gviii, lecz golkiper Górnika wyłapał strzał. W 79. min. Kante starał się dołożyć swojego gola, ale skończyło się rykoszetem i lobem nad bramką.
Dwie minuty później najlepszą okazję do zdobycia honorowego gola miał po błędzie Cierzniaka Stasiak, ale z prezentu warszawskiego bramkarza nie skorzystał.
Przewaga Legii przez całe spotkanie była bezdyskusyjna, a piłkarzom z Łęcznej nie udało się sprawić swoim kibicom prezentu z okazji przypadającego jutro święta – górniczej „Barbórki”
GÓRNIK ŁĘCZNA 0:2 LEGIA WARSZAWA
Gvilla 40., Kante 48.
Legia Warszawa: Cierzniak – Stolarski, Wieteska, Jędrzejczyk, Karbownik, Martins, Antolić, Wszołek, Gwilia (75. Praszelik), Luquinhas, Kante.