Niedawno zakończył się sezon Bundesligi, a polski napastnik pożegnał się z fanami Bayernu Monachium. Sporo mówi się o jego przenosinach do innej drużyny, a transfer Roberta Lewandowskiego może zasilić kasę kilku polskich klubów.
Transfer Roberta Lewandowskiego korzystny dla polskich zespołów
Polak rozegrał w sumie osiem sezonów w barwach Bayernu i wydaje się, że czas na zmiany. Kolejne zdobyte mistrzostwo Niemiec i korona króla strzelców, to osiągnięcia Lewego w tym roku. Najgłośniej mówi się o przenosinach do Barcelony, ale inne opcje też są możliwe.
Lewandowskiego obowiązuje kontrakt do końca sezonu 2022/2023 i zarząd klubu z Monachium nie chce się z nim rozstawać przed wypełnieniem umowy. Dla polskich klubów znacznie lepiej byłoby gdyby odszedł za pokaźną kwotę, gdyż również mogą na tym zarobić.
‼️ 5 ostatnich Królów Strzelców w Bundeslidze:
🏆 21/22 – 🇵🇱 ROBERT LEWANDOWSKI: 35 goli
🏆 20/21 – 🇵🇱 ROBERT LEWANDOWSKI: 41 goli
🏆 19/20 – 🇵🇱 ROBERT LEWANDOWSKI: 34 gole
🏆 18/19 – 🇵🇱 ROBERT LEWANDOWSKI: 22 gole
🏆 17/18 – 🇵🇱 ROBERT LEWANDOWSKI: 29 goliKRÓL! >pic.twitter.com/ezynGJS69u
— Transfery Piłkarskie (@Transfery_) >May 18, 2022
Według przepisów Solidarity Contribution pięć procent kwoty z każdego transferu otrzymają zespoły, w których zawodnik grał od 12. do 23. roku życia. Lewandowski trenował w takich zespołach jak: Varsovia, Delta Warszawa, Legia Warszawa, Znicz Pruszków i Lech Poznań. Kiedy Lewy odchodził z Borusii do Bayernu żaden klub nie otrzymał pieniędzy, gdyż był to wolny transfer.
Szacowana wartość Roberta Lewandowskiego to około 40 milionów euro, więc pięć procent to 2 miliony dla podziału między polskimi klubami i Borussią Dortmund.
Oto przybliżone kwoty dla zespołów, jeśli Lewy odszedłby do innej drużyny za 40 milionów euro.
Varsovia (2000-2004): 500 tysięcy euro
Delta Warszawa (2005): 100 tys. euro
Legia Warszawa (2005-06): 200 tys. euro
Znicz Pruszków (2006-08): 400 tys. euro
Lech Poznań (2008-10): 400 tys. euro
Borussia Dortmund (2010-2012): 400 tys. euro
Bayern reaguje na decyzję Lewandowskiego! Haller pod lupą „Die Roten”