Od dawna toczy się dyskusja odnośnie zarobków piłkarzy w PKO Ekstraklasie. Bardzo często są one nieadekwatne do umiejętności prezentowanych na murawie, co w swoim materiale na Kanale Sportowym przedstawił Krzysztof Stanowski.
Kluby w Ekstraklasie z konieczności przechodzą w tryb oszczędnościowy. Z powodu przestoju w rozgrywkach ligowych zmuszone zostały do cięć budżetowych. Głównym sposobem na przetrwanie jest w chwili obecnej ograniczenie kosztów związanych z wynagrodzeniami piłkarzy. Te z kolei w niektórych klubach są zaskakująco wysokie.
Najlepiej zarabiającym piłkarzem naszej ligi jest Artur Jędrzejczyk. 40-krotny reprezentant Polski, który w przeszłości występował m.in. w FK Krasnodar co miesiąc inkasuje 200.000 złotych. Bardzo dobrze zarabiają również pozostali piłkarze Legii Warszawa. Dla przykładu Domagoj Antolić może liczyć na 150.000 złotych za miesiąc gry, a Marko Vesović na 113.000 złotych. Utalentowany Michał Karbownik, który niebawem trafić może do znacznie lepszej ligi zarabia z kolei… 12.000 złotych.
Z informacji przekazanych przez Krzysztofa Stanowskiego wynika, że w Lechu Poznań również nie szczędzą swoim graczom. Christian Gytkjaer co miesiąc na swoim koncie notuje wpływy rzędu 120.000 złotych, natomiast Robert Gumny i Kamil Jóźwiak po 50.000 złotych. Nieco mniej bo 35.000 złotych zarabia z kolei Tymoteusz Puchacz. Mająca problemy finansowe Lechia Gdańsk także głęboko sięga do portfela. Miesięczne zarobki poszczególnych piłkarzy Biało-Zielonych: Kuciak – 80.000 złotych, Mladenović – 60.000 złotych, Kubicki 40.000 złotych, Fila 30.000 złotych.
Na uwagę zasługują również dwaj piłkarze z klubów środka i dołu tabeli. Lider Zagłębia Lubin, Filip Starzyński co miesiąc może liczyć na wynagrodzenie w wysokości 115.000 złotych (będący aktualnie w najlepszej dyspozycji wśród Miedziowych Damjan Bohar zarabia 40.000 złotych), natomiast Marko Vejinović z Arki Gdynia dostaje 115.000 złotych. Dużo jak na klub zajmujący przedostatnie miejsce w tabeli.
Kwoty zarabiane przez piłkarzy PKO Ekstraklasy są niczym w porównaniu do zawodników występujących w Premier League czy La Liga. Jednak gdy zestawi się ich wynagrodzenia z umiejętnościami i przydatnością dla zespołu można się złapać za głowę. Czy nie łatwiej byłoby postawić na piłkarzy z akademii, sprawiając że budżet klubu nie byłby “przejadany” na wynagrodzenia? Spora część zespołów w Ekstraklasie przekracza swoje możliwości finansowe płacąc ogromne pieniądze zawodnikom, którzy zupełnie nic nie wnoszą do naszej ligi. Oczywiście wina leży po stronie prezesów, a nie samych piłkarzy.