Teoretycznie Polacy już w czwartek mogą cieszyć się z awansu na przyszłoroczne mistrzostwa świata. Wystarczy zwycięstwo z Armenią i remis w spotkaniu Czarnogóry z Danią. Kolokwialnie mówiąc jest to rywal który nam leży, ale…nie na wyjazdach.
Dotychczas Biało-Czerwoni z reprezentacją Armenii mierzyli się sześciokrotnie. Cztery domowe potyczki kończyły się naszym zwycięstwem. Na wyjeździe zaś graliśmy dwa razy. Raz przegraliśmy i raz zremisowaliśmy.
Pierwszy raz kraj leżący na Kaukazie Południowym podejmowaliśmy 3 marca 1999 roku. Wówczas towarzyski mecz zakończył się skromnym zwycięstwem podopiecznych Janusza Wójcika.
Kolejne dwa pojedynki z naszymi czwartkowymi rywalami odbyły się w 2001 roku w ramach eliminacji do mistrzostw świata. Najpierw na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie bardzo pewnie ograliśmy Armenię aż 4:0, by w rewanżu na terenie rywala zaledwie zremisować 1:1.
Sześć lat później trafiliśmy na Armeńczyków w eliminacjach do austriacko-szwajcarskiego EURO. Zagraliśmy z nimi dwukrotnie w 2007 roku. Wtedy to nasza reprezentacja prowadzona przez Leo Beenhakkera w domowym pojedynku rozgrywanym w Kielcach zwyciężyła skromnie 1:0 po trafieniu Macieja Żurawskiego.
Rewanż w Erywaniu znów nie okazał się dla nas najlepszy. Biało-Czerwoni po przepięknym golu z rzutu wolnego Hamleta Mchitarjana ulegli Armenii 1:0.
Najnowszą historię już raczej każdy pamięta. 11 październik 2016 roku. PGE Narodowy i nienajlepszy mecz w wykonaniu reprezentacji Polski. Jednak dzięki odrobinie szczęścia wygrany rzutem na taśmę w doliczonym czasie gry.