PZM nie wyraził zgody na start, Włókniarza Częstochowa i Wybrzeża Gdańsk, w tegorocznych rozgrywkach Polskiej 2. Ligi Żużlowej. Ta decyzja, niby dobra, pozostawia za sobą dużo problemów i pytań. Czemu teraz? Czemu tak późno? Jednak największym problemem jest to, co zrobić z żużlową młodzieżą pochodzącą z tych rejonów? Zostali bez klubu, bez pieniędzy, bo wszystko włożyli w sprzęt. Zostali bez przyszłości i szukają sobie nowych zajęć. Tak właśnie umiera żużel…
Tak to musiało się skończyć. Zadłużenia wobec zawodników były zbyt duże. I choć PZM od początku wiedział jaki będzie finisz tej całej sprawy, nadal dawał nadzieję, tym dwóm klubom, na start w lidze. Władze, Włókniarza i Wybrzeża, chciały się dogadać z zawodnikami. Jednak ci nie chcieli słyszeć o spłacie 30 czy 40% długów. Chcieli więcej. Nikt w zasadzie nie powinien im się dziwić. Tyle, że teraz, najprawdopodobniej, zostali z niczym.
Częstochowa i Gdańsk to dwa duże i ważne, dla polskiego żużla, ośrodki. PZM odbierając im prawo startu zaniedbuje, a raczej hamuje, rozwój żużla w naszym kraju. Na odebraniu licencji wszyscy tracą. Kluby, bo będą musiały budować drużynę od zera, nawet od mniej niż zera. PZM, bo znowu stał się pośmiewiskiem i jest mu wszystko wytykane. Kibice, bo nie zobaczą żużla w ligowym wydaniu. Jednak najbardziej poszkodowani mogą się czuć żużlowcy.
Zacznę od tych, którzy podpisali kontrakty z tymi klubami, inwestowali w sprzęt i jak co roku wydawali wiele pieniędzy, aby jak najlepiej przygotować się do sezonu. Co oni mają teraz zrobić?! Ci, którzy mają kontrakty w zagranicznych ligach, jeszcze mało wiele sobie poradzą. Jednak ci, którzy mieli w planach tylko występy w polskiej lidze zostali bez środków do życia. Najbardziej w oczy rzuca się przykład braci Szymko. Pierwszy z nich, Cyprian, przez cały poprzedni sezon miał problem z załapaniem się do składu, bo nie miał dość dobrego sprzętu (o czym wspominał w wywiadzie) więc teraz, tym bardziej ma powody by odsunąć się od żużla. Natomiast jego brat, Marcel, chciał w tym sezonie pokazać ”pazur” i być jednym z liderów Wybrzeża. Trenował całą zimę i inwestował w drogi sprzęt, wydając niemal wszystkie pieniądze czekał na sezon, którego, jak się okazuje, się nie doczeka. Zostaje zatem ”goły”, ale nie wesoły…
Kolejni żużlowcy, którzy zostają pokrzywdzeni to młodzi juniorzy i adepci szkółek. Są oni, chyba najbardziej poszkodowani, bo w tej całej aferze w ogóle nie brali udziału. Zostali najbardziej dotknięci, bo odebrano im szansę na rozwój, odebrano im przyszłość. Wielu z nich ”sponsorują” rodzice, wydają oni pieniądze, po to żeby ich syn mógł się rozwijać i spełniać marzenia. Teraz, ci chłopacy, nie mają gdzie dążyć do swoich życiowych celów. Wielu z nich odwróci się od żużla, już, najprawdopodobniej na stałe. No bo z czego mają żyć? Przez tą całą aferę tracimy młodych żużlowców. Tracimy ogromne talenty. Patrzymy jak niszczą się ich marzenia i sny. Patrzymy jak umiera żużel…
Ale w sumie, co My, nędzni kibice, możemy zrobić?…
Autor: Adrian Chmarzyński
Więcej na: zuzlofan.blogspot.com