Piątkowego wieczoru rozegrał się mecz 7. kolejki LOTTO Ekstraklasy w której zmierzyła się ostatnia w tabeli Wisła Kraków z 11. Śląskiem Wrocław. W poprzednim starciu tych zespołów padł wynik 3:3 i również dziś każdy na stadionie Wisły miał nadzieję na podobny rezultat.
Wisła chciała przerwać niechlubną serię pięciu przegranych meczów z rzędu i już od 1. minuty próbowała nacierać na pole karne przyjezdnych. Pierwszy kwadrans należał bardziej do gospodarzy. Widać było, że Wisła miała zamiar w końcu przełamać złą passę. Przez kolejne 20 minut gra przygasła. Gospodarze spuścili nieco z tonu co dało szansę zawodnikom Śląska Wrocław. Do głosu doszedł Madej, który ładnie przymierzył, jednak Miśkiewicz wyciągnął się jak struna, dzięki czemu zdołał sparować futbolówkę na rzut rożny. Goście ewidentnie podbudowali się tą sytuacją, ataki były coraz bardziej skuteczne, co poskutkowało golem otwierającym wynik spotkania. Bramką „do szatni”, w 45. minucie popisał się Paweł Biliński, który zdecydowanym strzałem pokonał Miśkiewicza. Bramkarz Wisły nie miał nic do powiedzenia, gdyż jego defensorzy fatalnie zaspali, przez co Biliński mógł oddać spokojny, czysty strzał.
Druga połowa tak samo energiczna, jak niecelna. Przez niedokładności piłka często zmieniała właściciela, dzięki czemu tempo gry znacznie zmalało. Wisła nie potrafiła dojść do dogodnej sytuacji strzeleckiej od początku drugiej połowy. Dopiero w 60. minucie mieli znakomitą okazję na bramkę, gdyż w polu karnym ręką zagrał Celeban. Z „11” świetnie huknął Mójta, a Pawełek nie miał nic do powiedzenia. Zrobiło się remisowo, ale nie na długo. Już kilka minut później Śląsk Wrocław znów wychodzi na prowadzenie za sprawą akcji Madej-Morioka. Madej przebiegł pół boiska i wyłożył piłkę Morioce, który wprowadził piłkę na niemalże pustą bramkę. Przyjezdni szli za ciosem, już dwie minuty po golu Morioki mieliśmy już 3:1. Defensorzy „Białej Gwiazdy” znów zasnęli w polu karnym. Gonçalves otrzymał doskonałe dośrodkowanie od Stjepanovicia, po czym pewnym uderzeniem głową pokonał Miśkiewicza. Krakowski zespół był już w dołku, a goście dobili Wisłe czwartym golem. Morioka znalazł się na czystej pozycji i ze stoickim spokojem pokonał po raz drugi w tym meczu bramkarza gospodarzy. Mieliśmy 4:1 i nie zapowiadało się na to, że „Biała Gwiazda” odrobi straty. Jakby tego było mało, w 90. minucie w polu karnym Wisły ręką zagrywa Jović, a sędzia odgwizduje rzut karny, który na bramkę zamienił Ostoja Stjepanović.
Mecz zakończył się wynik 1:5 dla Śląska Wrocław. Widać, że Wisła jest w ogromnym dołku, a ich forma nie zwiastuje wyjścia z niego.
Wisła Kraków – Śląsk Wrocław 1:5 (0:1)
Bramki:
60. Mójta (kar.) – 45. Biliński, 69. Morioka, 71. Gonçalves, 82. Morioka, 90+1. Stjepanović (kar.)
Składy:
Wisła Kraków: Miśkiewicz – Sadlok (46. Mójta), Guzmics, Głowacki, Jović – Uryga (76. Brlek), Mączyński – Małecki, Zachara (58. Drzazga), Boguski – Paweł Brożek.
Śląsk Wrocław: Pawełek – Pawelec, Celeban, Kokoszka, Dvali – Gonçalves (90+1. Idzik), Stjepanović – Madej (90+2. Mervo), Morioka, Álvarinho – Biliński (90+2. Dankowski).