Dzisiaj z pewnością zakończyła się pewna epoka w historii polskiego dziennikarstwa. Ikona, erudycja, klasa, wdzięk a przede wszystkim GŁOS, który zna każdy Polak. Włodzimierz Szaranowicz mówi: KONIEC!
A my, w imieniu wszystkich, którzy pamiętają jego komentarze, które już na stałe weszły do języka potocznego, mówimy DZIĘKUJEMY! Za te lata emocji, za to, że mogliśmy przeżywać te wszystkie wydarzenia, jakbyśmy brali w ich udział. Za to, że przekazywał wiedzę, dzieląc się swoim doświadczeniem, podczas komentowania różnych imprez sportowych. Życzymy również 100 lat! Włodzimierz Szaranowicz w swoje 70. urodziny oficjalnie mówi „koniec”.
Nikt, tak jak on nie potrafi malować słowem i opisywać rzeczywistości, którą widzi. Nikt tak jak on, nie potrafi zaciekawić widza, wciągnąć, sprawić, że dzięki temu co słyszy, będzie chciał wiedzieć wszystko, a następnego dnia biegać na bieżni lub grać w piłkę. Nikt tak jak on, nie ma w pamięci tylu wydarzeń z różnych imprez sportowych. Jest żywą legendą polskiej sceny dziennikarskiej oraz komentatorskiej. Wszyscy znamy jego kultowe: „Leć, Adaś leć”! Możemy się cieszyć, że żyjemy w „jego czasach”. Niestety każdy musi wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. I właśnie dzisiaj Włodzimierz Szaranowicz z tego ogromnej sceny schodzi. W glorii i chwale.
To nie jest niespodzianka, zapowiadał pożegnanie już podczas igrzysk w Pjongczangu. Sportowa redakcja TVP bez Włodzimierza Szaranowicza, który w latach 2009-2017 był dyrektorem TVP Sport, będzie inna. I nie chodzi tylko o to, że nie usłyszymy już głosu rozpoznawalnego bezbłędnie od ponad trzydziestu lat (może nie licząc Piotra Fronczewskiego), ale zabraknie też jego spojrzenia na sport, który widział zawsze w kontekście dużo szerszym niż boisko czy bieżnia.
Komentował nie raz otwarcie igrzysk olimpijskich. Pokazując że sport może być źródłem niegasnącego zachwytu. Jednak nigdy nie wyłączając krytycznego myślenia. Zachęcał, byśmy zostali przez dwa olimpijskie tygodnie przed telewizorami, nie wstydzili się łez, gdy zabrzmi hymn Rzeczypospolitej Polskiej, szanowali sport i sportowców.
Takie właśnie podejście, erudycja wynikająca z lektur i warsztatowe umiejętności wyniesione z radia, które w czasach gdy zaczynał tam pracę wymagało, by mówiący miał głos i kulturę słowa, sprawiły, że Szaranowicz stał się najważniejszym mikrofonowym bardem sportu. Po odejściu takich tuzów, jak Bogdan Tuszyński czy Bohdan Tomaszewski, błyszczał jeszcze bardziej.
Nie mam wątpliwości, że w czasach potęgi internetowego hejtu znajdą się tacy, którzy z radością pożegnają Szaranowicza, bo kiedyś się pomylił. Bo jest sławny, a tym, co mówił i jak mówił pokazywał, czym jest intelektualna klasa i jak bardzo się przydaje także podczas komentarza np.: skoków narciarskich.
Zdradza też, że niewiele wiedział o chorobie, z którą musi się zmierzyć, ale z pomocą przyszła mu książka Kuby Sienkiwiecza, lidera Elektrycznych Gitar i lekarza neurologa, autora „Poradnika dla osób z chorobą Parkinsona.
– To i tak w jakiś sposób dociera do mnie, bo oczywiście pierwszą reakcją było przeczytanie takiego podręcznika, który wydał Kuba Sienkiewicz. On jest lekarzem neurologiem, oprócz tego, że jest znakomitym piosenkarzem i poetą. Teraz nie chcę wiedzieć, jak się to będzie rozwijało. Będę z tym musiał żyć, ale nadal zachowuję się tak, jakby było normalnie – stwierdził dziennikarz.
Dokładne przyczyny choroby Szaranowicza nie zostały jeszcze ustalone.
– Nie znam na tyle jej źródeł. To może być genetyczne. Przypominają mi się teraz pewne zachowania mamy, która nie była tego świadoma, a najprawdopodobniej na nią cierpiała – opowiada Szaranowicz.
Szaranowicz swoim komentarzem sportowym wychował całe pokolenia fanów sportu. Koszykarz, pedagog i trener, absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Od 1976 związany był z Polskim Radiem, od 1977 z Telewizją Polską.
W pierwszej połowie lat 90. wylansował modę na koszykówkę w Polsce, wtedy bowiem TVP rozpoczęła regularne transmitowanie spotkań ligi NBA. Szaranowicz każdą transmisję zaczynał od charakterystycznego zawołania Hej, hej, tu NBA.
Jeszcze większą popularnością cieszyły się dekadę później ekspresywnie komentowane przez Szaranowicza transmisje zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich.
W swojej karierze sprawozdawcy sportowego był dziewiętnaście razy akredytowany na letnie i zimowe igrzyska olimpijskie (od igrzysk w Moskwie w 1980 roku do igrzysk w Pjongczangu w 2018 roku), co stawia go pod tym względem na pierwszym miejscu wśród wszystkich polskich dziennikarzy sportowych i w czołówce światowej listy.
Zachęcamy do przeczytania całego wywiadu Jerzego Chromika z Włodzimierzem Szaranowiczem: TUTAJ!
Panie Włodzimierzu: DZIĘKUJEMY!