W minioną niedziele rozegrana została ósma kolejka PGE Ekstraligi. Dzisiaj jednak nie skupimy się na fenomenalnej Stali Gorzów, zaciętym boju w Poznaniu czy Januszu Kołodzieju, niepokonanym na torze w Tarnowie. Ostatnia runda spotkań była inna niż wszystkie, niestety w negatywnym tych słów znaczeniu. Myśli kibiców, zawodników oraz działaczy krążyły wokół zmarłego Krystiana Rempały, a oczy wielu, szczególnie w Tarnowie, często spoglądały w niebo. Była to pierwsza seria spotkań na polskich torach żużlowych po śmierci Krystiana, którego godne pożegnanie odbyło się w piątek.
O makabrycznym wypadku z 22 maja napisano już dziesiątki artykułów oraz innych tekstów. W mediach, nie tylko tych branżowych, ciągle trwa burzliwa dyskusja na temat przyczyn tamtego zdarzenia oraz możliwych metod zapobiegania takim wypadkom w przyszłości. „Mądry Polak po szkodzie” – chciałoby się powiedzieć, jednak przypisywanie takiego stwierdzenia do tej tragicznej sytuacji, jest co najmniej nieeleganckie.
Śmierć człowieka nie jest czymś, na co można się przygotować, do czego można się przyzwyczaić Gdy ginie osoba młoda, pojawia się wiele pytań dotyczących sprawiedliwości świata. Jak za tym kibice oraz całe środowisko żużlowe ma wytłumaczyć sobie to, że pasja do sportu pośrednio przyczyniła się do śmierci Krystiana. Młody, perspektywiczny zawodnik, który marzył o mistrzowskich tytułach i złotych medalach, zginął w wyniku obrażeń jakie zadał mu jego ukochany sport. Gdy takie zdanie dociera do uszu, zaczynasz nienawidzić speedway, a warkot żużlowych maszyn, który zawsze był dla Ciebie muzyką staje się bolesnym hałasem. Po chwili, z tyłu głowy, przypomina Ci się jak ogromnym szacunkiem darzysz tych wszystkich jeźdźców. Tych, którzy wsiadają na żużlową torpedę (przypominającą motocykl), by ścigać się przez cztery okrążenia, bez hamulców, niekiedy rozpędzając się do prędkości grubo przekraczającej 100 km/h. Ktoś, kiedyś powiedział: „tam gdzie kończy się rozum, zaczyna się żużel”. Niewątpliwie, w tym stwierdzeniu jest spory sens. Czarny sport przypomina jazdę nad przepaścią. Często nawet tylne koło żużlowej maszyny dotyka krawędzi urwiska. Jeśli boisz się tej przepaści, nie liczysz się w walce o najwyższe cele! Po tej krawędzi jadą wszyscy, więc musisz i Ty! Kto tylko się zachwieje, na chwilę odpada i musi leczyć kontuzje, a kto spadnie… niestety takich przykładów jest co raz więcej: Ward, Biełousow, Rempała W światowym speedway’u potrzeba zwrotu, przełomu aby zahamować niebezpieczną tendencje zwyżkową groźnych wypadków, strzelających kości czy uszkodzonych rdzeniów kręgowych. Należy raz na zawsze skończyć ze stwierdzeniem, „szybciej znaczy lepiej”. Kilkanaście lat temu żużlowe motocykle nie osiągały takich prędkości, a ludzie na brak emocji nie narzekali. Teraz prędkości torped (tak jak nazywałem te maszyny wcześniej) wzrastają, a możliwość ich kontrolowania spada. Sami zawodnicy mówią, że przyczyn tego zjawiska jest kilka, ale jako główne podają „zatkane tłumiki” oraz błędy w przygotowaniu toru. Ideę całkowitego powrotu do przelotowych tłumików od dawna głosi były Mistrz Świata, Tomasz Gollob, legenda sportu, który z „niejednego żużlowego pieca chleb jadł”. Póki co jednak jego apele są bezskuteczne. Czy coś w tej kwestii się zmieni? Szczerze mówiąc wątpię.
W ostatni weekend podczas zawodów Speedway Best Pairs w Ostrowie, mieliśmy do czynienia ze świetnym widowiskiem na równym, dobrze przygotowanym obiekcie. Na torze nie pojawiały się żadne „pułapki”. Które mogłoby narażać zawodników na niebezpieczeństwo. Niestety w obecnej sytuacji mimo wprowadzenia instytucji komisarza toru, prace nad nawierzchnią stadionów nie przebiegają efektywnie. Wielokrotnie gospodarze chcąc przygotować tor pod swoje sprzętowe ustawienia zaskakują właśnie samych siebie. Tym samym narażają na niebezpieczeństwo zawodników swojej drużyny oraz ekipy przyjezdnej. Przy obecnie stosowanym sprzęcie, jazda na (delikatnie mówiąc) średnio przygotowanym torze tylko zbliża żużlowców do tej symbolicznej „przepaści”, o której wspominałem wyżej.
Pamiętajmy jednak: żadne decyzje nie przywrócą ani zdrowia, ani życia zawodników. Warto jednak dbać o to, by lista zawodników przedwcześnie kończących karierę nie powiększała się z sezonu na sezon.
Krystian rozgrywa już swoje kolejne, „niebieskie zawody”, stając pod taśmą obok takich zawodników jak Lee Richardsson, Rif Saitgariejew czy Marian Rose…
Cześć jego pamięci, część ich pamięci!