W związku ze zmianą przepisów dotyczących występu sztafet mieszanych na mistrzostwach świata w Eugene ucierpiała Anna Kiełbasińska. Sprinterka miała szansę pobiec w tej konkurencji, ale marzenia prysły jak bańka mydlana. Dlaczego? Nie ma o tym pojęcia ani wróżbita Maciej, ani Thaddeus Bradley z obrazu filmowego pt. „Iluzja”. Podejrzewam, że Nostradamus – gdyby żył – również miałby kolosalny dylemat z rozwikłaniem tajemnicy odmówienia Kiełbasińskiej startu. Przystąpienia do egzaminu, do którego przecież polska zawodniczka czyniła przygotowania. Jednak od początku.
Zmiana przepisów odnosząca się do startu sztafet mieszanych polega na tym, że każdy ze szkoleniowców może dokonać tylko jednej zmiany w stosunku do składu wystawionego w półfinale. Tego rodzaju modyfikacja regulaminu zakrawa na krztuszenie się zawodników w oparach lekkoatletycznego i mo(c)nodramatycznego absurdu.
Takie decyzje szkodzą bardziej na morale czy kondycję psychiczną, niż dwadzieścia lat kurzenia wyrobów tytoniowych na płuca. Nie, nie przesadzam. Gdybym przesadzał, złożyłbym swego czasu dokumenty do liceum o profilu ogrodniczym. Natomiast jedyne, co potrafię siać, to wiatr. Właściwie wietrzysko i zazwyczaj na kanwie pozytywnego brzmienia. Czy zbieram burzę? Nie. Jednak jestem oburzony do granic. Nawet nie samym przepisem, a faktem, że później zabija on ducha sportowej rywalizacji i prowadzi do konfliktów.
Anna Kiełbasińska wydała oświadczenie dotyczące sztafety
Konflikt – czy nie użyłem słowa zbyt ciężkiego kalibru? Wobec tego, nazwijmy powstały stan rzeczy nieporozumieniem. W każdym razie, rozpoczynamy debatę na temat umów na trasie działacze-trenerzy-zawodniczka. Konkretniej: zdaniem Anny Kiełbasińskiej wiedzę w kwestii wprowadzenia nowego dekretu przez miłościwie panujących organizatorów mistrzostw świata w Oregonie uczestnicy imprezy otrzymali dwa tygodnie temu.
Po odbyciu rozmów z naszą reprezentantką, trenerzy doszli do wniosku, że zmienniczką będzie właśnie wspomniana Kiełbasińska. No, i wszystko cacy, bo przecież jeszcze występy w biegach samolubnych (w moim języku indywidualnych) na tym samym dystansie. Tymczasem przychodzi trener i wydaje polecenie, że sprinterka jednak ma naparzać dwukrotnie w sztafecie mieszanej, podczas gdy przygotowała się pod innym kątem, więc odmówiła.
Ostatecznie zawodniczkę w ogóle wyeksmitowano z zespołu w trybie natychmiastowym. Nie pobiegła ani w półfinale, ani w finale. Trochę sytuacja z kategorii „nie halo” i to nie z powodu braku środków na koncie (czyt. poczucie obowiązku), gdyż te Anna Kiełbasińska posiada. Pytanie: czy sztab szkoleniowy je posiada? Odpowiedź: poniekąd. Kto zatem zawinił? Że organizatorzy, to jasna sprawa, lecz moim zdaniem zwłaszcza naciski ze strony niekompetentnego Polskiego Związku Lekkiej Atletyki to klucz do zamknięcia wrót ku spełnieniom. I cyk! Do mediów leci oświadczonko wydane przez Kiełbasińską.
Anna #Kiełbasińska przysłała właśnie do dziennikarzy oświadczenie w swojej sprawie. Wrzucam w całości. Opinie i komentarze zostawiam państwu#lekkoatletyka @sport_tvppl pic.twitter.com/g1sqw2OmTO
— Michał Chmielewski (@chmiielewski) July 15, 2022
Mam świadomość, że to wyłącznie perspektywa reprezentantki Polski. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jestem aktualnie lekko stronniczy. Rozumiem, że włodarze PZLA nie wypowiedzieli się w danej materii. Jednak zapowiedzieli, że już konstruują własny komunikat nawiązujący do afery rozpętanej przez sprinterkę. Skoro więc i tak będą mydlić wszystkim oczy, to ja – jako miłośnik sportu – zawczasu spłuczę ten układ pod chłodnawym prysznicem.
Lekkoatletyczny poker PZLA
Bo w sumie, kto bogatemu zabroni? Zresztą, mnie i biednemu nikt nie zabroni. Podobnie, jak związkowcom. Różnica polega na tym, że oni myślą, że im wszystko wolno. Ja z kolei wiem, że mi wolno to już tylko chodzić na długie spacery. I właściwie taka wolność mi w zupełności wystarczy. Lepsze to, niż myślenie o wolności pozorowanej przez uzurpatorów.
Bo to właśnie władze PZLA z podstawionym krupierem rozdały karty nierówno do tego stopnia, że skłócili ze sobą koleżanki. Justyna Święty-Ersetic, Iga Baumgart-Witan oraz Natalia Kaczmarek oskarżają Annę Kiełbasińską o zdradę. Że niby ich kumpela powinna porzucić sukcesy indywidualne dla dobra drużyny? Oczywiście. To byłoby wręcz chwalebne. Niemniej, nie zapominajmy, że Pani Anna wielokrotnie poświęcała się w tym temacie i jest według mnie wzorem zespołowości.
Przecież zadeklarowała – zgodnie z wcześniejszą umową – że wystąpi w jednym wyścigu. Dam sobie rękę uciąć, że gdyby przed zawodami (z wyprzedzeniem) otrzymała sygnał od trenera Aleksandra Matusińskiego, wystartowałaby bez mrugnięcia powieką. Jak zwykłem mawiać: „Jedna sztacheta wioski nie czyni”. W tym konkretnym przypadku jedna sztafeta narobiła takiej wiochy, że szkoda gadać. Nie prawię tu o zawodnikach/zawodniczkach.
Po prostu sternicy wykonali manewr, z którego wkrótce wywiną się w taki sposób, że nikt nawet nie zauważy ich grzeszków zalatujących amatorszczyzną. Wszak nie tylko Anna Kiełbasińska wyraziła swoje niezadowolenie. Nasza wspaniała wieloboistka, Adrianna Sułek, również opowiedziała na temat katastrofalnych warunków panujących w trakcie obozu przygotowawczego.
Adrianna Sułek w rozmowie z @chmiielewski dla @sport_tvppl zaatakowała PZLA:
„Obóz w Seattle? Najgorszy, jaki przygotował PZLA. Ciągle wkradały się nerwy. Jedzenie było tragiczne. Postanowiłam przestać milczeć. To co się dzieje w kwestii pracy związku, to skandal”. (1/2)
— Mateusz Wasiewski (@wasiiewskim) July 17, 2022
Bieg na 400 metrów niedźwiedziej przysługi
Skoro już zaliczamy postój przy karcianym szwindlu spod szyldu skandalu, to faktycznie nadeszła pora, żeby spasować. Tzn. nie ja, nie kibice polskich lekkoatletów, nie sportowcy i nawet nie szkoleniowcy. Ponieważ my możemy powiedzieć: „Sprawdzam”. I będziemy mieli lepsze karty. Ktoś to kiedyś pięknie ujął: „Nigdy nie próbuj kantować szulera”. Zwracam się do sterników Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Wstrzymajcie się z kontratakiem.
Przynajmniej do końca mistrzostw świata w Oregonie. Dajcie zawodnikom i zawodniczkom komfort psychiczny, postarajcie się o lepsze warunki i zakopcie topór wojenny. Wydając teraz komunikat ustosunkowany do słów Anny Kiełbasińskiej, dolejcie oliwy do ognia. Wielu z Was w przeszłości reprezentowało Polskę na arenie międzynarodowej i doskonale wiecie, jak ciężki to kawałek chleba. Nie potrzeba obecnie nikomu niedźwiedziej przysługi.
Posłuchałem dziś opinii Przemysława Babiarza i w ogromnej mierze przychylam się do niej. To nie czas na rozwiązywanie waśni. Te słowa, które w tym momencie skaczą Wam przed oczami, także nie są atakiem. Nie stanowią one też systemu obronnego. To najzwyczajniej w świecie protest przeciwko niesprawiedliwemu traktowaniu drugiego człowieka.
🚨 Apel Przemysława Babiarza w sprawie kobiecej sztafety 4 x 400 metrów w #Eugene2022 🚨 #tvpsport pic.twitter.com/E5XDBzak9T
— TVP SPORT (@sport_tvppl) July 17, 2022
Przed naszymi sprinterkami bieg sztafetowy 4×400 metrów. Chcecie zaprzepaścić jedną z nielicznych szans na krążek podczas trwających mistrzostw świata? Jeżeli już przytomnie zauważyliście, spokorniałem. I to na przekór sobie. Po prostu nie mam ochoty na koniec usłyszeć następującej diagnozy, że polska lekkoatletyka cierpi na coś bliżej nieokreślonego, ale przewlekłego. Jednak w razie gdybyście uparcie trwali przy swoim, zapamiętajcie: my już nie patrzymy na wybuch dynamitu. Kierujemy wzrok na to, kto podpalił lont.
MŚ Oregon 2022: Chcesz zobaczyć medale Polaków? Przygotuj budzik – terminarz i transmisja
W dawnych czasach, gdy w redakcjach pracowali redaktorzy, teksty były przed drukiem czytane i poprawiane, niekiedy wstrzymywane z emisją do czasu, aż autor da radę je poprawić. To działało. Ale potem postawiono na klikalność. I mamy dziś to, co mamy. A szkoda, bo czasem warto ocalić tekst czy pomysł na niego – oryginalność zawsze jest w cenie.
Trafna uwaga. Ja również nienawidzę klikalności. Jeżeli artykuł się nie spodobał, trudno. Szanuję pańską opinię. Jednak jeszcze bardziej doceniam możliwość jej odrzucenia. Kłaniam się 🙂
Autorze – jedna rada. Nie pisz więcej. Ten tekst jest koszmarny stylistycznie. Trudno sobie w ogóle wyobrazić coś gorzej napisanego.
Czytelniku – również rada. Czytaj więcej. Ten tekst z założenia miał tak wyglądać. Nie pisałem „Hamleta” adresowanego do ambitnych. Dziękuję za wyrażenie opinii. Pozdrawiam serdecznie 😉