6. kolejka Polskiej Ligi Koszykówki powoli dobiega końca, dzisiaj swoje mecze rozegrało aż sześć zespołów. Który z nich wyszedł zwycięsko, a który musiał pogodzić się z porażką?
Stelmet Zielona Góra – Miasto Szkła Krosno 87:72
Stelmet Zielona Góra w tym sezonie nie pokazuje się jak na mistrza przystało. Ostatnia porażka z MKS-em Dąbrową Górniczą, była dużym zaskoczeniem dla wszystkich fanów koszykówki. Jak widać, koszykarze Stelmetu wyciągnęli wnioski ostatniej porażki i pewnie pokonali debiutanta PLK – Miasto Szkła Krosno.
Już od pierwszych minut w zielonogórskiej hali nie brakowało emocji. Niesamowita liczba trafień Stelmetu, szybko pozbawiła nadziei beniaminka PLK. 6/6 trójek i 100% skuteczność, tak mistrz Polski rozpoczął spotkanie na własnym parkiecie. Wynik po pierwszej kwarcie wynosił 31:14 i wyraźnie wskazywał na świetną dyspozycję zielonogórzan.
Pomimo doskonałego dnia Stelmetu i wrażenia, że zwycięstwo przyjdzie im łatwo, to jednak druga kwarta wyraźnie należała do zawodników z Krosna. Szybko wyłapali słabości gospodarzy i wymuszali na nich błędy. Stelmet wyraźnie stracił koncentrację, co przełożyło się na wynik (20:16 dla Krosna w drugiej kwarcie).
Po przerwie chwilami zdawać by się mogło, że Krosno odrobi straty punktowe (50:40), jednak kluczowa seria „trójek” ze strony Stelmetu, pozbawiła złudzeń Miasto Szkła.
Spotkanie zakończyło się 15-punktową przewagą mistrza Polski.
Stelmet BC Zielona Góra – Miasto Szkła Krosno 87:72 (31:14, 16:20, 26:19, 14:19)
Stelmet Zielona Góra: Zamojski 18, Koszarek 15, Moore 14, Djurisić 11, Kelati 9, Zajcew 7, Vaughn 7, Florence 2, Hrycaniuk 2, Gruszecki 2, Der 0, Majchrzak 0.
Miasto Szkła Krosno: Woolridge 17, Czerapowicz 16, Oczkowicz 12, Wyka 9, Maddox 7, Dłuski 6, Małgorzaciak 5, Rduch 0 Bręk 0, Pełka 0.
TBV Start Lublin – AZS Koszalin 68:74
Jak dotychczas Start Lublin, nie odniósł żadnego zwycięstwa. Odwrócić złą passę miało spotkanie z AZS-em Koszalin, jednak i tutaj Start nie podołał rywalowi.
Początek spotkania wcale nie oznaczał porażki dla Startu. Dwa celne rzuty Brandona Petersona dały wynik 8:2 dla Lublina. AZS miał duży problem z rozpracowaniem obrony gospodarzy, jednak zdecydowanie, jeśli chodzi o skuteczność, dominował nad Startem. Pierwszą kwartę Peterson zakończył efektownym wsadem, a przewaga lublinian była znaczna – 17:9.
W trakcie kolejnych 10 minut przewaga gospodarzy stopniowo malała. Dużo słabsza gra w ofensywie pozwoliła gościom złapać wiatr w żagle, a czarno-czerwoni zupełnie nie wiedzieli jak odciąć AZS od piłek. Z kilkunastopunktowej przewagi, przy zejściu na przerwę Start prowadził zaledwie trzema oczkami 34:31.
Po zmianie stron gospodarze zupełnie stracili motywację, jaką mieli w poprzednich częściach spotkania. Po niespełna dwóch minutach goście wyszli na prowadzenie, a czarno-czerwoni w sześciu minutach gry zdobyli zaledwie 4 punkty. Koszaliński AZS szybko zdominował gospodarzy, wykorzystując ich proste błędy w defensywie.
8 punktów przewagi niedługo po rozpoczęciu ostatniej kwarty zwiastowały zwycięstwo AZS-u. Z każdym punktem goście zaczęli coraz odważniej łamać obronę Startu Lublin, co w efekcie dało szybko rosnącą przewagę, której nie udało się zmniejszyć. Pomimo walki do ostatniej sekundy meczu, oraz świetnej dyspozycji Stefana Balmazovicia (27 punktów w całym spotkaniu, w tym 3 trójki), Startowi Lublin nie udało się wydrzeć zwycięstwa z rąk AZS-u.
TBV Start Lublin – AZS Koszalin 68:74 (17:9, 17:22, 13:24, 21:19)
TBV Start Lublin: Balmazović 27, Peterson 16, Jankowski 10, Wiggins 6, Ciechociński 1, Małecki 2 oraz Kowalski 2, Grzeliński 2, Dłoniak 2, Trojan.
AZS Koszalin: Harris 11, Stelmach 10, Manigault 8, Nowakowski 3, Zalewski oraz Nelson 15, Sikora 13, Wadowski 3, Wall 9, Brown 2, Pabianek
Rosa Radom – King Szczecin 82:79
Spotkanie w radomskiej hali toczyło się bardzo szybko i dynamicznie już od pierwszego gwizdka. Ku zaskoczeniu wszystkich po zaledwie 3 minutach meczu, po celnych rzutach z dystansu Garbacza i Nowakowskiego, to goście prowadzili 13:4.
King Szczecin był bardzo dobrze przygotowany do tego spotkania, gdyż trener Marek Łukomski, aż sześć lat spędził w Radomiu. W tym czasie przez trzy lata pracował z Wojciechem Kamińskim i doskonale zna jego taktykę gry.
Pierwsze prowadzenie Rosie tuż przed końcem pierwszej kwarty zapewnił nikt inny, jak Tyron Brazelton.
Początek drugiej kwarty obfitował w szybkie kontry. Zaraz po pierwszych punktach Taylora Browna na korzyść Szczecina, Rosa Radom odpowiedziała serią rzutów Jarosława Zyskowskiego i Michała Sokołowskiego – 27:24. Chwilowa nieuwaga gości, szybko pozwoliła wyjść Rosie na prowadzenie kilka minut po rozpoczęciu drugiej kwarty. Na przerwę radomianie schodzili z przewagą 8 oczek.
Po przerwie wystarczyło zaledwie półtorej minuty gry, aby King Szczecin doskonałymi rzutami z dystansu Craiga Sworda i Michała Nowakowskiego, dogonił rywali i zremisował 44:44.
Radomianie bardzo szybko wychodzili na prowadzenie i równie szybko potrafili je stracić. Jeszcze przed końcem trzeciej kwarty prowadzili różnicą aż 10 punktów, a wystarczyła chwila nieuwagi, aby szczecinianie niemal doprowadzili do zrównania wyniku na 62:60.
Czwarta i ostatnia kwarta, była walką o każdy punkt. Jak zwykle radomianie dostarczyli wiele emocji swoim kibicom, co i raz odskakując rywalowi, aby później znów stracić kilka punktów. Zaledwie 3 minuty przed końcem Rosa Radom prowadziła 76:74. 30 sekund przed końcem przy stanie 78:76 piłkę stracił Michał Sokołowski, na którego szczęście Brazelton nie zmarnował szansy na zdobycie punktów, przy rzutach osobistych, co pozwoliło radomianom zwiększyć przewagę. Na kilka sekund przed końcem celnym rzutem popisał się Craig Sword, co dało wynik 82:79. Ten sam zawodnik na sekundę przed końcem rzucił zza łuku punkty na dogrywkę, jednak piłka odbiła się od obręczy i to Rosa Radom zwycięsko wyszła z tego pojedynku.
Rosa Radom – King Szczecin 82:79 (22:21, 22:15, 18:24, 20:19)
Rosa Radom: Brazelton 19 (1), Bell 15, Sokołowski 14, Jackson 13, Bonerek 0 oraz Zyskowski 11 (3), Bojanowski 6 (1), Adams 4, Witka 0, Zegzuła 0.
King: Nowakowski 13 (3), Robinson 12 (2), Sword 12 (2), Garbacz 10 (2), Robbins 2 oraz Brown 14 (1), Kikowski 7 (1), Dutkiewicz 5 (1), Kulon 2, Łuksiak 2.
Polski Cukier Toruń – Polpharma Starogard Gdański 86:78
Torunianie bardzo dobrze rozpoczęli spotkanie, a ich obrona skutecznie uniemożliwiała znalezienie czystych pozycji Polpharmie. Jednak pierwsza kwarta była bardzo ospała w wykonaniu gospodarzy. Dopiero po wprowadzeniu na boisko Tomasza Śniega i Aleksa Perki, pozwoliła złapać wiatr w żagle Polskiemu Cukrowi 18:9.
Początek drugiej odsłony spotkania nie był już taki dobry dla gospodarzy. Polpharma zmieniła system obrony, dzięki czemu przez 4 minuty meczu Polski Cukier pozostał bez punktów, a goście zanotowali serię 7 punktów z rzędu. Złą passę Twardych Pierników przełamał dopiero Kyle Weaver, który najpierw zanotował dwa punkty spod kosza, a następie rzucił celną trójkę. Po drugiej kwarcie Polski Cukier prowadził 33:29.
Po przerwie punkty remisowe rzucił Jakub Schenk, co zmobilizowało Polpharmę. Gospodarze bardzo szybko przekroczyli limit fauli, a Sulima otrzymał faul techniczny. To zdecydowanie źle podziałało na cały zespół. Na duży plus zasługuje obrona Polskiego Cukru, dzięki której udało mu się utrzymywać kilkupunktową przewagę.
Trójki Troterra przyczyniły się do poprawy skuteczności. To tylko zmobilizowało Łukasza Wiśniewskiego, który po szybkiej kontrze trafił kolejne trzy punkty na korzyść swojego zespołu. Swoje punkty dołożył także Skifić.
Polski Cukier w końcówce czwartej kwarty prowadził już 13 punktami, jednak dwie nieudane akcje Sulimy i Skificia i szybkie kontry Starogardu, pozwoliły odrobić kilka punktów gościom, dzięki czemu ulegli tylko 6 punktami.
Polski Cukier Toruń – Polpharma Starogard Gdański 86:78 (18:12, 18:19, 21:25, 29:22)
Polski Cukier Toruń: Trotter 17 (2), 4 as., Wiśniewski 14 (1), 6 as., Skifić 12 (1), 7 zb., B. Diduszko 5, Sanduł 0 oraz Weaver 13 (1), Sulima 11, Śnieg 8, Perka 6 (1).
Polpharma Starogard Gdański: Sajus 16, 10 zb., Hicks 13 (3), Paliukenas 8 (2), Ł. Diduszko 7, 8 zb. Flieger 6, 6 as. oraz Miles 18 (1), Schenk 6, 4 as., Mirković 2, Michałek 2, Davis 0.