Justyna Święty to 23-letnia zawodniczka klubu AZS-AWF Katowice oraz podopieczna trenera Aleksandra Matusińskiego, a przede wszystkim ważna postać kobiecej sztafety 4×400 metrów. Multimedalistka krajowych aren. Od kilku lat reprezentantka Polski na wszystkich ważnych imprez międzynarodowych. Jej najważniejszymi osiągnięciami są 4. i 5. miejsce na Halowych Mistrzostwach Świata (Sopot 2014 r. oraz Portland 2016 r.), 6. miejsce na Mistrzostwach Europy (Amsterdam 2016 r.) oraz 17. miejsce na Igrzyskach Olimpijskich (Rio de Janeiro 2016 r.). Jej koronnym dystansem jest bieg na dystansie 400 metrów, a jej rekord życiowy (ustanowiony w tym roku) wynosi 51,62 sekundy.
Rozmowę z Justyną Święty przeprowadził Adam Kowalski:
Adam Kowalski: Był to bardzo udany sezon w Twoim wykonaniu. Zdobyłaś złoty medal Mistrzostw Polski, zajęłaś 6. miejsce na Mistrzostwach Europy, a później dotarłaś do półfinału Igrzysk Olimpijskich. Czy jesteś zadowolona ze swojej postawy?
Justyna Święty: Zgadza się. Na pewno o tym sezonie mogę śmiało powiedzieć, że był to mój sezon życia. Po raz pierwszy w tym roku złamałam wyczekiwaną długo przeze mnie „magiczną barierę” 52 sekund. Już pierwszy start w maju wskazywał na to, że będzie dobrze, a nawet bardzo dobrze. Kosztowało mnie to wszystko wiele wyrzeczeń, ale jak widać opłacało się. Takie sezony jak ten uskrzydlają i motywują do jeszcze cięższej pracy.
A.K: Swój rekord życiowy doprowadziłaś w tym roku do poziomu 51,62 sekundy. Osiągnęłaś ten rezultat właśnie w półfinałowym
biegu w Rio. Czy dało się coś jeszcze z tego urwać, czy raczej był to Twój obecny szczyt możliwości?
J.Ś: W biegu półfinałowym na Igrzyskach Olimpijskich dałam z siebie 110%. Wiem, że w tym dniu było to moje maksimum możliwości. W tym biegu dostałam 1. tor, a wiadomo, że jest on najmniej korzystny dla zawodnika. Może gdybym miała więcej szczęścia i wylosowała lepszy tor, to być może było by lepiej, ale nie ma co gdybać. Dałam z siebie wszystko, a może jeszcze więcej. Na imprezę docelową jedzie się po to, aby pobijać własne rekordy życiowe, a ja to zrobiłam i jestem z siebie zadowolona.
A.K: Czy zdobycie Mistrzostwa Polski w kategorii seniorek było dla Ciebie ważnym wydarzeniem, czy raczej bardziej skupiałaś się na tym, co wydarzy się podczas Mistrzostw Europy i Igrzysk Olimpijskich?
J.Ś: Ta impreza na pewno była dla mnie bardzo ważna i do samego końca bardzo stresująca. Jednak wszystko skończyło się dla mnie dobrze. Głównym celem na ten sezon były Igrzyska Olimpijskie, natomiast Mistrzostwa Europy dobrym przerywnikiem i sprawdzeniem obecnej formy.
A.K: Jesteś ważną postacią sztafety 4×400 metrów, która zdobyła już kilka medali wielkich imprez. Czy wśród dziewczyn masz opinię liderki, która w najtrudniejszych sytuacjach potrafi wyjść z opresji i nadrobić błędy, bądź słabszy bieg koleżanek?
J.Ś: Powiem może w ten sposób, że ja nie czuję się liderką tej grupy. Sztafeta składa się z 4, a nawet 6 zawodniczek i tak naprawdę każda z nas musi dać z siebie wszystko, aby pomóc koleżance biegnącej tuż za nią. Mnie dopada przeważnie ten „zaszczyt”, aby kończyć sztafetę. Nie ukrywam, że czasami jest to dla mnie ogromnie stresujące, ale gdy dobiegam na metę na pozycji medalowej, to nie potrafię ukryć swojej euforii. Wpadając na metę cieszę się, że ta zmiana przypadła akurat mi. W walce do samego końca o jak najwyższe lokaty na pewno pomaga mi to, że na bieżni nie czuję kompleksów i uważam, że każdy bieg to nowy dzień, nowe rozdanie kart i tak naprawdę wszystko się może zdarzyć.
A.K: Jak będą wyglądały najbliższe tygodnie, w których powoli wracacie do treningów? Kiedy macie zaplanowane jakieś zgrupowanie i gdzie będzie się ono odbywać?
J.Ś: Aktualnie zaczęłam powoli ruszać się w swoim rodzinnym mieście (Racibórz), ale już 3 listopada wyruszam w góry do Szklarskiej Poręby, gdzie wraz z dziewczynami ruszymy z ciężką i dosyć żmudną w tym okresie pracą.
A.K: Jesteś specjalistką od biegów halowych. Można powiedzieć, że już dwukrotnie otarłaś się o medal Halowych Mistrzostw Świata
(4. miejsce w 2014 r. i 5. miejsce w 2016 r.). Czy na Halowe Mistrzostwa Europy w Belgradzie pojedziesz z nastawieniem walki o
medal indywidualny, czy raczej bardziej zależy Ci na medalu całej sztafety?
J.Ś: Jeżeli chodzi o starty zimowe to uwielbiam biegać w hali. Czuje się tam jak ryba w wodzie (śmiech). Aczkolwiek w tym sezonie najprawdopodobniej odpuszczę sezon halowy. Dotychczas przez parę lat startowałam na wszystkich najważniejszych imprezach, a w tym roku wraz z trenerem podjęliśmy decyzję o tym, że po sezonie olimpijskim trzeba troszkę odpocząć i raczej skupię się tylko na przygotowaniach do Mistrzostw Świata w Londynie.
A.K: Twoje sposoby motywacji przed ważnymi startami?
J.Ś: Moim sposobem motywacji jest przede wszystkim przypomnienie sobie wcześniejszych udanych biegów, zdobyte medale i towarzyszące temu wszystkiemu uczucie ogromnego zadowolenia i szczęścia. Poza tym dobra muzyka lub książka oraz słowa otuchy wszystkich moich bliskich.
A.K: Z którą dziewczyną ze sztafety spędzasz najwięcej czasu i dlaczego?
J.Ś: Tak naprawdę ze wszystkimi dziewczynami spędzam dużo czasu. No może troszkę więcej z Gosią Hołub, gdyż przeważnie z nią mieszkam na zgrupowaniach lub innych wyjazdach. Z dziewczynami przebywamy na obozach zawsze razem. Poza bieżnią, prywatnie też się lubimy i utrzymujemy ze sobą kontakt.