Dziś dograno ostatnią kolejkę sezonu zasadniczego Basket Ligi Kobiet. Wszystkie spotkania decydowały o kolejności rozstawienia przed play off. Korespondencyjne pojedynki prowadziły ekipy Energii Toruń z AZS PWSZ Gorzów Wlkp.
Na korzystne dla siebie rozstrzygnięcia czekały drużyny, które już wcześniej zakończyły część zasadniczą rozgrywek, czyli Wisły Can Pack Kraków (liczyły na przegraną Ślęzy) oraz Artego Bydgoszcz (przegrana CCC).
W przypadku finalistów sprzed roku (Wisła i Artego) niestety dla siebie, obie drużyny rozpoczną play off z niższych pozycji. Krakowianki ostatecznie zakończyły sezon na drugim miejscu, a bydgoszczanki na szóstym.
Po pierwszych akcjach meczu nie było widać, czy to Basket 90 czy Energa walczy o trzecie miejsce na koniec tego etapu rozgrywek. Gdynianki niezależnie od wyniki miejsce w play off (ósma lokata) miały zapewnione. Koszykarki z miasta Kopernika miały problem z zatrzymaniem Carolyn Swords i po pięciu minutach meczu przegrywały już 10:3. Dopiero po czasie trenera Paulauskasa Algirdasa Energa rozwinęła skrzydła. Ekipa z kujawsko-pomorskiego odrobiła straty z nawiązką. Początek drugiej odsłony był wyrównany. Wtedy nastąpił zryw “Katarzynek”. Po szesnastu minutach gry prowadziły 34:23 po punktach Julii Adamowicz. Trzecia kwarta rozpoczęła się od punktów gospodyń, ale kolejne minuty meczu to skuteczne akcje Energi, która dzięki szybkim atakom powoli powiększała przewagę nad Basketem 90. Duża w tym zasługa Morris i Martyny Cebulskiej. Zespół z Torunia postawił również bardzo mocną defensywę, przez którą dwukrotnie Basketowi 90 nie starczyło 24 sekund na rozegranie akcji. Na ostatnie 10 minut meczu Basket 90 wychodził z 24-punktową stratą, ale nie zamierzał składać broni. Więcej aktywności w ofensywie pokazała Karolina Puss, ale Energa wciąż grała skutecznie.
Basket 90 – Energa 56:78 (14:17, 14:23, 11:23, 17:15)
Basket 90: J. Skerović 16, C. Swords 12, D. Miłoszewska 11, K. Puss 9, M. Grigalauskyte 4, A. Kotnis 2, A. Rembiszewska 2, K. Podgórna 0, K. Stawińska 0, M. Marcinkowska 0
Energa: D. Morris 18, K. Cain 12 (13 zbiórek), N. Michael 12, J. Adamowicz 10, E. Tłumak 8, J. McBride 7, M. Cebulska 7, M. Ivashchanka 2, A. Szczepanik 2, M. Wieczyńska 0, K. Sosnowska 0, R. Płonka.
Mocna defensywa od pierwszych minut – taką strategię przyjęły koszykarki z Lublina. Jak pokazały wydarzenia na parkiecie, było to bardzo opłacalne. Gorzowianki myliły się i pozwalały gospodyniom budować skromną przewagę. Trzy akcje Asii Boyd dały im pięć punktów. Na tym etapie spotkania ciężko było jednak mówić o wyraźnym prowadzeniu. Skuteczną ucieczkę „Pszczółkom” utrudniały ich własne błędy – od tych technicznych aż po przestrzelone rzuty. Po stronie Gorzowa bardzo dobrze w ataku spisywała się Paulina Misiek, która niemal w pojedynkę dostarczała punkty. Na trzy minuty przed zakończeniem kwarty gospodynie zabrały się do pracy w ofensywie i zmusiły trenera Dariusza Maciejewskiego do skorzystania z przerwy na żądanie przy stanie 8:17. Do końca partii przewaga miejscowych stopniała, ale akademiczki z Lublina wciąż prowadziły 20:14.
Początek kolejnej odsłony stał pod znakiem wyrównanej walki. Obie ekipy na zmianę dokładały kolejne punkty do swoich zdobyczy. Prawdziwe „wejście smoka” z ławki zaliczyła Dorota Mistygacz, która świetnie radziła sobie w grze na obwodzie. Dwie „trójki” z rzędu mówią same za siebie. Podobnie jak w poprzedniej kwarcie „Pszczółki” zaczęły odjeżdżać rywalkom. Kiedy gorzowianki przegrywały już 12 punktami, trener Maciejewski znowu wziął „czas”. Przerwa dała efekt odwrotny do zamierzonego, bo lublinianki ciągle znakomicie spisywały się zza łuku. Dobrą skutecznością w tym elemencie imponowała również Tess Madgen. Do przerwy AZS UMCS pewnie prowadził 41:24.
Po zmianie stron gorzowianki były zespołem lepszym. Nie tylko szybko zdobyły 4 punkty, ale także skutecznie popsuły szyki rywalkom dzięki solidnej obronie. Niemoc lubelskiej drużyny przerwała jednak Dominika Owczarzak. Strata przyjezdnych zaczęła się niebezpiecznie zmniejszać. Po 5 minutach Lublin prowadził 46:37 i ewidentnie był w dołku. W szeregach gospodyń mnożyły się proste błędy, a rywalki skrzętnie korzystały z takich prezentów. Gorzowianki złapały wiatr w żagle i po pół godzinie gry mecz zaczynał się na nowo. Traciły już tylko dwa punkty – 48:50.
Ostatnia odsłona uspokoiła lubelskich kibiców. „Pszczółki” po fatalnej trzeciej partii wróciły na właściwe tory i nie dały sobie wydrzeć zwycięstwa. Pierwsze skrzypce w drużynie z Lublina grała Uju Ugoka, dla której była to najlepsza kwarta. Spokój wprowadzała też Dominika Owczarzak, która przypieczętowała wygraną 71:62.