Bogusław Leśnodorski: Cztery dni wyglądałem jak debil…

Aktualizacja: 3 lut 2022, 12:18
18 lut 2017, 13:51

Prezes Legii Warszawa, Bogusław Leśnodorski udzielił bardzo rozległego wywiadu dla serwisu “WP Sportowe Fakty” Sternik mistrzów Polski zabrał głos jeśli chodzi o funkcjonowanie klubu, ale pokazał również swoją drugą twarz “normalnego człowieka”.

Prezes Wojskowych wypowiedział się chociażby o presji, stresie i strachu, który wiąże się z prowadzeniem tak dużego klubu jak na polskie warunki…

– Musiałem uwolnić się od strachu, inaczej cały czas żyłbym się w stresie, który paraliżowałby moje zachowanie. Jak podczas ostatniego meczu Ligi Mistrzów ze Sportingiem (1:0 dla Legii), gdy ktoś zadzwonił, że na stadionie jest bomba – zdradził w pewnym momencie Leśnodorski. I od razu dodał: – Nie było jej, ale trzeba było podjąć jakąś decyzję. Graliśmy dalej.

Leśnodorski odniósł się również do sprawy kibiców oraz problemów jakie pojawiają się często na tej płaszczyźnie…

– 99,5 procenta z nich na trybunach to osoby przewidywalne, ale i tak mam problem. Jaki? Pół procenta to 150 osób. Na każdym meczu jest trochę inny zestaw ludzi. Nasz stadion rocznie odwiedza ponad pół miliona kibiców, z czego największa część pojawia się raz-dwa razy na sezon. Nie panuję nad trybunami, to nierealne. Nie tędy droga…Legia zbiera cięgi za każdego, kto nosi jej szalik, a ci ludzie często nawet nie bywają na meczach. Jeśli chodzi o kontakt z kibicami to lepszy jest na wyjazdach, zwłaszcza w europejskich pucharach, bo to jest mniej więcej ta sama grupa. Wtedy można mówić o współpracy. – podsumował Leśnodorski.

41-latka mogliśmy również poznać z innej strony. Dowiedzieliśmy się o jego pasji związanej z narciarstwem, dziecięcych marzeniach oraz problemach jakie sprawiał w młodości…

– Już jako dziecko byłem instruktorem narciarstwa. Na nartach, dla własnej satysfakcji i poza zawodowstwem, sięgnąłem po wszystko, co było w moim zasięgu, chociaż nigdy się na nich nie ścigałem. Jeździłem off-road, lubiłem szybkość, dalej tam mam. Ostatnio się nawet odmroziłem, bo zapomniałem, że prędkość sprawa, że odczuwalna temperatura jest jeszcze niższa. Gogle przymarzły mi do twarzy, cztery dni wyglądałem jak debil, ale na szczęście medycyna poszła bardzo do przodu i po szybkiej interwencji można było doprowadzić mnie do porządku…Narty są po prostu ze mną zgodne, nie wyzwalają dodatkowych emocji, a właśnie uspokajają. Nigdy nie bałem się gór. No, raz, ostatnio, kiedy w piękną pogodę w sylwestra poszliśmy na Giewont. Poślizgnąłem się, przewróciłem i już nie wstałem. Złapał mnie taki stres, że nie byłem już w stanie tego zrobić. Powiedziałem głośno, że więcej na żadną górę bez nart nie wchodzę.

W młodości Leśnodorski miał problemy w nauce, rodzice postanowili wysłać go do Stanów Zjednoczonych, które uratowały jego przyszłość…

– Za dużo na nartach jeździłem w podstawówce i kiedy trafiłem do liceum rzeczywiście w normalnym trybie mógłbym mieć kłopoty z jego ukończeniem. W Stanach nart nie było, grałem za to w futbol…Na studiach sporo imprezowałem, kiedy ostatecznie dotarło do mnie, że nie będę sportowcem. Może gdybym urodził się w górach, zaczął grać w hokeja, miałbym coś przypięte do nóg, mógłbym osiągnąć jakiś sukces. A tak – robiłem rzeczy, które były fajne, ale na pewno nie dla mnie. Poza tym nie miałem specjalnie predyspozycji do treningu. Chodziłem na zajęcia, jednak wolałem rzeczy, które sprawiały mi przyjemność, a nie bieganie czy pływanie. W liceum ciężko było mi się odnaleźć, więc grałem we wszystkich reprezentacjach – nieważne czy w koszykówce czy w piłce ręcznej – i szło mi bardzo dobrze, jednak odbijało się to na nauce. Rodzice wysłali mnie do Stanów, żebym ochłonął. Uratowali mnie.

Więcej na WP Sportowe Fakty

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA