Podopieczni Mike’a Taylora zwycięstwem w Bydgoszcz Basket Cup zakończyli przygotowania do rozpoczynającego się już w tę sobotę EuroBasketu. Jakiego wyniku możemy oczekiwać od naszych reprezentantów, żeby się nie zawieść?
Wszystko zaczęło się 1 sierpnia, kiedy nasza reprezentacja rozegrała pierwszy sparing z reprezentacją Czech. Wówczas górą okazali się Polacy, a do kadry po dłuższej rozłące powrócił Marcin Gortat. Reprezentacja Polski rozegrała 12 spotkań sparingowych, wygrała siedem meczów (dwukrotnie z Czechami, oraz po jednym zwycięstwie z kolejno Angolą, Turcją, Islandią, Belgią i Libanem), oraz przegrała pięć (dwukrotnie z Łotwą, Słowenią, Hiszpanią oraz Niemcami). Cieszy jednak, że w każdym spotkaniu zaprezentowaliśmy się z dobrej strony, graliśmy dobrą koszykówkę. Nie zawsze nam wychodziło, lecz od tego są mecze sparingowe.
Pierwsza piątka
W trakcie sparingów wykreowała nam się pierwsza piątka w postaci Slaughter – Ponitka – Waczyński – Kulig – Gortat. O ile nie jestem zwolennikiem byłego gracza Turowa Zgorzelec w pierwszej piątce, to muszę powiedzieć, że zaimponował mi meczem z Belgią. Trafiał trójkę za trójką, dawał radę w obronie oraz (w końcu) przestał wykłócać się z sędziami.
Mike Taylor był bardzo krytykowany za pomysł naturalizacji AJ Slaughtera. Rozumiem, pamiętam przykład Kataru z piłki ręcznej, ale skoro wszyscy tak robią, to czemu my mamy być gorsi? Dlaczego inne reprezentacje mają korzystać z usług naturalizowanych zawodników, a my nie? Jeśli to ma nam przynieść sukces, a zawodnik odda kadrze serce? Bo tak jest w przypadku AJ Slaughtera, uwierzcie. Może nie przemawiają za nim liczby, nie zdobywa wielu punktów, nie rozdaje wielu asyst, nie zbiera dużej ilości piłek, ale MYŚLI. Drużyna z nim na parkiecie W KAŻDYM meczu sparingowym była na plus, nawet z Hiszpanią. Nie rozumiem więc krytyki spadającej zarówno na niego, jak i trenera.
Pozycje numer dwa i trzy są bardzo mocno obsadzone. Mateusz Ponitka, który otarł się w tym roku o NBA został wybrany najlepszym graczem turnieju w Bydgoszczy. Jest zawodnikiem bardzo szybko, ale jakże mądrze myślącym. W trakcie niektórych meczów sparingowych miałem nawet wrażenie, że koledzy nie nadążają za jego głową. Na trójce mamy Adama Waczyńskiego, kata Realu Madryt, czy FC Barcelony z Obradoiro CAB. Popularny „Waca” w trakcie turnieju w Niemczech miał drobny kryzys, który bez problemu pokonał. Znów zaczął trafiać rzuty z dystansu, walczy z wysokimi zawodnikami na tablicach, podejmuje bardzo mądre decyzje.
Duet podkoszowych rozumie się coraz lepiej, Kulig i Gortat rozumieją jak ważne dla zespołu będą ich zbiórki i punkty. „Polish Hammer” pokazał, że jest liderem tej kadry, punktuje, zbiera, choć w obronie często odpuszcza. Właśnie to było naszym problemem w wielu spotkaniach, odpuszczanie zawodników w obronie. Bardzo często też przez pick & rollowe akcje rywali dochodziło do tego, że naszemu jedynakowi w NBA przychodziło kryć niskich rywali, jak sam później pisał na twitterze – krasnali. Damian natomiast będzie miał za zadanie rozciągać grę, rzucać z dystansu. Z Belgią wychodziło mu to naprawdę dobrze, dlatego musimy liczyć, że takową formę utrzyma przez te kilka dni, żeby potwierdzić ją już 5 września meczem z Bośnią i Hercegowiną.
Ławka
Wielu drużynom brakuje silnej ławki, lecz my takowego problemu na szczęście nie mamy. Pierwszymi zmiennikami będą Karol Gruszecki, Przemysław Karnowski, Olek Czyż, czy Aaron Cel. Ten pierwszy ma za sobą świetny sezon w Enerdze Czarnych Słupsk, w drużynie odpowiedzialny będzie głównie za łatanie dziur w obronie, oraz przejmowanie jak największej ilości piłek. Karnowski potrzebował takiego meczu, jak wczorajszy z Islandią. W kadrze nie wystąpił Marcin Gortat, a Przemek spotkanie rozpoczął w pierwszej piątce. Center Gonzagi ostatnio zmagał się z wielkimi problemami ze skutecznością, co było chyba powiązane z brakiem koncentracji. Z Libanem było wręcz przeciwnie, był bardzo skoncentrowany, zaczął wykorzystywać swoje warunki fizyczne, kończąc akcje efektownymi wsadami.
Olek Czyż i Aaron Cel w każdym ze sparingów pokazali, jak ważnym będą elementem drugiej piątki naszej reprezentacji. Więcej minut ma dostać Aaron, który w tym roku wraz ze Stelmetem sięgnął po mistrzostwo Polski. W układance Mike’a Taylora ma on pełnić rolę stretch-four, czyli rozciągającej czwórki. Jeżdżąc za reprezentacją w te wakacje chciałem zobaczyć, jak rozciągać grę będzie Cel – niestety nie zobaczyłem tego. Nie oddaje rzutów za trzy, nie wychodzi do obwodu. Chyba nie tak rozciąga się grę, co nie zmienia, że grywa bardzo przyzwoite mecze. Czyż 1 sierpnia zadebiutował w reprezentacji Polski, pokazał wielokrotnie, że gdy przebywa na parkiecie to rywale mają wielki ból głowy. Olek jest świetnym defensorem, nawet jeśli przychodzi mu kryć prawdziwych, wysokich centrów. Do tego jego efektowna gra w ofensywie – drugiego takiego w reprezentacji nie mamy.
Na ławce zasiada także doświadczony duet rozgrywających w postaci Łukasza Koszarka oraz Roberta Skibniewskiego. Ostatni do składu wrócił niespodziewanie i jak sam mówi jest największym farciarzem w kadrze. Dotąd mało rzucał, grywał mało, lecz z Libanem dostał swoją szansę – pokazał, że robi jak mówi. Daje kadrze całe serce. Ma tak szybkie ręce, że rywale nie byli w stanie połapać się, co ten chce zrobić z piłką. Łukasz Koszarek po raz pierwszy od dawien dawna nie będzie pierwszym rozgrywającym kadry, ale pogodził się z tym. Wie, co ma robić.
Ostatni na mojej liście (przypadkowo, nie było to postępowanie umyślne) pozostał jeszcze Przemysław Zamojski, jeden z zeszłorocznych liderów Stelmetu Zielona Góra. Rzucający obrońca nie może liczyć w reprezentacji na wiele minut, gra nie będzie już pod niego kreowana – musi liczyć się z tym, że jego głównym zadaniem będzie gra w defensywie.
Zagramy w Rio?
Międzynarodowa Federacja Koszykówki (FIBA) zwiększyła z sześciu do siedmiu liczbę drużyn, które z mistrzostw Europy koszykarzy (5-20 września) będą mogły zdobyć kwalifikację olimpijską. Bezpośredni awans do Rio de Janeiro uzyskają tylko finaliści Eurobasketu.
Pięć następnych drużyn, a nie cztery jak wcześniej informowała FIBA-Europe, czyli zespoły z miejsc 3-7 w ME uzyskają prawo startu w dodatkowych, międzykontynentalnych kwalifikacjach olimpijskich. FIBA zmieniła ich zasady, lecz liczba zespołów, które wywalczą bilet do Rio 2016 pozostaje niezmienna – trzy.
Jest to duża szansa dla naszej reprezentacji, bowiem aby walczyć o miejsce siódme „wystarczyłoby” wyjść z grupy, a następnie wygrać mecz w 1/8 finału. Zwycięstwo w drugiej rundzie tego turnieju jednak będzie trudne, bowiem zespoły z naszej grupy mierzyć się będą z mocno obsadzoną grupą B, w której skład wchodzą Hiszpania, Niemcy, Włochy, Serbia, Turcja oraz Islandia.
Co wiemy o naszych rywalach?
– Zgromadziliśmy na wideo mecze wszystkich rywali. Informacje o stylu gry Bośni przekazał naszemu trenerowi Mike’owi Taylorowi także A.J. Slaughter, który zna doskonale jej szkoleniowca Dusko Ivanovic z Panathinaikosu Ateny, w którym występował w minionym sezonie. Bośnia w ostatnich 10 dniach rozegrała sześć meczów testując w nich wiele rozwiązań. Jej siłą jest twarda, fizyczna gra na pograniczu faulu. Słabością drużyny jest to, że ma tylko jednego klasycznego rozgrywającego Nemanję Gordica – mówi skaut naszej reprezentacji, Rafał Juć.
Grupa, w jakiej przyjdzie nam się mierzyć nie jest grupą śmierci. Wszystkie drużyny, z wyjątkiem Francji prezentują basket na bardzo zbliżonym poziomie. O drugie miejsce w grupie przyjdzie nam głównie rywalizować z Rosją, która boryka się z problemami organizacyjnymi oraz Finlandią, prowadzoną przez Henrika Dettmanna.
Rosjanie w 2007 roku zdobyli mistrzostwo Europy, zaś w 2011 stanęli na najniższym stopniu podium. Rok 2013 okazał się dla nich pechowy, tak jak dla naszej reprezentanci, bowiem oba kraje zostały sklasyfikowane na 21 pozycji. Przygotowań do EuroBasketu nie mogą do końca zapisać do udanych. Zawirowania miały miejsce nie tylko w federacji, ale i w składzie. Trzech zawodników zostało najpierw wyrzuconych ze składu, by ponownie wrócić. Najsłabszym punktem Rosji ma być strefa podkoszowa, w której będą musieli sobie radzić bez wicemistrza NBA – Timofeja Mozgova. W ich kadrze zabraknie także Alexeya Shveda. Liderem drużyny prowadzonej przez Jewgienija Paszutina będzie Witalij Fridzon z CSKA Moskwa, czy też doświadczony Siergiej Monia. Warto również dodać, że mają w swoim składzie zawodnika mierzącego 220 centymetrów, 21 letniego Adrieja Desiatnikova.
Finlandia jest bardzo dobrze zorganizowanym zespołem, nad którym czuwa wcześniej wspomniany Dettmann. Pracował on z kadrą Finlandii w latach 1992-97 i wrócił do niej w roku 2004. Wracając do swojego ojczystego kraju rozpoczął misję, jaką było budowanie drużyny od podstaw. Przez tyle lat budował skład, który ma wypalić, już teraz, w tym roku, na tych mistrzostwach. Jest trenerem, któremu trudno nie zaufać, bowiem wszyscy wspominają rok 2002, kiedy poprowadził reprezentację Niemiec do brązowego medalu Mistrzostw Świata. Finlandia swą grę opiera głównie na Geraldzie Lee Jr., który jest w naprawdę świetnej formie. Prócz niego ważną rolę w kadrze odgrywają Sasu Salin, czy też Tuukka Kotti.
Czego możemy oczekiwać od Polaków?
Tak dobrego losowania Polacy nie mieli od lat, dlatego wstyd byłoby go nie wykorzystać. Z grupy wychodzą cztery drużyny, czyli przypuszczalnie musielibyśmy odnieść co najmniej dwa zwycięstwa (przy odpowiednim układzie spotkań). Aby być pewnymi awansu musimy wygrać co najmniej trzy mecze.
Tak jak pisałem wcześniej, polską reprezentację stać na wiele zwycięstw, na zajęcie nawet drugiego miejsca w grupie. Naszym jedynym problemem w niektórych meczach towarzyskich był brak koncentracji, z którym nasi reprezentanci poradzili sobie w meczu z Belgią. Jeśli nie będziemy odpuszczali w końcówkach, grali bardzo skoncentrowani (głównie na grze obronnej) to możemy śmiało wygrać cztery spotkania w grupie, a Francji napsuć sporo krwi.
Nie bądźmy też jednak hurra optymistami, bowiem bardzo szybko można nas zgasić – taki super skład mieliśmy też dwa lata temu, w Słowenii, kiedy mieliśmy się bić o najwyższe cele. Jak się skończyło wszyscy wiemy, dlatego z pewnością siebie powinniśmy uważać. Wyjście z grupy jest naszym celem, przy takim ułożeniu wręcz obowiązkiem. Nam, kibicom, dziennikarzom pozostaje oglądać i kibicować naszej reprezentacji, wierzyć w nich. A propos oglądania.
EuroBasket zakodowany, tylko w TVP Sport
TVP Sport pokaże 18 meczów: wszystkie spotkania Polaków, trzy dodatkowe mecze z grupy A, dwa spotkania 1/8 finału oraz wszystkie ćwierćfinały, oba półfinały i mecze o medale. EuroBasket skomentują: Piotr Sobczyński, Ryszard Łabędź i Marek Rudziński. Reporterem we Francji będzie Robert El Gendy.
Dokładny terminarz Reprezentacji Polski na EuroBaskecie 2015:
Polska – Bośnia i Hercegowina – sobota, 5 września, godz. 15.00
Rosja – Polska, niedziela, 6 września, godz. 15.00
Francja – Polska, poniedziałek, 7 września, godz. 21.00
Polska – Izrael, środa, 9 września, godz. 17.30
Finlandia – Polska, czwartek, 10 września, godz. 15.00
AJ Slaughter , Autor artukułu pisze : może nie zdobywa wiele punktów, może nie rozdaje wiele piłek , nie zbiera wiele piłek ,ale myśli ! No cóż , myślałem ,że w kosYkówce chodzi głównie o zdobywanie punktów, bo to przecież prosta gra . Okazuje się ,że musieliśmy naturalizować myśliciela z zagranicy , mimo że nasza kadra od lat cierpi na brak prawdziwego fightera . Zobaczymy czy w tym przypadku myślenie będzie górą 😉
i było 😉