10. etap rajdu okazał się pechowy dla jednego z faworytów – weterana Carlosa Sainza, którego samochód odmówił posłuszeństwa. Świetnie poradzili dziś sobie Dąbrowski i Piątek.
Etap z Belén do La Rioja okazał się prawdopodobnie decydujący dla kierowców. Główny rywal Stephane’a Peterhansela, Carlos Sainz musiał się wycofać z powodu awarii skrzyni biegów. To czwarty Dakar z rzędu, którego nie ukończy El Matador. Drugi dziś był Despres, a trzeci Vasilyev.
– Wystartowaliśmy okropnie. Na 32. kilometrze zgubiliśmy się i kręciliśmy się w miejscu przez co najmniej 15 minut. Wpadłem w szał, bo myślałem, że wszystko na marne. Odtąd postawiliśmy wszystko na jedną kartę, nie przejmując się ryzykiem. Non stop atakowaliśmy, wiedząc, że dzisiejszy etap ma decydujące znaczenie. Dzień był pełen skomplikowanej nawigacji, bezdroży, suchych koryt. Było na nim wszystko, co w rajdach najtrudniejsze. To właśnie wtedy powstają duże różnice czasowe. Gdy przebiłem oponę, zacząłem wrzeszczeć – dziś zupełnie straciłem głowę. Ale gdy jechaliśmy, byliśmy naprawdę szybcy. Udało nam się wykonać duży skok w generalce. Dobrze mieć wsparcie w osobie Cyrila, który zawsze jest gotów pomóc nam w potrzebie, nawet jeśli nikt tego od niego nie oczekuje. To niesamowite – powiedział zwycięzca etapu.
Drugi w klasyfikacji generalnej po 10 etapach jest Al-Attiyah, który dziś dachował na początku etapu, następnie miał problemy technicznie i nawigacyjne. Udało mu się jednak dojechać do mety, a jego stara wynosi obecnie godzinę.
https://twitter.com/123pnz/status/687327774391009280/photo/1
– No to dzisiaj się podziało w czołówce! Nawet doskonały Nasser dachował, ale pozbierał się i dotarł do mety. Carlos odpada przez awarię skrzyni biegów. Jeden poważny pustynny etap i wszystko wygląda już po staremu. Pierwszy, z ogromną przewagą, jest Stephane, drugi Nasser, trzeci Giniel. A jeszcze kilka dni temu wydawało się, że całe podium przypadnie Peugeotom, a nawet pachniało sensacyjnym zwycięstwem Loeba. Dakar pokazał swoje prawdziwe oblicze. Żeby go wygrać trzeba być doskonałym w każdych warunkach, trzeba być kierowcą kompletnym. No i oczywiście trzeba mieć niezawodne auto – skomentował dziś etap na swoim profilu Krzysztof Hołowczyc.
Wśród Polaków najlepiej dzisiejszy dzień będzie wspominał Maciej Marton pilotujący Miroslava Zapletala. Czesko-polska załoga zajęła dziś 7. pozycję. Szansę na miejsce w pierwszej dziesiątce niestety zaprzepaścił Marek Dąbrowski, który zajmował nawet 5. miejsce, ale ostatecznie po kłopotach z nawigacją ukończył etap na 13. pozycji. 21. ukończył Vanagas z Rozwadowskim, a 4 „oczka” niżej Przygoński. Adam Małysz na ostatnim pomiarze przed metą zajmował 37. pozycję.
Wśród motocyklistów świetnie spisał się Kuba Piątek, który ukończył dzisiejszą rywalizację na 16. pozycji. 68. miejsce zajął Maciej Berdysz, który mimo braku serwisantów ciągle zmierza do mety Dakaru. Dziś najlepszym zawodnikiem był Stefan Svitko, który pokonał o 2 min. 54 sek. Kevina Benavidesa i o 5 min. 47 sek. lidera Toby’iego Price’a.
– To był kluczowy etap. Podszedłem do niego na spokojnie, ponieważ mój motocykl mocno ucierpiał wczoraj z powodu upału. Dużo uwagi poświęciłem dziś nawigacji. Dwóch mistrzów dogoniło mnie na trasie, ale nie mogę narzekać, bo zaliczyłem dobry etap. Mogę teraz jechać nieco pasywniej, nie muszę już atakować tak jak wczoraj. Zyskałem margines bezpieczeństwa, ale nie mam jeszcze gwarancji wygranej. Wszystko jeszcze może się zdarzyć, więc będę starał się unikać błędów i zaliczać wszystkie waypointy. Najważniejsze, to być w dobrej formie, by zaatakować, jeśli będzie to konieczne – powiedział na mecie Prince.
Sensacją zakończyła się rywalizacja ciężarówek. Zwyciężył startujący z 18. pozycji Pascal De Baar, który omijając wszystkie problemy na trasie, ukończył etap 2 minuty i 36 sek. przed Gerardem De Rooyem. Na drugim miejscu plasuje się więc De Rooy, a na trzecim Ayrat Mardeev.
Zwycięzcą X etapu w klasie quadów został Brian Baragwanath, za którym z niewielką stratą finiszowali bracia Patronelli.