To dziś rozpoczęła się faza grupowa koszykarskiej Ligi Mistrzów! Choć nie są to pierwszorzędne rozgrywki basketu na starym kontynencie, jednak można spotkać tam wiele utytułowanych drużyn, które chcą pokazać się na szerszej niż krajowej scenie. Kibice w Polsce ze zniecierpliwieniem mogli czekać na pierwszy występ Anwilu w tym sezonie w EBCL, ponieważ skład jakim dysponują „Rottweilery” wzbudza respekt i daje nadzieję na odniesienie dobrych wyników nie tylko w Energa Basket Lidze! Na pierwszy mecz włocławianie wyruszyli do Vechty (Niemcy) zmierzyć się z miejscową Rastą!
W przedmeczowych przewidywaniach jako faworyt stawiany był zespół z Polski. Niemcy to w pewien sposób objawienie tamtejszej ligi – w zeszłorocznej kampanii zajęli czwartą lokatę w lidze niemieckiej, zapewniając sobie prawo gry w europejskich pucharach. Mecz zapowiadał się bardzo ciekawie!
Spotkanie rozpoczęło się bardzo zacięcie, a obie drużyny próbowały sprawdzić na co stać rywali. Anwil rozpoczął stabilnie, po dwóch minutach prowadzili już 2:6 po celnym layupie Tony’ego Wrotena. Zawodnicy z Vechty poczuli wreszcie rytm gry i przeszli do nadawania własnego tonu. Po 5 minutach pierwszej odsłony gry gospodarze prowadzili 14:11. Anwil bardzo się starał, aby przeciwstawić się gospodarzom, jednak dobra obrona Rasty + brak skuteczności gości szły w parze i powodowały brak progresji wyniku meczu. Pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem gospodarzy – 23:19.
Druga kwarta to dalszy impas celność połączony z twarda defensywą po obu, stronach parkietu. Gospodarze czekali na pierwsze punkty aż 3 minuty, niestety Anwil nie umiał tego wykorzystać i nie wyszedł na prowadzenie. Po pięciu minutach wynik brzmiał 26:25, co pokazuje, że Q2 nie była strzelecką kanonadą. Gospodarze na dwie minuty do końca pierwszej połowie poczuli wiatr w żaglach i wyszli na dziewięciopunktowe prowadzenie po punktach Trevisa Simpsona. Wynik już się miał nie zmienić, jednak w ostatniej akcji Michał Sokołowski zdobył dwa punkty ustalając rezultat do przerwy – 40:33.
Druga połowa rozpoczęła się od wymiany trójek między Trevisem Simpsonem i Chasem Simonem. Obie drużyny próbowały atakować z każdej strony, zarówno z dystansu, jak i atakami indywidualnymi na kosz. Po kolejnej trójce Chrisa Dowe Anwil zmniejszył prowadzenie gospodarzy do stosunku 57:53. Świetne spotkanie rozgrywał Simpson trafiając kolejny rzut z dystansu. Goście zdołali zniwelować straty na koniec trzeciej kwarty, na chwilę wychodząc nawet na drobne, choć nie długie prowadzenie. Przed ostatnią kwartą mieliśmy remis 62:62.
Anwil mógł wreszcie pokazać pazur i zaprezentować to co potrafi w tym sezonie najlepiej, czyli zagrać szybko i z energią. Dziś jednak ewidentnie nie był ich dzień. Po czterech minutach wynik był jeszcze kwestią otwartą – 67:64. Niestety była to ostatnia chwila nadziei dzisiejszego wieczoru. Gospodarze zaliczyli run 8:2 i wydawało się, że pewnie zmierzają do odniesienia sukcesu. Ricky Ledo trafił jeszcze trójkę, która mogła być ostatnim światłem w tunelu. Następnie przewaga gospodarzy powiększyła się do dziesięciu punktów i trzymała się w tych okolicach już do końca spotkania.
Niestety Anwil nie przeszedł pierwszej przeszkody na europejskiej ścieżce po sukces. Fenomen drużyny Rastą Vechta trwa dalej i pomimo słabszego początku sezonu gospodarze zdobywają cenne zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Przed włocławianami przykra droga powrotna do domu, jednak trzeba pamiętać, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Przed Anwilem jeszcze wiele spotkań w EBCL w tym sezonie.
Rasta Vechta 89:76 Anwil Włocławek
Rasta: Trevis Simpson 30, Steve Vasturia 15, Kamari Murphy 15, Ishmail Wainright 13, Josh Young 12, Michael Kessens 2, Philipp Herkenhoff 2, Jarelle Reischel 0, Luc Van Slooten 0
Anwil: Chris Dowe 18, Rolands Freimanis 17, Tony Wroten 15, Chase Simon 9, Michał Sokołowski 7, Ricky Ledo 4, Milan Milovanović 4, Krzysztof Sulima 2, Jakub Karolak 0