Kolejny mecz eliminacyjny w Arenie Toruń nasi koszykarze podejmowali Białoruś. Mecz od samego początku nie układał się po myśli naszych koszykarzy. Zamiast o pewny awans nasi zawodnicy musieli walczyć ze swoimi słabościami.
Piąty mecz w tych eliminacjach nasza reprezentacja rozpoczyna w składzie: Maciej Lampe, Mateusz Ponitka, Adam Waczyński, Adam Hrycaniuk, Łukasz Koszarek. W zespole Białorusi na boisku walczy dobrze znany z naszych parkietów Aleksander Kudriawcew. Na ławce gości też znajome twarze, czyli pierwszy trener Aleksander Kurtikow, a jednym z asystentów jest Andrei Krivonos. Wynik otworzył Hrycaniuk. Polacy jednak na początku walczą z własną nieskutecznością i prostymi dwójkowym zagraniami na zasłonach. Doszło do tego kilka strat i po siedmiu minutach to nasi rywale prowadzą 7:10.
W drugiej odsłonie gra w obronie także nie wyglądała dobrze. W dwunastej minucie przegrywamy już 10:17. Po efektownej akcji Zamojski-Gielo i wsadzie niemalże z linii końcowej przegrywaliśmy 15:21, ale gra na tablicach to dziś nie była mocna strona naszej drużyny. Po rzucie zza linii 6.75 Witalija Liutycza znowu traciliśmy do rywali siedem oczek, a kilka chwil później było nawet 17:26. Nasi zawodnicy gubili się w prostych dwójkowych akcjach Białorusinów. Maćka Lampe krył niższy Sałasz (206 cm) co przynosiło obronie rywali wymierne efekty. Przez moment traciliśmy w drugiej kwarcie do rywali już dziesięć oczek. W grze ofensywnej naszej drużyny ciągle raził brak skuteczności i walka na tablicach. Gdy w naszym zespole były próby dogrywania właśnie pod kosz to skutecznie właśnie był wyłączany Lampe i Hrycaniuk. Obaj pierwszopiątkowi podkoszowi zdobyli po cztery oczka w pierwszej połowie. U przeciwników wynik ciągnęli Semianiuk i naturalizowany Amerykanin Maalik Wayns, którzy zapisali na swoim koncie po dziewięć punktów.
Trzecia kwarta rozpoczęła się podobnie jak poprzednia. Białorusini szybko odskoczyli na dwanaście (28:40) oczek. W naszych szeregach brakowało kogoś, kto mógłby wziąć zdobywanie punktów na siebie. Gra w obronie dalej szwankuje, a dzięki czemu po akcji 2+1 Kudriawceva w połowie tej kwarty przewaga gości osiąga rekordowe piętnaście (32:47) punktów. Po czterech celnych wolnych Ponitki zmniejszyliśmy straty, dopiero teraz pierwszy z naszych zawodników przekroczył barierę dziesięciu punktów. Pod koniec tej odsłony nasi koszykarze pokazali kilka dwójkowych akcji, których motorem napędowym byl A.J. Slaughter. To było jak na razie zdecydowanie za mało, bo dalej mieliśmy problemy z grą w obronie. Trzecią kwartę przegraliśmy 15:21, a do rywali traciliśmy dwanaście punktów. Jedną trzecią zdobyczy punktowej zdobył u nas wspomniany Mateusz Ponitka. Po trzydziestu minutach popularny “Ponita” ma ich czternaście.
Początek ostatniej kwarty nie zanosił na zmianę w grze. Po dłuższej nie obecności na boisku pojawił się Maciej Lampe, ale w przeciwieństwie do pierwszego meczu z Białorusią był zupełnie niewidoczny. Na niespełna sześć minut do końca znów Białoruś odzyskuje piętnaście punktów (47:62) przewagi. Po czasie dla trenera Taylora i kolejnych punktach z ponowienia wzrasta do siedemnastu. Białorusini nic sobie nie robili z naszej symulowanej obrony i w trzydziestej siódmej minucie tracimy do rywali dwadzieścia oczek, a na półtorej minuty na tablicy było 50:71. W grze naszych koszykarzy nie można się doszukać żadnych pozytywów przed sobotnim meczem z Estonią.
Ciężko nie zgodzić się z Aleksem Kudriawcewem, który po meczu powiedział, że w sumie Polacy podarowali im dziś to zwycięstwo.
POLSKA-ESTONIA 57:76 (10:13, 18:21, 15:21, 14:21)
Polska: Mateusz Ponitka 16, Maciej Lampe 10, Przemysław Zamojski 6, AJ Slaughter 6, Adam Hrycaniuk 6, Adam Waczyński 5, Tomasz Gielo 4, Aleksander Czyż 4, Łukasz Koszarek 0.
Białoruś: Maalik Wayns 21, Arciom Parachouski 14, Aleksander Semianiuk 11, Aleksander Kudriawcew 10, Maksym Sałasz 7, Witalij Liutycz 7, Aleksiej Trascinecki 2, Wiaczesław Korz 2, Mikita Mieszczeriakow 2, Aleksander Pustawar 0,