Drugą wygraną przed własną publicznością notują koszykarze Legii Warszawa. Po niezbyt porywającym meczu pokonują MKS Dąbrowę Górniczą. Dwadzieścia pięć oczek dla warszawskiego zespołu zdobył Jamel Morris.
Spotkanie zaczęło się od stanu 0:5 dla gości. Jednak szybkie trafienia Jakuba Karolaka doprowadziły na chwilę do remisu. Przez kilka kolejnych akcji lepsi byli zawodnicy MKS. Po punktach Ratajczaka było już sześć oczek różnicy dla Dąbrowy. Jednak siłą Legii w końcówce pierwszej kwarty były trzy szybkie trafienia za trzy, które dały najpierw zmniejszenie strat a w efekcie wyjście na prowadzenie 21:20 w ostatnich sekundach pierwszej kwarty.
Po wznowieniu gry Legia szybko odskoczyła na 28:22, ale na odpowiedź gości nie czekaliśmy długo. Wystarczyły dwie minuty by dąbrowska ekipa zaliczyła serię jedenastu oczek z rzędu. Jednak powoli podopieczni trenera Kamińskiego wrócili do gry. Po trójce Jamela Morrisa warszawianie ponownie prowadzili sześcioma punktami. W ostatnich akcjach utrzymało się prowadzenie Legii. Spora zasługa w tym Justina Bibbinsa, który w pierwszej połowie zanotował 12 oczek i 5 asyst przy skuteczności 4/4 z gry i 3/4 z wolnych. Z drugiej strony parkietu nie byli dłużni Sacha Killeya-Jones (15 pkt do przerwy) oraz Eljah Wilson i Lee Moore (odpowiednio 11 i 10 oczek).
Po zmianie stron Legia powoli nabrała wiatru w żagle. Efekt? Pierwsze dwucyfrowe (54:43) prowadzenie. Nie był to jakiś wielki zryw Legii, ale też słabsza postawa MKS-u w obronie. Słaba postawa gości nakręciła Legię do kilku skutecznych akcji w ataku. Po trójce Morrisa było 63:45. Do końca kwarty obraz nie zmienił się. Żadna z drużyn nie forsowała tempa. W końcówce tylko Legia szybko rzuciła pięć oczek co ustaliło wynik 73:52 po trzydziestu minutach.
Chwilowy mały zryw MKS-u w czwartej kwarcie, który zmniejszył straty do Legii nic wielkiego nie przyniósł. Legia szybko oddała trzema trafieniami z prostych, wypracowanych pozycji. Gwóźdź do trumny w tym meczu piątą celną trójką wbił MKS-owi Jamel Morris. Po chwili z kontry punkty zdobył Kuźkow. Gdy trener gości wziął czas jego zespół wyglądał jakby chciał już iść do szatni.
LEGIA WARSZAWA – MKS DĄBROWA GÓRNICZA 93:70 (23:22, 24:19, 26:11, 20:18)