W kolejnej kolejce FIBA Europe Cup swoją pierwszą porażkę ponieśli gracze ze Zgorzelca. Przegrali również zawodnicy z Wrocławia, dla których była to już druga porażka, tym razem bardzo dotkliwa, bo różnicą niemal 30 punktów. Zwycięsko ze swojej rywalizacji wyszli jedynie gracze Rosy Radom, którzy dzięki temu mają bilans 2:1.
PGE Turów Zgorzelec – BK Ventspils 76:92 (18:29, 18:24, 13:24, 27:15)
Łotysze rozpoczęli mecz od serii 10-2, gdy zawodnicy z Turowa zbliżali się do remisu, BK Ventspils pokazywał świetną grę w ataku i dzięki temu prowadził kilkunastoma punktami. W drugiej części meczu goście zdobyli dziesięć punktów z rzędu bez odpowiedzi zgorzelczan – to pozwoliło im wygrywać nawet dziewiętnastoma punktami. Pomimo dobrej gry Filipa Dylewicza i Mateusza Kostrzewskiego, Turów nie był w stanie nawiązać walki z łotewską ekipą. Ostatecznie goście wygrali 76-92.
Royal Hali Gaziantep – Śląsk Wrocław 74:46 (19:14, 18:10, 19:11, 18:11)
Pierwsze kwarta spotkania była dosyć wyrównana, a po trafieniu Brandona Heatha Śląsk nawet minimalnie prowadził. Druga odsłona spotkania to jednak już zdecydowana przewaga gospodarzy, którzy szybko powiększali przewagę do 37:23. W kolejnych częściach spotkania ten stan rzeczy się pogłębiał i wrocławianie nie potrafili już nawiązać walki z turecką ekipą, grając fatalnie w ofensywie. Ostatecznie zespół Royal Hali rozgromił Śląsk 74:46.
Rosa Radom – KK Kumanovo 84:75 (23:14, 25:18, 14:24, 22:19)
Po pierwszych minutach meczu wynik był wyrównany, ale z minuty na minutę można było zauważyć przewagę zespołu z Radomia. Radomianie bardzo dobrze radzili sobie także w drugiej kwarcie, po rzucie Roberta Witki wygrywając nawet piętnastoma punktami. Trzecia część meczu była lepsza w wykonaniu gości, jednak gospodarze kontrolowali sytuację na parkiecie i nie dali odebrać sobie zwycięstwa.
żródło:plk.pl
